Zgorzkniałość Jagi

Autor: Tysia
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Błagam, pomóż mojemu dziecku! - Zawołała od drzwi, nawet nie siląc się na przywitanie.

- Co się stało? - Trzeźwo zapytała Jaga, patrząc na dziecko, które faktycznie było w dość krytycznym stanie. Właściwie było nieprzytomne.

- Piorun je trafił! - Krzyknęła zrozpaczona kobieta.

- Kiedy? - Jaga zapytała rzeczowo, gdyż wiedziała, że tutaj czas odgrywa wielką wagę.

- Dosłownie przed chwilą. Ludzie chcieli mi ją zakopywać w ziemi, że to pomoże, ale wolałam przynieść ją do ciebie. - Wykrztusiła jednym tchem kobieta.

- I dobrze. Zakopywanie w ziemi nie pomaga. Proszę ją tutaj położyć. - Rzekła Jaga pośpiesznie usuwając ze stołu wszystkie rzeczy i kładąc na niego gruby pled. Kobieta niezwłocznie położyła tam małą. Leżała bez śladu życia, a na jej szyi czerwieniał ślad, niczym narysowana czerwoną kredką mapa naczyń krwionośnych. Jaga wiedziała, że nie ma już czasu. Szybko rozpoczęła resuscytację, mając nadzieję, że dziewczynka jeszcze zacznie oddychać. Trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy - i tak przez kilka minut. Jaga nie miała zbyt dużo siły, ale w takich chwilach zapominała o tym i stawała się silna i niezłomna. Właściwie nie o siłę tutaj chodziło, ale o miarowość, bo dziecko było zbyt małe, aby operacje te wykonywać tak jak na dorosłym. Nie trzeba było uciskać z całych sił, ale tylko tak, aby klatka piersiowa się poruszała. Podobnie wyglądała sytuacja z wdechami. Wreszcie dziewczynka zaczęła oddychać. Najpierw krztusiła się chwilę, a potem wyrównała oddech. W tej chwili kobieta padła przed nią na kolana krzycząc: "Matko Boska, uratowałaś mi dziecko!" I dopiero wtedy wybuchła głośnym, przejmującym płaczem. Jaga rozumiała ją i jej wybuch, ale nie podzielała tych emocji. Owszem chciała, aby mała przeżyła, ale wiedziała, że równie dobrze mogła nie przeżyć. Właściwie sam koniec był jej zupełnie obojętny. Dla niej liczył się tylko moment walki, gdy jeszcze szala się nie przechyliła na jedną stronę i gdy mogła wyrwać kolejną istotę z objęć śmierci. Zdawała sobie sprawę, że nie jest wszechmocna, więc już dawno pogodziła się, z faktem porażki. To dawało jej trzeźwe spojrzenie i opanowanie. Nie zawodziła, nie płakała i nie wpadała w panikę. Po prostu zajmowała się tym, co umiała, wiedząc, że nie zawsze to wystarczy. Tym razem wystarczyło, dziewczynka żyła. Dała jej maści i zioła na oparzenia i właściwie zakończyła jej ratowanie.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Tysia
Użytkownik - Tysia

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2025-10-09 21:11:11