Świat Ojczysty: Rozdział I Część 2

Autor: kleve
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

        — Przecież to bezprawie! — oburzył się Green. Właściciel pojazdu spojrzał na niego badawczo.

        — Tak. Łamano nasze prawo na każdym kroku. Z czasem przyłączyli się do nich również właściciele farm. Nie mogli sprostać konkurencji z ogromnymi korporacjami. Część z nich zbankrutowała i popadła w biedę. Zasilili i tak spore już grono bezrobotnych i bezdomnych błąkających się po ulicach pierwszych miast.

        — To straszne… — wyjąkał dziennikarz.

        — Niestety takie są fakty. Mars jest specyficzną kolonią. Jest daleko od Ziemi, więc z kłopotami musiała sobie radzić na bieżąco i…

        — … sama — dokończył za ambasadora. Ten przytaknął.

        — Zgadza się. I tak błędne koło się zamknęło. Koloniści zrzekali się swoich rodowitych obywatelstw jeden po drugim i przyjmowali marsjańskie. Stali się Marsjanami.

        Wciąż jechali, ale zrobiło się już spokojniej. Niepokojeni już przez nikogo zbliżali się do dzielnicy, gdzie znajdowała się Brytyjska Ambasada. Christopher Green zanotował coś w swoim cyfronotesie i wyłączył telefon.

        — Dziękuje, panie ambasadorze — uśmiechnął się. — Wyszedł nam chyba jednak mały wywiad.

        Smith roześmiał się i spojrzał na zegarek.

        — Tak, chyba tak. Za jakieś piętnaście minut będziemy na miejscu.

        — Tłum się rozszedł — zauważył Green.

        — Jesteśmy już prawie w dzielnicy senackiej. Tutaj znajdują się domy senato-
rów i ambasady. No i co najważniejsze kontrolę tutaj mamy w zupełności my. Teren pilnuje wojsko, a nasi przeciwnicy nie chcą się narazić na otwarty konflikt z prawem.
        Sir Walter zakołysał się z zadowoleniem na tylnym siedzeniu samochodu. Widać, że im bliżej był swojego domu, tym czuł się pewniej. Green zaś z krótkiej rozmowy dowiedział się sporo o Marsie i jego sytuacji. Bezwątpienia to miejsce było pod każdym względem inne od tego, co widział do tej pory w swoim życiu. Nie miał wątpliwości, że pobyt tutaj, chociaż krótki zmieni jego światopogląd.

        Samochód na chwilę zatrzymał się. Sir Walter Smith rozkazał wsiąść ochronie do drugiego pojazdu jadącego za nimi, stwierdzając, że nie będą oni już dalej potrzebni. Jak tylko czterech mężczyzn wsiadło do środka, ponownie ruszyli. Po dziesięciu minutach dotarli prawie na miejsce.

        Oczom Greena ukazał się wysoki na pięć metrów mur. Bramę zaś zagradzał wojskowy transporter opancerzony. Obok niego stało kilku żołnierzy z bronią w ręku. Młody dziennikarz „The Daily Mirror” pierwszy raz widział ją z tak bliska.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kleve
Użytkownik - kleve

O sobie samym: Wielbiciel literatury, który interesuję się historią i sztuką. W wolnym czasie od pracy siedzi nad książkami oraz pisze. Ogólnie ciekawi mnie wszystko co ma w sobie nutkę pasji i kreatywności. A prywatnie? Kiedyś student, obecnie szczęśliwy facet mieszkający za granicą. I niech tak zostanie.
Ostatnio widziany: 2014-03-20 19:11:34