Bo miłość nie jest taka prosta. Każdy ma sumienie. Tom 3, część 1.
-A kto nauczył cię takiej zasady?- Spytał Charlie starając się zachować powagę.
-To nie zasada tylko samo życie. Dużo o tym rozmawiamy.- Odezwała się Emilka.
-Aż boje się myśleć, co z was wyrośnie.- Powiedział Charlie lekko zaskoczony i rozbawiony postawą córki. Kiedy już wszystko zostało uzgodnione i Daron został pod opieką Angeliki, Roxana, Mike i Charlie ruszyli na spotkanie.
***
Zajechali pod wskazany adres. Był to nieduży dom na obrzeżach miasta. Niezwykle elegancki z pięknym podjazdem, kutym ogrodzeniem i niewielkim ogrodem. Ogrodzenie wyglądało dość dziwnie. Poza kutymi bramami co kawałek występował mur a oprócz tego przy bramach które miały gęste pręty posadzono wysoki żywopłot. Dawało to wrażenie jakby ktoś chciał się odgrodzić od pozostałych i ukryć.
-Jakoś mnie to za bardzo nie dziwi.- Rzekł Charlie.
-Biedny nie byłby w stanie wykupić sierocińca.- Nieco ironicznie podsumowała jego słowa Roxana:
-Raczej przekupić burmistrza.- Wszyscy wiedzieli, że od dawna zacierał ręce na teren sierocińca. Nagle postanowił odpuścić i oddać prawa własności. Oczywiście nie za darmo ale jednak było to zastanawiające. Stanęli przed pięknie rzeźbionymi drzwiami i zanim zadzwonili Mike powiedział do Roxany:
-Pamiętaj aby się nie denerwować. Jeśli będzie coś nie tak, zaraz masz mi o tym powiedzieć.- Wciął się Charlie.
-Masz dwóch mężczyzn ze sobą, więc wiesz co robić.- Chodziło mu o to, że obaj będą jej bronić. Jeśli argumenty nie wystarczą zawsze istnieje drugie rozwiązanie. Roxana nacisnęła dzwonek a po chwili w drzwiach stanęła kobieta około sześćdziesiątki, bardzo elegancka. Gustownie ubrana, z blond włosami spiętymi w kok i mocnym makijażem, choć nie przesadzonym.
-Dzień dobry.- Powiedziała i dłonią wskazała by weszli. Mike zaczął mówić o tym kim są i po co przyszli ale kobieta przerwała mu i powiedziała:
-O wszystkim wiem. Proszę za mną.- Szli długim holem, który odzwierciedlał majętność właściciela. Wszędzie stały ciężkie meble, ręcznie rzeźbione z drogiego drewna. Ściany były białe co dawało ostry kontrast do reszty. Wisiały na nich obrazy, głównie z epoki baroku. Pozostałe szczegóły dopełniały rzeczy zrobione ze złota i brązu. Gdy w końcu przemierzyli przez całą długość domu kobieta zatrzymała się i otworzyła przed nimi drzwi do dużego pokoju, utrzymanego w podobnym szyku jak reszta domu.
-Proszę usiąść.- Wskazała im miejsca.
-Życzą sobie państwo coś do picia?- Tylko Roxana poprosiła o wodę, bo z nerwów zaczynało zasychać jej w gardle.
-Pan domu zaraz do państwa zejdzie.- Oznajmiła kobieta. Charlie od razu wymienił spojrzenie z Mikem. Obaj pomyśleli o tym samym, że właściciel ma przerost ego nad treścią.
-Niech się pospieszy, bo nie zamierzam tu tkwić cały dzień.- Mruknął Charlie. W tym właśnie momencie do pokoju wjechał na wózku starszy mężczyzna. Wózek był pchany przed bardzo postawnego mężczyznę, którego Roxana od razu rozpoznała. Mężczyzna na wózku nie wyglądał za dobrze ale i jego po chwili rozpoznała. Chwyciła Mikea za dłoń i ścisnęła mocno. Spojrzał na nią a ona na niego. Zrobiła się blada.
-Co się dzieje?- Zapytał przestraszony.
-To Hoffman.- Powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
***
-Cieszę się, że mnie pamiętasz.- Odrzekł.
-Zachariaszu, możesz odejść.- Postawny mężczyzna wyszedł posłusznie.
-Dlaczego znów musiałeś pojawić się w moim życiu?- Rzuciła oskarżycielsko.
-I po co te nerwy? Musisz dbać o siebie, czy nie?- Ciąża Roxany była już dobrze widoczna. Spojrzała na niego morderczym wzrokiem i odetchnęła cicho. W tym jednym przyznała mu rację ale nie wiedziała czy będzie w stanie spokojnie rozmawiać.
-Czego od nas chcesz?- Spytał Mike.
-Ja od was? To wy przyszliście do mnie.- Odparł ze spokojem, który był drażniący.