Zgorzkniałość Jagi

Autor: Tysia
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Nie zdążyła jednak jeszcze nic zjeść, gdy znowu usłyszała pukanie do drzwi. Zniecierpliwiona czym prędzej otworzyła, gburowato mówiąc

- O co chodzi?

- Yyyy, jestem z daleka, ale potrzebuję się wysuszyć. Czy mogę na chwilę wejść i się zagrzać? - Zapytał onieśmielony wędrowiec. Jaga spojrzała na niego i dostrzegła czerwony, zakatarzony nos, zziębnięte policzki, krótkie, nieuczesane włosy i duży plecak, przemoczony jak cały jego właściciel. Wędrowiec mógł mieć 40 lat, ale równie dobrze mogło to być 50 lat. Trudno jej było oszacować, dokładnie ile. Właściwie nie miało to dla niej znaczenia. Nie mogła go zostawić w takim stanie. I nie mogła też się nadziwić, że człowiek ten się jej nie boi, tak jak ludzie ze wsi. 

- Możesz. Zatem zapraszam.

Jaga wprowadziła przybysza do domu. Najpierw pokazała mu gdzie jest łazienka. Było to dość proste i surowe pomieszczenie, bez bieżącej wody. Czysta woda była przygotowana w wiaderku, bo Jaga zawsze dbała, by co dzień przynieść ją ze studni. Łazienka posiadała metalową miskę do mycia, sedes, dwa czyste ręczniki, szlafrok, szampon i kostkę mydła. Ten prosty zestaw w zupełności wystarczył wędrowcowi, aby doprowadzić się do porządku. Po chwili wyszedł umyty i szczelnie zawinięty w szlafrok. W rękach trzymał mokre, przeprane już ubrania.

- Gdzie mogę je powiesić? - Zapytał.

- Tutaj mam sznur na ganku. - Oznajmiła Jaga pokazując mu miejsce. Nie wyręczała go, ani nie proponowała pomocy. Uznała, że jeśli miał odwagę do niej przyjść, to musi mieć też determinację, aby zająć się swoimi rzeczami. Gdy tylko rozwiesił ubrania, przyszedł do kuchni. Jaga właśnie spożywała śniadanie. Zapytała, czy zje razem z nią, a gdy łakomie skinął głową, powiedziała, aby się częstował. Na stole znajdowały się wszystkie poranne dary, a oprócz tego bochen chleba i dwa kubki naparu. Bez zastanowienia sięgnął po jeden z nich i zaczerpnął duży łyk. Jaga pomyślała, że albo jest nierozsądny, albo odważny, aby tak pić bez zastanowienia, to co mu podaje. Od razu tego pożałował, bo herbata była jeszcze gorąca. Nie wiedząc co zrobić, szybko skoczył do okna, otworzył je na oścież i wypluł całą zawartość ust. Następnie zamknął okno i z powrotem usiadł. "Jednak nierozsądny" - zdecydowała w głowie Jaga.

- Przepraszam, ale chyba zapomniałem się przedstawić. Jestem Bożydar, a ty? - Zapytał.

- Jadwiga, ale wszyscy mówią na mnie Jaga. - Odrzekła

- Rozumiem, ale czy ja mogę mówić Jadwiga? - Zapytał patrząc w jej oczy. Dziwnie to brzmiało i dla Jadwigi był to dość niecodzienny obrazek. Oto przychodzi do niej przybysz i nie tylko się jej nie boi, nie tylko nie czuje skrępowania, ani onieśmielenia, ale wręcz wpatruje się w nią i nie boi kontaktu wzrokowego. Mimo to wszystko zgodziła się, bo i tak nie zamierzała go długo gościć. Śniadanie zjedli we względnym spokoju. Rozmowa o tyle się kleiła, że Bożydar koniecznie chciał wiedzieć, czym Jadwiga się zajmuje. Zdziwił się, że zajmuje się tylko wyrobem lekarstw i że daje radę z tego wyżyć. Sam opowiedział o sobie tylko tyle, że od kilku tygodniu wiedzie życie wędrowca i poznaje coraz to nowe miejsca i ludzi. "Czyli niebieski ptak, pierdzielony hipis, co nie umie zająć się pracą, ani własnym życiem" - Podsumowała w myślach.

I choć nie miała dziś ochoty wychodzić na pole, postanowiła jednak wyjść. To była dla niej lepsza opcja niż siedzenie w jednym pomieszczeniu z tym dziwnym, nieodpowiedzialnym człowiekiem. Przyniosła świeżą wodę do kuchni i łazienki i postanowiła spróbować jednak naprawić te dziury w dachu. Gdy wynosiła drabinę z szopki, Bożydar wyjrzał z domu:

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Tysia
Użytkownik - Tysia

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2025-10-09 21:11:11