Przed wojną Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Wywiad z Joanną Nowak

Data: 2023-03-07 11:38:56 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Przed wojną Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Wywiad z Joanną Nowak z kategorii Wywiad

– Z tego, co opowiadała babcia, przed wojną Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Nie było między nimi większych zatargów. Byli dla siebie sąsiadami, kimś, do kogo mogli się zwrócić w potrzebie albo z kim mogli spędzać wspólnie czas. Niestety, nacjonalizm wszystko zmienił.

O codziennym życiu na Kresach, o wielkiej miłości i straszliwej nienawiści opowiada Joanna Nowak, autorka powieści Echa przyszłych dni. Podróż wołyńska, która właśnie trafiła do księgarń.

Lubi Pani gotować?

Lubię, ale niestety nie mam na to tyle czasu, ile bym chciała poświęcić.

A piecze Pani chleb? Pytam, bo w Pani powieści Echa przyszłych dni dużo jest pieczonych świeżych bochenków chleba. Podczas lektury wciąż miałam je przed oczami.

Dla mnie pieczenie chleba jest prawdziwą sztuką. Trzeba włożyć w to dużo energii i miłości, żeby ciasto wyrosło. Jeszcze nie miałam okazji upiec choćby bochenka, na szczęście wszystko przede mną.

Odejdźmy na chwilę od Pani pasji i zajrzyjmy do książki. Echa przyszłych dni to nietypowy tytuł. Echo dotyczy czegoś, co już rozbrzmiało, a tu mamy echo tego, co ma nadejść. Skąd taki pomysł?

Tytuł się wiąże z decyzjami podejmowanymi przez bohaterów. Każdy ich wybór ma swoje długofalowe konsekwencje. Jeden – mniejsze, drugi – większe, jednak wszystkie mają znaczenie dla przyszłych losów bohaterów. Wydarzenia z pierwszej części będą rzutowały na ich przyszłość, przez co z pewnością zaczną się zastanawiać nad tym, czy gdyby kilka lat wcześniej postąpili inaczej, ich rzeczywistość wyglądałaby zgoła odmiennie.  

Powieść dedykuje Pani swojej babci Anieli, która, jak Pani pisze, ocalała z rzezi wołyńskiej. Kim była Pani babcia?

Babcia była matką, która musiała poradzić sobie z wychowaniem piątki dzieci po śmierci męża. Przypuszczam, że wydarzenia z młodości mocno ją zahartowały, dlatego znalazła w sobie siłę, aby się mierzyć z przeciwnościami losu. Udało się jej, bo doczekała się jedenaściorga wnucząt.

Czy w domu mówiło się o tym, co miało miejsce na Wołyniu podczas II wojny światowej?

Babcia niechętnie wspominała tamte wydarzenia. Na pewno było to dla niej bolesne, bo nikt nie spodziewa się podobnego okrucieństwa ze strony ludzi, obok których mieszkało się całe życie. Czasem opowiadała o momencie ucieczki i ukrywania się przed banderowcami. Mówiła, że schroniła się razem z mamą i obok nich przemaszerował jeden z banderowców. Albo rzeczywiście nie dostrzegł kobiet, albo nie chciał dojrzeć, co obydwu uratowało życie.

W jaki sposób zbierała Pani materiały do powieści? Bohaterowie Echa przyszłych dni są bardzo wiarygodni, wydaje się, jakby opisywała Pani prawdziwe historie… Czy któraś z postaci miała swój pierwowzór w osobie, którą znała Pani babcia?

Nie jest to prawdziwa historia, ale mogła się zdarzyć. Tak samo żadna z postaci nie ma odzwierciedlenia w faktycznie żyjących osobach. Przeczytałam kilka książek wspomnieniowych, głównie kobiet, które przeżyły rzeź jako dzieci albo młode dziewczyny. Mnóstwo informacji o Wołyniu znajduje się w książkach pana Marka Koprowskiego, które były dla mnie wielkim wsparciem.

Na Wołyniu, obok siebie, żyli Polacy i Ukraińcy. Jak przebiegały te granice pomiędzy narodowościami? Czy ludzie byli zżyci, wspierali się, czy raczej unikali wzajemnych relacji, zamykając się we własnych kręgach?

