Demoniczność wciąga w niesłychane piekło. Piekło na ziemi. Wsysa człowieka jak odkurzacz koty, a ja nie lubię tracić kontroli. Zresztą kto lubi!? Kontrola umysłu, rzecz święta! Trzeba się jednak liczyć z siłami nadprzyrodzonymi.
Życie jest proste. Rodzisz się, rozmnażasz lub nie, umierasz.
Monika nie przypuszczała, że niedługo umrze, a ratownicy medyczni, którzy przybędą na miejsce zdarzenia, będą próbowali pozbierać ją do kupy przez dobrych kilka godzin. Bezskutecznie.
Bo tak jak na przykład wśród lekarzy są obiboki, lenie i brudasy oraz świetni, pełni empatii, talentu i zapału ludzie, tak i wśród księży spotka pan gorliwych kapłanów, kochających Boga i ludzi ponad życie, oraz zwykłe mendy... Tak, tak, nie zawaham się użyć tego określenia. Mendy. Pociesza mnie to, że po śmierci każdy odbierze swoją nagrodę.
Krugły nigdy wcześniej nie był tak blisko śmierci, jak w tamtym momencie. W dodatku był kompletnie nieświadomy, że kostucha nadchodzi, a w zasadzie nadjeżdża. Spotkał ją na przejściu dla pieszych, na które wtargnął w niemal katatonicznym stanie zamyślenia.
Baśka wyszła na zewnątrz. Z daleka zobaczyła Alicję, jak podchodzi do ludzi siedzących na ławkach przed okrągłym placem muszli koncertowej. Miała zgarbione plecy, wyglądała, jakby przez te kilka dni postarzała się o dziesięć lat. Zajda czuła ucisk w sercu. W jej głupim sercu.
Dopiero dziś rano, gdy szykowały się na pogrzeb, Baśka zdała sobie sprawę, że mama strasznie zmarniała. Stara garsonka wisiała na niej jak na wieszaku, sprężysty krok stracił impet, a czerwone policzki jakby spłowiały. Nieubłagany czas przemykał się między jej palcami.
Zemdlał albo umarł, cholera jasna, bo to coś przy szyi to był chyba ślad od dziabnięcia czymś ostrym.
Nie rozpoznać mi tego lasu,
nie szukać znaku na niebie.
Niebo i las ściegami salw
na śmierć zaszyto.
Być może na chwilę przed śmiercią człowiek jest bardziej uważny na otoczenie.
Za dwie lub trzy godziny... a właściwie trudno powiedzieć... na pewno za trzy godziny, a najwyżej za cztery... Powiedzmy, że w ciągu czterech godzin będę martwy.
Nawet najbardziej doświadczeni alpiniści ginęli na szczytach takich jak ten, na który patrzyła. I na który zamierzała się wspiąć. Jedno potknięcie i mogło się to dla niej źle skończyć. Albo jedno pchnięcie... Ta myśl zakradła się do jej głowy nieproszona.
Ostatnio, kiedy wchodziła na górę, ktoś zginął. A teraz nie żył Alain. Wiedziała, że to irracjonalne, ale czuła się tak, jakby była wspólnym mianownikiem. Złym omenem.
Pieniądze zawsze mają znaczenie. Ja wiem, że on teraz nie myśli, ale kiedy wszystko się nie uda, on zostanie beze mnie i bez pieniędzy. Śmiesznie to brzmi. Pieniądze wydają się mieć najmniejsze znaczenie, są takie przyziemne, a jednocześnie stanowią taką granicę między śmiercią a życiem. Niczego nie gwarantują, ale dają nadzieję. Złudną nadzieję.
- Dlaczego się nie broniłaś? - spytałam.
Kirsten zwróciła do mnie swoją bladą, obcą twarz i powiedziała:
- Bo w tym momencie byłam martwa. Nie miałam ciała. Nie miałam rąk, którymi mogłabym się bronić. Nie miałam nóg, którymi mogłabym kopać. A myślami znajdowałam się gdzie indziej.
Demoniczność wciąga w niesłychane piekło. Piekło na ziemi. Wsysa człowieka jak odkurzacz koty, a ja nie lubię tracić kontroli. Zresztą kto lubi!? Kontrola umysłu, rzecz święta! Trzeba się jednak liczyć z siłami nadprzyrodzonymi.
Książka: Ja, Jadwiga K.
Tagi: demon, demoniczność, piekło, ziemia, życie, smierc, cierpienie, Umysł, siły nadprzyrodzone