Bo miłość nie jest taka prosta. Tom 1, cześć 6.

Autor: art_roxana
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Moja droga Roxanno, wiem, że potrzebujesz czasu, dlatego daje Ci jeszcze szansę. Jestem człowiekiem cierpliwym. Kiedy przemyślisz już co zrobisz, chętnie się z Tobą spotkam. W poniedziałek o dwunastej w moim domu.

P.s. Przesyłam dla Ciebie drobną zaliczkę aby Cię zachęciła. H.

Sięgnęła jeszcze raz do dużej koperty i wyciągnęła z niej plik banknotów. Nie liczyła dokładnie ale było ich sporo. Kwota na pewno była liczona w tysiącach. Rzuciła tym przed siebie. Była bezsilna przez co wpadała w złość. Nie chciała tego ale nie widziała też innego wyjścia. Mogła jeszcze tylko raz spróbować z nim porozmawiać. Nic więcej. Włożyła pieniądze do torby a list został na biurku.

***

Dzień zapowiadał się dość ładny. Wszyscy byli dość mili jak na poniedziałkowe przed południe. Nawet kłótnia z Pawlickim nie zdenerwowała zbytnio Mikea. Wysłuchał co miał wysłuchać a jego szef naprodukował się kolejnych, wymyślonych uwag. Mike przestał się przejmować tym kiedy zauważył, że Pawlicki najprawdopodobniej nawet nie czyta tego co mu przynosi. Kilka dni temu oddał mu część próbnego numeru na przyszły miesiąc. Poprawił w nim tylko kolor czcionki i odcień zdjęcia do którego był kierowany a szef był zachwycony. Mimo, że wcześniej lista uwag była tak długa, że Mike przestał ją zapamiętywać mniej więcej po połowie tego co mówił. Kiedy nadszedł czas na przerwę, zaszokował go jeden fakt. Marika nie wpadła do jego biura. Nie było to naturalną rzeczą. Wręcz nienormalną. W pokoju socjalnym też jej nie było. Spytał więc Lindę, koleżankę z pracy.

-Co się dzieje z Mariką?

-Coś mówiła o jakiejś wizycie. Wyszła dziś wcześniej.- Powiedziała zupełnie bez przejęcia.

-Nic mi nie mówiła.

-Jeśli potrzebujesz pomocy, to ja chętnie ci pomogę.- Skwitowała to bardzo zmysłowym usmiechem.

-Nie, nie trzeba.- Zrobił sobie kawę i wrócił do swojego biurka. Chwilę jeszcze myślał, co mogło być powodem wcześniejszego wyjścia Mariki.

***

Podjechała taksówką i wysiadła pod ogromną bramą, która prowadziła do dużego domu wraz z basenem i pięknym ogrodem otoczonym kutym ogrodzeniem. Weszła po marmurowych schodach a drzwi otworzył przed nią dobrze jej znany Zachariasz.

-Pan Hoffman już pani oczekuje. Jest w swoim gabinecie.- Wiedziała gdzie ma iść. Choć jej pracownia była z drugiej strony budynku, bywała już kilka razy w gabinecie u szefa. Poszła tam i zapukała. Weszła.

-Witaj kochana.- Powiedział widocznie cieszac się na jej widok.

-Proszę sobie nie pouchwalać.- Odparła zimno jednak uprzejmnie.

-Widzę, że jesteśmy dziś w bojowym nastroju. A niepotrzebnie.- Nieco zmieniła ton głosu.

-Panie Hoffmanie.

-Dobrze wiesz, że możesz się zwracać do mnie po imieniu.- Wtrącił.

-Ale chce by zostało tak jak mówię.

-No dobrze, słucham cię. Przemyślałaś już?

-Nie chce brać w tym udziału. Tu są pana pieniądze. Nie chce ich.- Westchnął głośno jakby był znudzony.

-Dalej uparta jak mała dziewczynka. Dobrze wiesz, że mnie się nie odmawia.

-Proszę.

-Ależ moja droga, nie o to mi chodziło. Nie chce byś się przede mną płaszczyła. Podziwiam twój temperament i charyzmę.

-To co mam jeszcze zrobić?- Miała nadzieje, że za chwilę zmięknie i da jej spokój.

-Zrób to, o co cię poprosiłem. Potraktuj to jako zadanie ekstra. Możliwość na premię. A potem będziesz pracować tak jak wcześniej.- Rzuciła mu pieniądze i krzyknęła mając już dość.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
art_roxana
Użytkownik - art_roxana

O sobie samym: Pisanie to moje hobby, nie zawsze wychodzi idealnie. Chętnie wczytuję się w opinię innych. Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania. Szanuję to i chcę, aby inni szanowali moje.
Ostatnio widziany: 2024-02-25 16:54:12