Recenzja książki: Ja, Tituba, czarownica z Salem

Recenzuje: Aleksander Tabor

Czasy polowań na czarownice należą z pewnością do najczarniejszych momentów w całej historii chrześcijaństwa. Procesy czarownic z Peney, Witten czy Salem to te najsłynniejsze; stanowią one jednak jedynie niewielki ułamek całości. Trudno powiedzieć ilu łącznie ludzi straciło życie po oskarżeniach o domniemaną „herezję”, z całą pewnością suma ofiar jest zatrważająca - tylko Niemczech ich liczbę ocenia się na ponad sto tysięcy! Tematyka związana z procesami czarownic przeniknęła także do współczesnej kultury, szczególnie widoczne jest to w przypadku Stanów Zjednoczonych stąd najbardziej znanym procesem jest ten z Salem; tragiczne wydarzenia z małej wioski w Nowej Anglii zainspirowały twórców. Najgłośniejszym dziełem poruszającym ten temat wydaje się być dramat Arthura Millera „Carownice z Salem” (oryginalny tytuł „Crucible”), amerykański pisarz wykorzystuje jednak siedemnastowieczny kostium do tego, aby poruszyć problem swoistego „polowania na czarownice” jego czasów tzn. działalności komisji senatora McCarthy’ego. Maryse Conde dokonała w swojej książce podobnego zabiegu; autentyczna postać pochodzącej z Barbadosu niewolnicy posłużyła pisarce do ukazania alegorii kobiecego losu. Sam proces z Salem jest tu tylko wycinkiem jej życiorysu, elementem niezwykle ważnym, ale jednak tylko elementem. Temat czarownic, atmosfera tamtego okresu pozwala wzbogacić jednak fabułę powieści o takie treści, które idealnie współgrają z założeniami autorki. O losach samej Tituby wiemy niewiele, ot tyle ile zachowało się w dokumentach dotyczących procesu z Salem, szczegóły dotyczące jej losów przed przybyciem do Nowej Anglii, a także te późniejsze są już wytworem wyobraźni Maryse Conde. Ostatni znany fakt dotyczący jej życia to boleśnie trafnie podsumowująca ten tragiczny żywot informacja o tym, że została ona sprzedana w 1693 roku za równowartość utrzymania, oraz kosztów łańcuchów i kajdan… Francuska pisarka rozbudowując życiorys swojej bohaterki nie oszczędziła jej cierpień, gehenna Tituby rozpoczyna się już od momentu narodzin, gdyż jest ona owocem ciąży pochodzącej z gwałtu. Następne lata przynoszą niewolnicy kolejne tragiczne chwile – śmierć matki, samobójstwo przybranego ojca Yao, zgon opiekującej się nią czarownicy Man Yai; życie Tituby to także niekończący się ciąg upokorzeń. Proces o czary i związane z nim osadzenie w więzieniu spowoduje z kolei odejście męża Johna Indiena. Dopiero w końcowej fazie książki Maryse Conde pozwala sobie na wprowadzenie odrobiny optymizmu do opowieści o losach Tituby i umożliwia swej bohaterce powrót na Barbados, gdzie choć jej życie przebiega dalece od ideału to jednak znacznie lepiej niż to miało miejsce w przeszłości. Mówiąc o powieści „Ja, Tituba czarownica z Salem” nie sposób pominąć wątku feministycznego, który w szczególny sposób podkreśla Maryse Conde. Titubę najgorsze przeżycia dotykają właśnie ze względu na fakt, że jest kobietą; z drugiej jednak strony dzięki byciu kobietą potrafi się praktycznie z każdej opresji wydostać. Dzięki naukom Man Yayi poznaje sekrety magii i sił tajemnych, wiedzę której mężczyznom nie dane jest pozyskać. Mówiąc o aspekcie feministycznym powieści należy zaznaczyć, że przedstawiony on został w sposób bardzo zrównoważony, daleki od prymitywnej nachalności. Schemat dobre kobiety-źli mężczyźni w dziele Maryse Conde nie funkcjonuje, choć to jednak z męskiej strony spotyka Titubę więcej złego. Powodem tego wydaje się być jednak bardziej wyraźnie patriarchalna rzeczywistość XVII wieku niż celowy zabieg autorki. Literacka postać barbadoskiej niewolnicy została oddana niezwykle barwnie, choć tragedie jej życia są wynikiem głównie celowych działań wrogo nastawionych ludzi to sama Tituba nie jest tylko i wyłącznie niewinną ofiarę, poddaje się ona emocjom, daje uwodzić namiętnościom, złośliwość czy zemsta to także nie są obce jej uczucia. Tituba jest ufna (czasami aż za bardzo), mimo ogromu krzywd zawsze otwarta na ludzi, a dzięki kilku swoim „małym grzeszkom” znacznie bardziej wyrazista. Osoba Man Yayi uczącej naszą bohaterkę tajników magii wprowadza z kolei do powieści elementy nadprzyrodzone. Tituba naprawdę staje się czarownicą, ale w zupełnie innym znaczeniu niż te zawarte w oskarżeniach purytańskich sędziów z Salem. Magia w powieści Maryse Conde to ścisły związek z naturą i korzystanie ze wszystkich jej tajemnic, które jednak nie każdy może poznać. Czary Tituby wprowadzają do dzieła francuskiej pisarki element fantastyczny i (choć w kontekście ogromu tragedii jakie spotkały Titubę brzmi to niezbyt trafnie) momentami delikatny, wręcz bajkowy klimat…

Kup książkę Ja, Tituba, czarownica z Salem

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Ja, Tituba, czarownica z Salem
Książka
Recenzje miesiąca
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Powrót matki
Danuta Awolusi ;
Powrót matki
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy