… żeglarze, zamiast zapłacić parę złotych za odprowadzanie ścieków ze swoich łódek w wielu umożliwiających to marinach, często wylewali fekalia do wody. Zatem gdzieś od czerwca do września mazurskie akweny robiły za szambo.
Mówią, że jak gość w dom, to Bóg w dom, ale ja bym nie chciała przenocować ani jednego, ani drugiego. Hołduję zasadzie, że gość jest jak ryba: po trzecim dniu już zaczyna zalatywać.
Rozalia spoglądała przez okno, ale nie rejestrowała widoków.
Wiatr chłostał jego gołe, odsłonięte kostki. Żeby jeszcze mógł założyć normalne dżinsy i ciepłe skarpety. To nie. Musiały być rurki, a do tego takie sugerujące, że właścicielowi zalało piwnicę. Kretyna, który wymyślił tak obcisłe gacie, najchętniej udusiłby własnymi rękami. Przecież tego ani nie dało się założyć przy pierwszej próbie, nie wygrzmociwszy się na podłogę w walce z wąziutkimi nogawkami, ani to nie było wygodne. Zwłaszcza w partiach strategicznych...
Czekała. Wiedziała, że zemsta – jak galaretka - powinna być konsumowana na zimno.
Ja jestem przedstawicielką rasy europejskiej, tylko przez ostatnich tłuków zwaną dachowcami. Widział mnie kto kiedy na dachu? Przypuszczam, że nie sądzę... Moim środowiskiem naturalnym są salony.
Dla ludzkich pokrak w tych katakumbach z pewnością byłoby za ciemno. Jednak nie dla mnie. Ja włączam swoją kotowizję i już wszystko widzę. Na przykład lśniącą powierzchnię drzwiczek.
Osobiście uważam, że nie ma co każdego zabójcy od razu nazywać szaleńcem. Morderca to morderca. Zły człowiek po prostu. Szajba to zupełnie inna bajka, nie każdemu pisana.
Wszędzie widziałem znane twarze. Brakowało tylko tego, żebym tuż za rogiem dojrzał Buchtową. Albo Krzysia Ibisza. Choć akurat tego młodzieniaszka mógłbym nie zidentyfikować. Teraz pewnie, zgodnie z zasadą Benjamina Buttona, wygląda już na gimnazjum.
Podstawowa zasada lojalnego psa brzmi: "Weź nie pytaj. Weź pomagaj".
– Kiedy zjesz Calypso lody, zaraz znikną wszystkie wrzody!
Mówią, że bieda w kraju popiskuje. Tymczasem całe, zdaje się trzydzieści osiem milionów Polaków miało zamiar spędzać urlop nad morzem. I to nie byle jakim. Nie nad jakimś tam Adriatykiem czy Śródziemnym. Lachy ciągnęły nad Bałtyk. A przecież w cenie świnoujskiego weekendu byłby tydzień w Chorwacji.
Nie zdążyła jednak babie nagadać tak, by jej poszło w tęskniące za pumeksem, wystające z za ciasnych sandałków pięty, ponieważ w polu jej widzenia, na końcu korytarza, pojawił się znajomy konduktor.
Nic nowego. Turyści znów zaskoczyli PKP. Latem chcieli nad morze. Doprawdy dziwactwo.
Co zobaczyłem, tego odzobaczyć już nie mogłem.
… żeglarze, zamiast zapłacić parę złotych za odprowadzanie ścieków ze swoich łódek w wielu umożliwiających to marinach, często wylewali fekalia do wody. Zatem gdzieś od czerwca do września mazurskie akweny robiły za szambo.
Książka: Taka tragedia w Tałtach
Tagi: żeglarz, żeglarze, ścieki