Bo miłość nie jest taka prosta. Tom 1, część 5.
-Nic takiego nie miałem na myśli.
-Nie?
-Nie. Życzę ci wszystkiego najlepszego.- Uśmiechną się a potem spojrzał na Roxanę siedzącą obok niej. Ona również patrzyła na niego. Wyglądało tak, jakby pomyśleli o tym samym.
***
Marika od rana rozpoczęła przeprowadzkę. Charlie przyszedł jej pomóc. Kiedy Roxana na nich patrzyła znów trochę zaczęła im zazdrościć. Ale nie zmieniało to w ogóle faktu, jak bardzo cieszyła się z ich szczęścia. Prawie cały dzień minął w ciągłym biegu. Ciągle okazywało się, że Marika o czymś zapomniała albo nie pamiętała czy już coś pakowała. Jedno pudło otwierała dwa razy. Nie miała wielu rzeczy, przynajmniej tak się jej wydawało a jednak samochód Mikea wyładowany był po brzegi. Gdy przewieziono wszystkie rzeczy, Mike wracając do samochodu zauważył, że koło jest przebite.
-Zostaw to. Chodź, usiądź z nami jeszcze na chwilę. Charlie ci zaraz pomoże.
-Co się stało?- Zapytał Charlie gdy usłyszał jak ukochana wymieniła jego imię.
-Koło poszło.
-Chyba żartujesz?
-Nie, poważnie mówię.- Charlie wyciągnął dwie butelki piwa.
-Masz ochotę? Po jednym ci nic nie będzie.- Dodał gdy widział niezdecydowanie na twarzy Mikea. Siedzieli przy stole a Marika przygotowała szybką przekąskę. Tak po prawdzie to od śniadania żadne z nich jeszcze nie jadło. Siedzieli i rozmawiali, niemal zapomnieli o kole. Jednak gdy zaczęło się ściemniać Mike stwierdził, że powinien wracać. W końcu to ich pierwszy wspólnie spędzony dzień i nie chciał im przeszkadzać. Zmiana koła przebiegła dość pomyślnie choć Mike w pierwszej chwili miał czarne myśli. Gdy kupował samochód nie sprawdził czy ma koło zapasowe. Na szczęście miał.
***
Gdy wrócił, mieszkanie było dziwnie puste. Słychać było Roxanę w pokoju ale to nie to. Położył kluczyki na komodzie i ściągnął pobrudzoną koszulkę od smaru z koła. Rzucił ją na krzesło przy biurku. Wziął prysznic i narzucił koszulę na jeszcze wilgotne od wody ramiona. Oparł się o szafkę i czekał aż woda w czajniku się zagotuje. Założył ręce i patrzył przed siebie. Gdy weszła Roxana nadal wydawał się zamyślony. Pozmywała po sobie i zaczęła wycierać dłonie. Czajnik zaczął gwizdać a Mike nie reagował.
-Mike.- Powiedziała stanowczym głosem. Podniósł na nią wzrok.
-Woda się gotuje.- Wyłączył kuchenkę i otworzył szafkę z której wyjął kubek. Szukał w niej jeszcze herbaty, którą zwykle pijał ale nie mógł znaleźć. Musiała się skończyć. Roxana w tym czasie sypała swoją mieszankę do dzbanka. Zauważyła, że zamknął szafkę i nie wyjął z niej nic.
-Może chcesz tego?- Skinęła głową na dzbanek.
-Chętnie.- Ale powiedział to ze słabym przekonaniem. Roxana wlała wodę i przeniosła dzbanek na stół. Wzięli swoje kubki i postawili obok. Roxana usiadła na stołku a Mike znów wsparł się o szafkę.
-Będziesz tak stał nade mną?- Zamieszała w dzbanku. Spojrzał na krzesło naprzeciwko niej i usiadł na nim.
-Widzę, że przejmujesz się o wiele bardziej niż Marika.
-Po prostu ciągle trudno mi uwierzyć.
-Jakoś wcześniej nie wyglądałeś na zaskoczonego.
-Nie chciałem sprawiać jej przykrości.- Kiedy woda w dzbanku zmieniła barwę z przeźroczystej na bursztynową nalała naparu do kubków.
-Trzeba się będzie przyzwyczaić do spokoju w domu.- Rzuciła po chwili.
-A co ja mam w tej sytuacji zrobić?- Spytał, bo nie wiedział jak będzie teraz wyglądało ich mieszkanie.
-Czyli?
-Również mam się wyprowadzić?- Sama nie była pewna co ma zrobić. I pierwsze i drugie wyjście wywoływało w niej dziwne poczucie.
-Zostań.- Powiedziała ale czuła przy tym niepewność.
-Nie będzie ci przeszkadzała moja obecność?