Opowieści z innych światów - Mroźna Północ (Kira's version)
- Dość szybko się kończą - zauważył.
- Proszę?
- No zobacz, tutaj - wskazał owe miejsce palcem. - Jakby się tutaj urywały.
Dziewczyna przyjrzała się. Musiała przyznać, iż to tego jej brakowało - dalszego szlaku. Zaczęła przypatrywać się wszystkiemu dokoła. Przerażona odkryciem, stwierdziła, iż nie ma najmniejszego pojęcia, co dalej robić.
Przysiadła niedaleko, wpatrując się w las. Miała nadzieję znaleźć w nim odpowiedź. I znalazła coś na kształt podpowiedzi. Znów ujrzała czerwień w lesie. Niewiele myśląc rzuciła się w pogoń. Co prawda okazało się to daremne. I to bardzo. Logika nie mogła się zgodzić z przeczuciem. Wszystko wskazywało na to, iż zabłądziła. Ślady... a raczej ich brak! Jednakże wszystko inne wręcz krzyczało: jesteś w dobrym miejscu!
Poza jednym... a że nie miała pojęcia co to, skrupulatnie ignorowała.
Ponieważ nie znalazła żadnych poszlak, wróciła do Daracha. Wyjaśniła mu, iż coś widziała, jakby znajomego, ale...
Wzruszyła ramionami.
I wydała z siebie wrzask przerażenia. Wydawało jej się, iż kogoś zobaczyła. Darach stał z przodu, od tyłu nikogo nie było. Słyszałaby. A mimo to poczuła klepanie po plecach. Nawet jeśli to Dwain, nie spodziewała się zupełnie. Odwróciła się szybko i...
Nic. Faktycznie nikt tam nie stał. Mogło to być drzewo. A przynajmniej takie wyjaśnienie zaakceptował jej umysł.
Było jej trochę wstyd. Zwłaszcza, że Darach ogarnął wcześniej, co się dzieje i śmiał się z niej teraz. Chcąc wybrnąć z tego dziwnego stanu zażenowania, również zaczęła się śmiać z siebie. Miała wrażenie, iż zrobiła się odrobinę bardziej czerwona, jeśli to możliwe na tym mrozie.