Macie takiego autora, którego książki nawet Wam się podobają, ale pomiędzy powieściami musicie robić przerwy, bo z czasem się męczycie?
U mnie takim autorem jest zdecydowanie Jacek Piekara. Choć "Cykl Inkwizytorski" podoba mi się fabularnie, to styl autora sprawia, że muszę dozować sobie kolejne powieści. Dawno jednak czytałem już cokolwiek tego autora, dlatego po "Dziennik czasu zarazy" sięgnąłem bez zmęczenia.
"Dziennik czasu zarazy" jest oddzielną, poboczną historią w świecie Inkwizytorów, dlatego można czytać ją bez znajomości całego, rozbudowanego cyklu, tak jak to było w moim przypadku. Może co nieco umknie takiemu czytelnikowi, ale nie odniosłem wrażenia, abym coś stracił. Jednocześnie, książka nie wnosi raczej nic nowego do cyklu.
Akcja tej powieści dzieje się w mieście objętym kwarantanną z powodu epidemii, więc jak łatwo się domyślić, miejsce fabuły jest dosyć ograniczone. Przez to miałem momentami wrażenie, że akcja jest niezbyt dynamiczna. Z drugiej strony, dzięki temu dostajemy tutaj coś innego niż w całym cyklu, ponieważ Mordimer nie zmaga się z demonami czy czarownicami.
Ponadto, miałem wrażenie, że głównemu bohaterowi za wiele się udaje, przez co czasami nie było żadnego dreszczyku emocji.
"Dziennik czasu zarazy" czyta się według mnie przyjemnie, ale bez szału. Książka jest dobra, ale raczej nie zapada w pamięć na dłużej.
PS Byłem bardzo zdziwiony, że autor tak rzadko wspominał, że Mordimer Madderdin ma czule powonienie 😉
Więcej recenzji znajdziecie na moim Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2023-02-28
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 614
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Marek Tuz
Inkwizytor Arnold Lowefell staje się coraz potężniejszym członkiem Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium. Cały czas usiłuje nie tylko odzyskać pamięć o swojej...
Trzynaście opowiadań, różnorodność tematyki, zaskakujące, autorskie wizje świata — to wszystko otrzymacie w najnowszej książce Jacka...