Bo miłość nie jest taka prosta. Przeszłość zawsze wraca. Tom 2, część 3.
-Dzwonek się zepsuł, ktoś puka do drzwi.- Wtedy Wiktoria radośnie krzyknęła.
-Mikołaj!- Co zaraz próbował przygasić jeden z chłopców.
-Mikołaja było szóstego, głupia.- Angelika zareagowała.
-Felix.- Posłała mu karcące spojrzenie.
-Przepraszam.- Porozumiewawczo kiwnęła głową i poszła otworzyć. Minęła chwila a Angelika nie wracała. Zaczęli się nawet lekko niepokoić, kto o tej porze, w wigilie chce od siostry. Jakaś zbłąkana dusza? Angelika zaraz by taką osobę przyprowadziła, aby nakarmić i ogrzać. Charlie wstał.
-Pójdę zobaczyć o co chodzi. Długo coś nie wraca.- Poszedł. Marika zdziwiona spojrzała na Mikea.
-Wiesz coś o tym?
-Kto, ja? Nie. Nie wiem o co chodzi.- Jego zdumiona mina i zachowanie sugerowały, że faktycznie to nie jego sprawka. Marika mu uwierzyła. W rzeczywistości było jednak inaczej. Po chwili dały się usłyszeć podniesione, zdezorientowane głosy.
-Nie mam pojęcia skąd. Jak? Może to pomyłka.
-Ale adres, zobacz, wszystko się zgadza. Nie ma mowy o pomyłce.- Debora spojrzała na Mikea. Jej nie tak łatwo można było wcisnąć kłamstwo. Nie powiedziała nic, ale wzrok, jaki skupiła na nim wiele mówił. Mike w odpowiedzi na to tylko się do niej uśmiechnął, potwierdzając jej przypuszczenia. Angelika wróciła i bez słowa usiadła na swoim krześle.
-Co się stało?- Zapytało jedno z dzieci.
-Nie mam pojęcia. Właśnie odjechał kurier. W holu, przed drzwiami na wszystkich czekają prezenty.- Okrzyk radości, jaki wydały z siebie dzieci był tak głośny, że aż zadzwoniło wszystkim w uszach. Zaraz pobiegły tam, aby to zobaczyć. Pozostali ruszyli po chwili za nimi. To co zobaczyli każdemu na twarzy powodowało uśmiech i podziw. Cały hol był zasłany kolorowymi pudełkami. Trudno było zliczyć ile ich faktycznie jest. Przy każdym była doczepiona kartka z imieniem.