A ten kosz? By³ dla nas wa¿ny nawet nie ze wzglêdu na aktywno¶æ fizyczn±. By³ po prostu kolejnym elementem naszego zgrywania siê i integrowania. Wspó³granie na boisku przek³ada³o siê na wspó³dzia³anie w codziennej s³u¿bie.
Bo tak szczerze, z jej [statystyki] punktu widzenia, czym by³a ta sprawa? Ledwie jednym maleñkim punkcikiem lub jego brakiem. Nam jednak takie odpuszczone, nierozwi±zane sprawy siedzia³y potem na sumieniach.
Jaki¶ m±drala z telewizji powiedzia³ kiedy¶, ¿e ludzie wstêpuj± do policji, by za pomoc± munduru staæ siê autorytetami na ulicy i zyskaæ spo³eczny szacunek. Mocno mnie to, pamiêtam, ubawi³o. Pewnie w³a¶nie z tego szacunku w ¶wiadomo¶ci spo³ecznej funkcjonujemy jako psy, a wdziêczna m³odzie¿ pisze na murach HWDP. Takie ko¶lawe graffiti to przecie¿ prawie jak pomnik zas³ug.
Wchodzi ksi±dz, ruszaj± organy i siê zaczyna. Wstajemy, otwarcie, rytua³y, powitanie. - Witam wszystkich tych, którzy przyszli z w³asnej woli, i tych, którzy zawitali dzi¶ do ko¶cio³a s³u¿bowo. - zagaja pyzaty klecha, a wszyscy na mnie. Kto¶ pokaza³ na mnie palcem, kto¶ co¶ warkn±³. A ja? Nic, niewzruszony, obejrza³em siê, jakbym sprawdza³, czy to za mn± akurat nie usiad³ ten Judasz esbecki.
Kto¶ w kontek¶cie prawdziwych czworonogów powiedzia³, ¿e nie ma z³ych psów, s± tylko ¼li panowie. I choæ w przypadku policjantów z³e psy siê zdarzaj±, generalnie powiedzenie to pozostaje w mocy.
Policja to w³a¶nie s³u¿ba.
Psie imiona rzadko s± dowodem uznania, zwykle bior± siê z przypadku, z gadania w przerwach, a potem przyklejaj± siê niczym mokry strzêpek gazety do podeszwy buta.
Zale¿a³o mi na tym, by wiedzia³y, ¿e ka¿dy z nas, wychodz±c na s³u¿bê, idzie do ludzi, którym na nim zale¿y. I którzy w razie potrzeby stan± przy nim i go nie zostawi±.
Zdanie o cz³owieku, z którym ma siê pracowaæ i na którym trzeba polegaæ, najlepiej wyrobiæ sobie samemu.
(...) ¦ródmie¶cie trzyma³o siê razem niczym jedna wielka patologiczna rodzina. Wszystkie dzieciaki by³y wspólne i mo¿na by³o od s±siada dostaæ zarówno jab³ko, jak i po¶lizgowym przez ³eb. Gdy jaki¶ dobry ch³opak szed³ do pierdla, reszta dba³a o rodzinê, bo przecie¿ wiadomo, dzi¶ ten wpada za w³am, jutro tamten za rozbój - nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejny dzieñ.
A ten kosz? By³ dla nas wa¿ny nawet nie ze wzglêdu na aktywno¶æ fizyczn±. By³ po prostu kolejnym elementem naszego zgrywania siê i integrowania. Wspó³granie na boisku przek³ada³o siê na wspó³dzia³anie w codziennej s³u¿bie.
Ksi±¿ka: Bezpañski. Ballada o by³ym gliniarzu