Z tego, co opowiadała babcia, przed wojną Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Nie było między nimi większych zatargów. Byli dla siebie sąsiadami, kimś, do kogo mogli się zwrócić w potrzebie albo z kim mogli spędzać wspólnie czas. Niestety, nacjonalizm wszystko zmienił.

Opisuje Pani trudności, na jakie napotykają młodzi, zakochani w sobie, ludzie. Narodowość stała się barierą, która skutecznie dzieliła zakochanych bohaterów. Właściwie to były dwa odrębne światy…

W przypadku naszych bohaterów duże znaczenie miało to, co zdarzyło się dziesięć lat wcześniej. Głowa rodziny, Zygmunt, celowo zabronił najbliższym spotkań z Andriejukami, byle tajemnica nie wyszła na jaw. Robił wszystko, co w jego mocy, aby Stawińscy nie mieli nic wspólnego z rodziną akuszerki, dlatego znajomość Zosi i Tarasa była mu nie na rękę.

A potem przyszedł rok 1943 i oddziały nacjonalistów ukraińskich rozpoczęły rzeź Polaków. Dlaczego do tego doszło? Jak zachowała się ukraińska ludność cywilna?

Powodów było kilka. Jednym z nich okazywało się pragnienie stworzenia państwa ukraińskiego jednolitego narodowościowo. Poza tym, to Polaków obarczano winą za głód i ubóstwo chłopów ukraińskich, oskarżano ich o prześladowania i dyskryminację. Reakcje ludności cywilnej były różne. Jedni przybywali do majątków zabitych Polaków, żeby ograbić je z pozostawionych rzeczy, jakich Ukraińcy nie mieli we własnych domach. Byli też tacy, którzy pomagali Polakom, ostrzegali ich przed atakami i chronili u siebie, chociaż ryzykowali życiem.

Bohaterowie w Pani powieści nie są jednoznaczni. Popełniają błędy, za które płacą oni sami i ich bliscy. Ale w gruncie rzeczy ludzie, bez względu na narodowość, cierpią tak samo…

Oczywiście. Wszystko zależy od wagi błędu. Konsekwencje mogą być podobne, bez względu na narodowość. Problem jest o tyle większy, jeśli efekty dotykają rodziny i rzutują na jej przyszłość, a naprawienie błędu okazuje się niemożliwe.

Wyraźnie wskazuje Pani na różnice w majątku Polaków i Ukraińców. Ukraińcy byli biedniejsi?

Z informacji przekazanych przez babcię wynikało, że tak. Mówiła, że jej rodzina dysponowała naprawdę żyznymi ziemiami. Mimo że Ukraińców w województwie wołyńskim było znacznie więcej niż pozostałych nacji, nie otrzymywali dobrych posad ani lepszych ziem. To również przyczyniło się do rozdźwięku między Polakami a Ukraińcami, bo ci drudzy nie rozumieli, dlaczego są gorzej traktowani.

Czy rzeź skłoniła Polaków, którzy przeżyli, do opuszczenia Wołynia?

Ci, którzy przeżyli, na pewno nie widzieli możliwości pozostania na Wołyniu. W każdej chwili groziło im niebezpieczeństwo. Część pewnie pozostała, ale żyła w ciągłym strachu, czy i na nich zostanie wydany wyrok.

Co się stało z pozostawionym tam majątkiem?

Majątek został zniszczony. Jeden z braci babci w latach dziewięćdziesiątych XX wieku wybrał się do rodzinnej wsi, ale nie zostało już nic po gospodarstwie czy domu.

Odwiedziła Pani miejsce, które opuściła Pani babcia?

Nie miałam okazji. Wieś, z której pochodziła, znajduje się na terenach dzisiejszej Ukrainy. Obecnie nie widzę możliwości wybrania się w jej rodzinne strony, a przyszłość pokaże, czy będę miała sposobność na własne oczy zobaczyć te okolice.

Nie zamyka Pani historii Heleny i Zygmunta Stawińskich, a także ich dzieci i przyjaciół. Planuje Pani dalsze losy swoich bohaterów?

Tak, historia nie jest zamknięta. Stawińscy muszą się uporać z traumą rzezi i spróbować żyć na nowo. Nie jest to łatwe, jeśli widziało się takie potworności. Każdy z bohaterów na swój własny sposób będzie przeżywał tragiczne wydarzenia.

Książkę Echa przyszłych dni. Podróż wołyńska kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

[obrazek=6257676]

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.