Dziwnie się z tym czuję, że tak bardzo mi się podoba, chociaż kiedyś była groźną starą czarodziejką. Mogła nas zabić! W głębi duszy boję się, że pewnego dnia jej odbije.
Większość dzieci gada, zanim pomyśli. Ona jest inna. Mądra, umie słuchać. Może straciła wspomnienia, ale ma bystry umysł i dojrzałe słownictwo. To rzadko spotykane.
A uczucia? Przychodzą znikąd, po prostu pojawiają się, oplatają człowieka jak pajęczyna, dają szczęście, radość, pożądanie, czasem przynoszą udrękę zazdrości, smutek, ból serca, rozczarowanie, strach przed kolejnym związkiem.
Nie trzeba wielkich słów, by okazać sobie przywiązanie, uczucie, miłość.
Jego tembr głosu, którym mógłby uwodzić, doskonale harmonizował z jego eleganckim, wręcz dostojnym wyglądem. Gdyby był profesorem na jakiejś uczelni, wzbudziłby respekt.
I chociaż mocno broniła się przed wspomnieniami, to nieproszone wciskały się w zakamarki duszy, tłamsiły myśli w głowie, wbijały zimne szpileczki w ciało, jakby nagle w holu spadła temperatura.
Mówiłaś, że partnera kocha się takim, jakim jest, a nie takim, jakiego chcielibyśmy w nim widzieć, czyli ideał naszych pragnień.
Usytuowanie willi zatopionej w pysznej zieleni na wysepce na jeziorze zrobiło na przybyłych ogromne wrażenie. Zachwycał jej ogrom, architektura, a nawet poszarzały tynk, który tylko podkreślał, że to budynek z przeszłością.
Jej uroda raczej nie powalała na kolana, ale i tak przyciągała męskie spojrzenia.
Ciekawość brała górę, ale Lidia starała się na chłodno rozważyć za i przeciw przyjęciu zaproszenia.
Stojąc nad brzegiem jednego z mazurskich jezior, Jeziora Wielkiego, można zobaczyć widniejącą w oddali na nim wysepkę, a na niej wyłaniający się spoza zielonych koron drzew fragment starej, tajemniczej willi, dostępnej tylko wybranym.
Kłamstwem byłoby powiedzieć, że dzięki niej stawał się lepszy – wszakże czarnej duszy nie da się wybielić, zwłaszcza jeśli się nie chce –ale chodziło oto, że ona go… spajała. Tak po prostu. Była wolnością bez samotności, ukojeniem.
Czasami byłam złą kobietą. Niczym sól posypana na rany. Piekłam do żywego i wrzynałam się głęboko. Ale pieprzyć to – pomyślałam. Byłam solą i już!
Pragnęła, jak większość kobiet, motyli w brzuchu i miłości aż po grób. Czekała na księcia z bajki, który oczywiście mógł nigdy nie nadejść.
Gdy ktoś kocha, przeważnie staje się miękki i beznadziejny. Nie ma skorupy, tylko daje się chłostać, a potem płacze i żali się, że mu się nie układa. Nie. To nie dla mnie. Wolałam konkrety. Szybkie zaspokojenie. Odrobina romantyzmu i uniesień, owszem, ale bez przesady.
Dziwnie się z tym czuję, że tak bardzo mi się podoba, chociaż kiedyś była groźną starą czarodziejką. Mogła nas zabić! W głębi duszy boję się, że pewnego dnia jej odbije.
Książka: Wojna cukierkowa. Tom 2. Awantura w salonie gier