"Po stronie cienia" - VIII

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

             Czuję, że mój namysł nad swoją śmiesznością muszę ubrać w szatę rozumnego pogodzenia się z rolą błazna.

            A może, to tylko moje dążenie do tego, by dusza uwięziona w ciele Joanny, ogarnęła  większą część mego jestestwa swym skrzydłem; by zrozumiała, pogłaskała, i wybaczyła?

            …Tylko co?

 

2.

 

            W Bytomiu byłem przed południem. Siedziałem teraz w pokoju na kanapie.

            Czy Joanna się nudziła? Nie powinna się nudzić. Podążała przecież za zapachem mężczyzny, by wylądować w jego objęciach. Nie była rozwiązła. Ale zawsze docierała do celu, który niezmiennie się pojawiał za sprawą jej głodnego, pięknego ciała. Gdyby Leszek nie chlał, Joanna by nie pomyślała o innym mężczyźnie. W przypływie szczerości wyznała mi kiedyś, że w łóżku jest dobry.

            Teraz Leszka nie było. Pracował, czy też nie pracował; w każdym razie, znowu pił. Joanna wyrzuciła go z domu, na odchodne  drapiąc mu twarz paznokciami. Potem wywaliła jego rzeczy przez okno w pokoju.

            Siedziałem na kanapie i patrzyłem jak z napiętą uwagą, ostrożnie robiła sobie oczy. Duże, prostokątne lustro w brązowej ramie, zdjęła ze ściany przy szafie i teraz stało ono na kanapie oparte o ścianę przy oknie. Joanna klęczała na kanapie z napiętą pupą, to unosząc ją znad łydek i pięt, to na nie opadając. To zbliżała się do lustra, to znowu oddalała. W palcach trzymała szczoteczkę do rzęs i nią je muskała. Chyba samotne musiały być te rzęsy, świadome tego, że są tylko dodatkiem, pięknym akcentem dla dużych, brązowych oczu. Joanna hipnotyzowała nimi mężczyzn. Dlatego musiała dbać o ich porażającą wyrazistość, i głębię. Wiele czasu im codziennie poświęcała. Moje częste pytania do niej o to, co teraz robi, gdy  telefonowałem, również często spotykały się z odpowiedzią, że właśnie robi sobie oczy.

            Jej dwadzieścia dwa lata były otwarte na świat. I ten świat koniecznie musiał przeglądać się w jej oczach, podobnych do egipskich, na freskach ukrytych w głębi grobowców możnowładców i w piramidach królów.

            Tak więc, i lustro, świat, i ja – byliśmy skazani na samotne ich  podziwianie.     Piękno zawsze jest samotne. Więc i Joanna  - pomimo świadomości roli jaką mają jej oczy w penetracji mojej nimi fascynacji, i  fascynacji nimi innych mężczyzn, jak i świadomości tego, że budzą one zawiść kobiet – też była strasznie samotna.

            Była poetką, szamoczącą się udręką z braku świetlanej miłości, bo miłości codziennej miała po dziurki od nosa; brakowało jej męskiego ramienia z hartowanej stali, ale i łagodnego, któremu mogłaby zaufać; oddać się takiemu mężczyźnie pod opiekę, zawierzyć mu, no… całą duszą pokochać.

            Moja Kochana Zła Kobieta mnie nie dostrzegała. Nie roszcząc sobie prawa do bycia jej stalowym idolem, chciałem by dostrzegła moją cichą i wytrwałą nad nią opiekę.

            Siedziałem na kanapie znudzony jej przydługa uwagą skupioną na swych rzęsach. I smutno zerkałem na jej pupę, unoszącą się i opadającą na łydki i pięty. Ta pupa ubrana była w spodnie dżinsowe, jasno-niebieskie, trochę wytarte; opięte na grzesznych pośladkach. Mój smutek przeplatał się z nieokreślonym żalem.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38