Restaurator 7

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Niepewnym krokiem ruszył w kierunku toalety. Wyżył się na drzwiach, które otwierały się bardzo lekko i bezszelestnie. Pchnął je zbyt mocno, więc z trzaskiem odbiły się od ściany. W pomieszczeniu o ciemnych kolorach i skąpym oświetleniu było pusto, więc nikogo nie przeraził. Nie zwrócił uwagi na pękniętą kafelkę, uosabiającą jego popsuty humor. „A co mnie to obchodzi, niech to naprawią restauratorzy przecież dość na mnie zarabiają”. Nerwowym ruchem chciał otworzyć drzwi kabiny. Zajęte. A jednak nie był sam.

Skorzystał z następnej kabiny. Nie używał pisuarów, ponieważ nie przepadał za uczuciem, kiedy ktoś stawał obok. A brała go czerwona gorączka, kiedy ktoś szturchał go łokciem. Nawet, jeżeli to było przypadkiem. Rozpiął rozporek, ale nie podniósł deski sedesowej i zaczął niechlujnie sikać nie starając się trafić prosto do muszli klozetowej. Uśmiechnął się złośliwie na myśl o osobie, która, sprząta ubikacje. Jak będzie za żałosne pieniądze, wycierać na kolanach odchody innych ludzi. Czuł się lepszy, jak szlachcic w stosunku do chłopa. A już na pewno, czuł się bezkarnie.

Pomyślał o tej suce, która była na tyle bezczelna, aby go dziś zostawić. Kosztowała go sporo kasy a nie była tego warta. Dobrze, że sobie poszła. Przecież stać go było na lepsze. Takie, które nie były tak sztywne w łóżku, takie wyniosłe i dumne. Znajdzie ładniejsze.

Skończył i podszedł do umywalki. Odkręcił kurek z gorącą wodą i zaczął myć ręce jakby czuł na nich brudny dotyk wszystkich, którzy używali tej toalety od kilku dni, mimo iż wnętrze toalety było czyste. Szczególnie sterylne wrażenie robiły czarne, szkliste kafelki, w których można było się przejrzeć.  Z góry padało punktowe światło tworzące smugi cienia i jasności, w których pojawiała się i znikała na przemian, osoba wchodząca do tego pomieszczenia. On nie przyszedł. Już tam był i czaił się w ciemności.

Filip pochylał się nad umywalką, myjąc ręce. Raczej poczuł jego obecność zanim go zauważył. Zerknął w ogromne lustro wtedy, kiedy, obcy stał już o krok za nim. Zobaczył w odbiciu swoją zdziwioną minę i milczącą, nieruchomą postać obcego mężczyzny. Miał ochotę odwrócić się i dać mu w pysk, już mu było wszystko jedno, kim ten facet jest. Nie pozwoli sobie drugi raz plunąć w twarz nawet takiemu zimnemu draniowi. Był wściekły dopóki nie zauważył rękawiczek na dłoniach obcego mężczyzny. Wtedy zrozumiał, że nie jest dobrze. Miał rację w życiu po raz pierwszy… i ostatni.

W ułamku sekundy mężczyzna złapał go w żelazny uścisk wykręcając rękę do tyłu i wbijając strzykawkę w bok szyi. Ofiara zesztywniała i zaczęła bezwładnie wymachiwać i kopać kończynami. Nic to nie dało.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie wkurwiłeś.

Morderca wycisnął przez zaciśnięte zęby słowa oskarżenia wprost do ucha ofiary, spoglądając na jej odbicie w lustrze. Filip nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku, a co dopiero zapytać, „Za co? Przecież ja tylko żartowałem z tym gejem. To tylko słowa”. Oczy blondyna zamykały się i otwierały w strachu i formie pytania, kiedy powietrze wciśnięte do żył przez igłę dostało się do krwiobiegu i podążało w stronę serca, aby w krótkim czasie wywołać zawał.

- Nie spuściłeś wody. A ja nie cierpię tego smrodu – obcy odpowiedział widząc spojrzenie ofiary, pełne zarzutów i zdziwienia. Tyle mógł dla niego zrobić. Odpowiedzieć szczerze na nieme pytanie.

Ciało ofiary szarpało się coraz słabiej i słabiej, aż życie zanikło całkowicie w tej pustej już za życia skorupie. Obcy mężczyzna delikatnie położył bezwładne ciało na zimnej podłodze toalety. Filipowi już to nie przeszkadzało. Nic mu już nie mogło przeszkadzać.

Smakosz wszedł do kabiny, którą przed chwilą używał świętej pamięci Filip. Oderwał garść papieru toaletowego, podszedł do umywalki i wycisnął z podajnika mydło na papier. Wrócił i bez cienia obrzydzenia wytarł sedes i podłogę wokół. Zdarzało mu się robić już gorsze rzeczy. „Sprzątał” przecież zawodowo. Praca jak każda inna. Z tym, że dzisiaj robił to za darmo i chyba odczuwał przy tym ogromną satysfakcję, chociaż na jego twarzy nie można było dojrzeć ani cienia zadowolenia, czy stresu. Na pewno był skrupulatny i dawał z siebie wszystko wykonując najdrobniejsze czynności.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35