Bo miłość nie jest taka prosta. Przeszłość zawsze wraca. Tom 2, część 2.
-Nie wiem. Nie. Znów będzie zły, że nasze sprawy rozważam z innymi.- Mike miał jednak inne zdanie. Aby podnieść kuzynkę na duchu powiedział:
-Słuchaj, nie wierzę w to by Charlie był taki głupi by szukać szczęścia u innej. Ma najcudowniejszą kobietę w całej Polsce a nawet na całym świecie. Niedługo zostaniecie rodzicami. Pamiętasz jak się cieszył, gdy się dowiedział, że zostanie ojcem? Nie mogło mu się nagle odwidzieć. Poza tym, ja mu coś wtedy powiedziałem.- Marika zdziwiona zapytała.
-Co?
-Jeśli cię skrzywdzi, to będzie miał ze mną do czynienia.- Na twarzy Mariki pojawił się uśmiech. Mike również się uśmiechnął. Miał jeszcze kilka minut przerwy i nie chciał, aby Marika wyszła od niego z głową nabitą zmartwieniami. Udało mu się zmienić temat, dzięki czemu Marika oderwała myśli od trapiącego ją problemu.
***
Podjeżdżając na parking pod blokiem zatrzymał się, ale nie wysiadł od razu. Ciągle po głowie chodziła mu rozmowa z Mariką. Ostatnio miał wiele trosk albo zaczął bardziej przejmować się innymi by nie myśleć o sobie. Nagle ktoś zapukał w szybę samochodu. Spojrzał i wysiadł.
-Już myślałam, że się zatrzasnąłeś w tym samochodzie.
-Rozmyślałem a ty mi przerwałaś.- Debora odchodząc już w swoją stronę, z torbą na ramieniu co wskazywało na to, że wybiera się na trening odkrzyknęła.
-To nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym.- Uśmiechnął się jedynie i nic więcej już nie powiedział. Poza tym Debora była już dość daleko. Wszedł do mieszkania. Wiedział, że przed swoim wyjściem już raczej nie spotka Debory, więc rzucił torbę na łóżko i ściągnął marynarkę. Rozpiął koszulę i rzucił na krzesło gdzie leżało już dość sporo innych. Dostrzegł wtedy, że powinien zrobić pranie. Wszedł do kuchni i wrzucił jedzenie do mikrofali. Nie miał czasu ani chęci nic zamawiać ani tym bardziej coś gotować. Kiedy zjadł i zrobił kawę, poszedł spakować swoją torbę, którą zawsze brał na siłownię. Później chwycił telefon i wybrał numer do Filipa.
-Witaj, dzwonię spytać czy nic się nie zmieniło? Widzimy się dzisiaj o szesnastej?
-Tak, jasne. Mogę się trochę spóźnić, bo będę wiózł Anę do teściów ale postaram się być na szesnastą.- Upewnił go przyjaciel.
-To świetnie. Do zobaczenia.
-Trzymaj się.- Zabrał kawę z kuchni i usiadł w salonie. Włączył telewizor, by odpocząć chwilę. Ani się obejrzał a zegar pokazywał piętnastą czterdzieści pięć. Zebrał się i wyszedł.
***
Na siłowni był pierwszy. Nie przeszkadzało mu to. Mógł spokojnie zacząć rozgrzewkę. Długo też nie musiał czekać. Kilka minut po szesnastej pojawił się Charlie.
-Cześć.- Podali sobie dłonie i Mike wrócił do swojego zajęcia. Charlie rozpoczął swoją rozgrzewkę i ćwiczenia, od jakich zwykle zaczynał. Kiedy chwile potem zrobił sobie przerwę na kilka głębszych wdechów Mike uznał, że jest to odpowiednia pora, aby spróbować zamienić z nim kilka słów o Marice. Byli sami, bo Filip jeszcze się nie pojawił.
-Jak się miewa Marika?- Charlie spojrzał na niego ciężko dysząc.
-Dzięki, wszystko w porządku.- Odpowiedział mu normalnie, tak jak zwykle. Mike jednak nie dawał się zbić z tematu.
-Ostatnio jak ją widziałem była nieco przygnębiona.- Wtedy mina Charliego zaczęła się nieco zmieniać.
-To zapewne hormony. Coraz częściej miewa huśtawki nastrojów.
-Może tak. Próbowałeś coś z tym zrobić?- Charlie nie wytrzymał i powiedział:
-Mike, zapytaj mnie wprost a nie obchodź tematu dookoła.- Spojrzał na niego, ale nie powiedział nic, na co Charlie od razu zareagował.
-Marika kazała ci ze mną pogadać? Wyciągnąć ze mnie jakieś informacje?
-Nie. Sam postanowiłem się czegoś dowiedzieć. Skoro już zacząłeś, powiesz mi czy Marika słusznie się martwi?- Zmęczony ponownym wracaniem do tematu spytał: