Nie było daleko, zresztą w Sandomierzu nigdzie nie było daleko, właściwie z centrum do każdego punktu lewobrzeżnej, głównej części miasta dało się dotrzeć pieszo w piętnaście minut.
A mówili: jedź w Bieszczady. Odpoczniesz.
Ze złem jest jak z wielkim piecem w starodawnej lokomotywie. Jeśli rozpalisz odpowiednio wielki ogień, będziesz sypał węgiel łopatę za łopatą wprost w płomienie, to ciężka maszyna ruszy ospale, szarpnie za sobą wagony złych, podłych uczynków i ruszy w daleką drogę. Im mocniej będziesz dorzucał do pieca, tym szybciej będzie pędzić, aż w końcu nic jej nie zatrzyma.
Pisarze mają kompleks niższości, nikt ich nie chce wciągać do reklam, zerowa rozpoznawalność. Taki Mróz to musiał narąbać chyba ze sto książek, żeby ktoś go kojarzył, a byle gówniara zaśpiewa w telewizji "o ajlowiu bejbe" i jeb! Milionerka po pierwszym kawałku.
Nie było daleko, zresztą w Sandomierzu nigdzie nie było daleko, właściwie z centrum do każdego punktu lewobrzeżnej, głównej części miasta dało się dotrzeć pieszo w piętnaście minut.
Książka: Miasto Mgieł
Tagi: nie było, daleko, w Sandomierzu, nigdzie, centrum, każdy punkt, lewobrzeżna, główna część miasta, pieszo, piętnaście minut