Bo miłość nie jest taka prosta. Tom 1, część 4.
-Może szybki obiad na mieście?
-Jestem za.- Tak też się stało. Zajechali do małej restauracyjki i zamówili jedzenie. Podczas obiadu Mike widział, że Marika jest inna niż zawsze. Kiedy zapytał ją o to wymyśliła jakiś powód, który wydał się dość sensowny więc nie pytał więcej. W drodze powrotnej zaczęła się robić nieco nerwowa. Ale panowała nad tym. Weszli do mieszkania i każde udało się do swojego pokoju. Marika jeszcze upewniła się, że Roxana jest w mieszkaniu i przeszła do działania.
-Może gdybym zamknęła ich w nocy, przyniosło by to lepsze skutki.- Uśmiechnęła się do siebie cicho chichocząc.
-Ale nie ma co czekać.- Cicho wyciągnęła klucz z drzwi pokoju Mikea, kiedy ten wyszedł na chwile. Przełożyła go od zewnątrz aby był przygotowany. Stwierdziła, że jeśli zamknęła by ich w pokoju Roxany, ta na pewno miałaby przy sobie klucz zapasowy. Chwile po tym jak Mike wrócił do siebie, weszła jakby nigdy nic i zapytała:
-Jak się czujesz?- Ten akurat przebierał się. Ubierał już koszulkę gdy wchodziła.
-Dobrze. Ale zaczynam mieć dziwne wrażenie, że z tobą nie wszystko jest w porządku.
-Ze mną? Skąd. Mam się świetnie. Wybierasz się gdzieś?- Zobaczyła, że pakuje swoją torbę na treningi.
-Za chwile jadę do Filipa, idziemy na siłownie. Doszedł do wniosku, że nieco się zaniedbał i musi dojść do formy a samemu mu się nie chce.- „Wychodzi. Trzeba działać szybko!” Pomyślała Marika. Poszła do pokoju Roxany. Nie miała czasu wymyślać, szła na żywioł. Zapukała i weszła.
-Potrzebuje twojej pomocy!
-Co się stało?- Gdy weszła Marika, Roxana czesała się. Zastygła słysząc jej przerażony ton głosu.
-Chodź. Musisz mi pomóc. W pokoju Mikea.. no, musisz to zobaczyć!- Nie podobało się jej to co usłyszała ale rola jaką odegrała Marika zaniepokoiła ją.
-Marika, spokojnie. Powiedz najpierw o co chodzi.- Gdy już stanęła na progu pokoju Mikea Marika musiała to zrobić. Delikatnie ale skutecznie wepchnęła Roxanę do pokoju. W tym momencie drzwi zamknęły się i słychać było jak przekręca klucz. Mike spojrzał na Roxanę zdziwiony i niemało oszołomiony tym co się działo.
-O co tu chodzi?- Rzuciła dość niemiło jakby to wszystko było winą Mikea.
-O to samo mógłbym zapytać ciebie. Marika!- Zza drzwi krzyknęła.
-Nie wypuszczę was stąd dopóki ze sobą nie pogadacie i nie wyjaśnicie wszystkiego!
-Co ty gadasz?! Oszalałaś?
-Otwórz te drzwi.- Roxana szarpnęła za klamkę.
-Marika do jasnej cholery!
-Nie. Macie się pogodzić! Tak nie może być dłużej! Otworze dopiero gdy zaczniecie ze sobą rozmawiać.- Roxana głośno wypuściła z siebie powietrze.
-Zabije ją.
-Marika, dobrze wiesz, że zaraz wychodzę. Filip na mnie czeka!- Szybko odpowiedziała.
-Jeśli kocha to poczeka.
-Marika!- Krzyknął.
-Marika, w tej chwili otwieraj te drzwi! To przestaje być śmieszne.- Roxana była coraz bardziej zła.
-Robię to dla waszego dobra. Swojego również!
-Dla własnego dobra, otwórz drzwi, bo będzie z tobą źle!
-Wiedziałem, że ona coś kombinuje.- Wkurzony podszedł do łóżka, usiadł chcąc pojąc co się tak właściwie dzieje a Roxana podeszła do szafki przy łóżku i otworzyła małą szufladkę. Zaczęła w niej gmerać.
-Niech to szlag!- Patrzył co robi. Sam myślał jak się uwolnić z tej sytuacji.
-Sporo przeklinasz gdy się zdenerwujesz.
-Nie zamierzam z tobą rozmawiać na ten temat.- Dalej szukała czegoś zawzięcie.
-Wyjmowałeś stąd jakiś klucz?- Powiedziała z pretensją.
-Tej szuflady nawet nie otwierałem.- Zamknęła szufladę z łoskotem. Znów krzyknęła.
-Marika! Bo pożałujesz tego!- Dało się usłyszeć wesołe:
-Nie słyszę!- Najprawdopodobniej z salonu. Zapewne siedziała tam i ich pilnowała. Zezłoszczona Roxana usiadła na fotelu naprzeciw Mikea. Ten nie mógł tak siedzieć i nic nie robić. Wstał i spróbował przegadać Marice do rozsądku.