Fizyka na mecie

Autor: MaryHa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Basia Sobas oczywiście nie poznała własnego taty, pana Sobasa, który ewidentnie miał w sobie coś z psychola i fizycznie był niezwykle

podobny do Basi Sobas. Siedział rozparty w fotelu przed telewizorem i sączył czerwone wino, a mama Sobas z ciocią Alą Sobas pobożnie pobrzękiwały garnkami w kuchni.

 

Fadi i Angelina przezornie zostali w przedpokoju. Basia Sobas wkroczyła prosto przed oblicze wykończonego całotygodniową harówą taty Sobasa.

- Co to za czupiradło?! – wykrzyknął na widok swej jedynej pociechy.

- Moje dredy? - przypomniała sobie o zmianie fryza Basia Sobas - Są wykurwiste! Co staruszq?

Tata Sobas od strzała dostał piany.

- Co ty sobie wyobrażasz gówniaro jedna? – wykrzyknął - Wynoś mi się z tego domu! Ja nie mam córki!

- Cmoknij mnie w pompkę stary pierniku! - bezczelnie się odcięła Basia Sobas. – Biorę swoje graty, nikt by nie wytrzymał w tym psychiatryku.

Słysząc te słowa, ciocia Ala niczym pancerny czołg wyjechała z kuchni i mlasnęła Basię Sobas w głupawą gębę.

- Wynoś się stąd natychmiast! - huknęła gromkim basem - Nie masz tu żadnych swoich rzeczy, nie ty na to zarabiałaś!

Co było robić? Zhańbiona Basia Sobas poczyniła szybki odwrót. Trzasnęły drzwi. Fadi i Angelina z ulgą opuścili ten dziwny lokal. Basia Sobas rozcierała piekący policzek, ciocia Ala Sobas to miała przyłożenie. Schodzili dziarsko po schodach, gdy naraz jakaś postać pochwyciła Basię Sobas i wcisnęła jej w rękę banknot oraz ładowarkę do komórki. Była to zapłakana mama Sobas.

- Masz córeczko, idź do Gosi Gil, mówiłam jej, że dzieje się coś złego i możesz do niej przyjechać... Muszę już wracać - zachlipała mama Sobas i poczęła się

mozolnie wspinać po schodach na górę.

Fadi i Angelina czekali pod blokiem.

- Aangie - zakrzyknęła po krzysiowemu S Basia Sobas - to gdzie ja kurna teraz kwadrat znajdę?

- Jaa, ona mówi centralnie tak samo jak Krzysiu S - oznajmiła Fadiemu Angelina.

- Nie wiem, nie poznałem Krzysia S - odparł Fadi, mulat o beduińskich rysach – I cholera nie rozumiem o czym od wczoraj jest mowa!

Zignorowano go, bo szafirowa Nubira podjechała na krawężnik przed nimi. Wszyscy w największych zawiasach skupienia ziorali cierpliwie, któż to z niej wysiądzie. Intuicja ich nie zawiodła. Z auta wyskoczyło czerwonolice dziewczę o bezbarwnych włosach i okrągłych niebieskich oczach. Przystrojona była w nobliwe dżinsy i bluzeczkę z kołnierzykiem. Jakże inaczej na tym tle prezentowała się chociażby sama Basia Sobas, odziana w czarne bojówki Angeliny i zielone trampki Marychy. Niesfilcowane jeszcze dredy piętrzyły się niepokornie na jej głowie. Gosia Gil, bo była to właśnie ona, nie rozpoznała swojej koleżanki.

- Basiu Sobas to ty? - zapytała wybałuszając oczy.

- Nie, kurna to nie ja - zgodnie z prawdą odparła Basia Sobas.

- Ale wyglądasz, co za odwaga, nie spodziewałam się po tobie! - wykrzykiwała zszokowana Gosia Gil.

– Bo widzisz, twoja mama... - tu zamilkła, bo dojrzała stojącą pod ścianą bloku Angelinę, palącą se spokojnie papierosa. Potem jej wzrok przeniósł się na Fadiego.

- Nie poznasz mnie? - zapytała koleżankę.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
MaryHa
Użytkownik - MaryHa

O sobie samym: "Brejkam wszystkie rule"
Ostatnio widziany: 2013-06-20 11:15:27