Bo miłość nie jest taka prosta. Tom 1, część 5.

Autor: art_roxana
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Kto tu jest?- Zapytał.

-Harry to prawda?- W jej oczach pojawiły się łzy.

-Roxana?

-Proszę powiedz, że to nie prawda.- Usiadła obok niego, chwyciła jego dłonie i patrzyła na niego.

-Skąd wiesz?- Przytuliła przyjaciela.

-Roxana, nie płacz.- Harry sam nie był w najlepszym stanie psychicznym. Nie wspominając o fizycznym.

-Ale jak to się stało? Dlaczego?- Po chwili wziął głęboki oddech i zaczął jej opowiadać.

-Od przeszło miesiąca dorabiałem na budowie.

-Wiem, wspominałeś ale co się stało?- Patrzyła na Harrego, który miał teraz opatrunek na twarzy.

-Nie pytaj o szczegóły, po prostu dostałem wapnem po oczach. Z własnej głupoty.

-Nie mów tak.- Przerwała mu.

-Ale przecież sama widzisz, że nie widzę.- W jego głosie było słychać ironie.

-A co na to lekarze?

-Roxana… Lekarze.- Rzucił z pogardą.

-Opatrzyli co mieli opatrzyć. Przepisowo przytrzymają mnie tu jeszcze kilka dni. Potem będę musiał załatwić sobie opiekę.- Wziął oddech i zmienionym głosem dodał:

-Będę ślepy już do końca.- Czuła jak ścisnął jej dłoń.

-Nie będziesz. Słyszysz? Wszyscy się postaramy aby zrobić co tylko się da.

-Tyle, że…

-Cicho już.- Przytuliła dłoń przyjaciela do swojej twarzy. Po chwili dodał.

-Kiedy pielęgniarki przychodzą na zmianę opatrunku i podanie leków, ciągle coś wspominają o domu opieki.

-Co to za dom? I od kiedy jesteś w szpitalu?

-Leżę tu już kilka dni.

-Nic nie wiedziałam.

-Bo nie chciałem was informować. Charlie układa sobie życie, ty masz swoje. Nie potrzeba wam więcej trosk.

-Harry!- Zdenerwowało ją to.

-Taka jest prawda. Gdybym nie potrzebował pomocy przy doniesieniu kilku dokumentów, nie zadzwonił bym do Charliego.- Było jej przykro, że nie chciał jej poinformować o tym co się stało.

-On od kiedy wiedział?

-Od wczoraj. Prosiłem by ci nie mówił, ale jak widać.

-Dobrze zrobił. Inaczej nie wybaczyła bym ani tobie ani jemu.- Zapadło milczenie, które przerwała ponownym pytaniem.

-Co z tym domem opieki?

-Znajduje się w sąsiednim mieście. Jest tam dwudziesto cztero godzinna opieka. Prowadzą tam też rehabilitacje. A takich jak ja na nowo uczą jak się odnaleźć w środowisku.

-Chcesz tam pojechać?- Spytała niepewnie i dodała szybko:

-Ja mogłabym się tobą zająć.- Stanowczo odparł:

-Roxana. Nie chce nikomu kraść życia a tak by się stało.

-Co?- Już miała zamiar się z nim kłócić ale powiedział wtedy:

-Nie. Już podjąłem decyzję i złożyłem dokumenty.- Po jej policzkach płynęły łzy. Mimo, że starała się aby nie wiedział, że płacze i tak się domyślił.

-Nie płacz mała.- Zwracał się tak do  niej kiedy byli młodsi.

-Nie płacze.

-Mnie nie oszukasz. Oślepłem ale głupi nie jestem.- Ciągle trzymając jego dłoń zaczęła.

-Wiesz, że cię kocham.

-Wiem i ja ciebie tak samo.- Chodziło oczywiście o miłość, która powstaje pomiędzy bratem i siostrą. Choć w rzeczywistości rodzeństwem nie byli, nie przeszkadzało im, że nie łączą ich więzy krwi. Łączyło ich coś dużo większego, silniejszego. Cała czwórka była po prostu wyjątkowym rodzeństwem.

-Obiecaj mi, że nie będziesz się o mnie zamartwiać.

-Nie.- Cicho westchnęła.

-Obiecaj.- Nalegał.

-Postaram się, jakoś. Mam nadzieje, że przed twoim wyjazdem jeszcze się zobaczymy. Nie wyjedziesz bez pożegnania?- Upewniła się.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
art_roxana
Użytkownik - art_roxana

O sobie samym: Pisanie to moje hobby, nie zawsze wychodzi idealnie. Chętnie wczytuję się w opinię innych. Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania. Szanuję to i chcę, aby inni szanowali moje.
Ostatnio widziany: 2024-02-25 16:54:12