Fizyka na mecie
Basia Sobas oczywiście nie poznała własnego taty, pana Sobasa, który ewidentnie miał w sobie coś z psychola i fizycznie był niezwykle
podobny do Basi Sobas. Siedział rozparty w fotelu przed telewizorem i sączył czerwone wino, a mama Sobas z ciocią Alą Sobas pobożnie pobrzękiwały garnkami w kuchni.
Fadi i Angelina przezornie zostali w przedpokoju. Basia Sobas wkroczyła prosto przed oblicze wykończonego całotygodniową harówą taty Sobasa.
- Co to za czupiradło?! – wykrzyknął na widok swej jedynej pociechy.
- Moje dredy? - przypomniała sobie o zmianie fryza Basia Sobas - Są wykurwiste! Co staruszq?
Tata Sobas od strzała dostał piany.
- Co ty sobie wyobrażasz gówniaro jedna? – wykrzyknął - Wynoś mi się z tego domu! Ja nie mam córki!
- Cmoknij mnie w pompkę stary pierniku! - bezczelnie się odcięła Basia Sobas. – Biorę swoje graty, nikt by nie wytrzymał w tym psychiatryku.
Słysząc te słowa, ciocia Ala niczym pancerny czołg wyjechała z kuchni i mlasnęła Basię Sobas w głupawą gębę.
- Wynoś się stąd natychmiast! - huknęła gromkim basem - Nie masz tu żadnych swoich rzeczy, nie ty na to zarabiałaś!
Co było robić? Zhańbiona Basia Sobas poczyniła szybki odwrót. Trzasnęły drzwi. Fadi i Angelina z ulgą opuścili ten dziwny lokal. Basia Sobas rozcierała piekący policzek, ciocia Ala Sobas to miała przyłożenie. Schodzili dziarsko po schodach, gdy naraz jakaś postać pochwyciła Basię Sobas i wcisnęła jej w rękę banknot oraz ładowarkę do komórki. Była to zapłakana mama Sobas.
- Masz córeczko, idź do Gosi Gil, mówiłam jej, że dzieje się coś złego i możesz do niej przyjechać... Muszę już wracać - zachlipała mama Sobas i poczęła się
mozolnie wspinać po schodach na górę.
Fadi i Angelina czekali pod blokiem.
- Aangie - zakrzyknęła po krzysiowemu S Basia Sobas - to gdzie ja kurna teraz kwadrat znajdę?
- Jaa, ona mówi centralnie tak samo jak Krzysiu S - oznajmiła Fadiemu Angelina.
- Nie wiem, nie poznałem Krzysia S - odparł Fadi, mulat o beduińskich rysach – I cholera nie rozumiem o czym od wczoraj jest mowa!
Zignorowano go, bo szafirowa Nubira podjechała na krawężnik przed nimi. Wszyscy w największych zawiasach skupienia ziorali cierpliwie, któż to z niej wysiądzie. Intuicja ich nie zawiodła. Z auta wyskoczyło czerwonolice dziewczę o bezbarwnych włosach i okrągłych niebieskich oczach. Przystrojona była w nobliwe dżinsy i bluzeczkę z kołnierzykiem. Jakże inaczej na tym tle prezentowała się chociażby sama Basia Sobas, odziana w czarne bojówki Angeliny i zielone trampki Marychy. Niesfilcowane jeszcze dredy piętrzyły się niepokornie na jej głowie. Gosia Gil, bo była to właśnie ona, nie rozpoznała swojej koleżanki.
- Basiu Sobas to ty? - zapytała wybałuszając oczy.
- Nie, kurna to nie ja - zgodnie z prawdą odparła Basia Sobas.
- Ale wyglądasz, co za odwaga, nie spodziewałam się po tobie! - wykrzykiwała zszokowana Gosia Gil.
– Bo widzisz, twoja mama... - tu zamilkła, bo dojrzała stojącą pod ścianą bloku Angelinę, palącą se spokojnie papierosa. Potem jej wzrok przeniósł się na Fadiego.
- Nie poznasz mnie? - zapytała koleżankę.