Wieloznaczna proza, której narrator, podatny na objawienia, krąży ulicami warszawskiego Grochowa, drogami własnych natchnień i wyobraźni. Trudno powiedzieć, co tu jest czystą fantazją, co mistyfikacją, a co śladem pamięci; jak poważny jest każdy żart i jak żartobliwa jest powaga. Łatwo za to wpaść w nieoznaczony prześwit, zanurzyć się w mnogość dźwięków i barw, dać się porwać logolewitacji, wybrykom słowa, i spotkać mniej lub bardziej widmowe postaci zaludniające ten mikroświat. Bieńczyk tworzy wspaniałą, schulzowsko-bułhakowską mitologię swojej dzielnicy - niedokończonej, niepełnej, a przez to właśnie tym bardziej domagającej się opowieści: ,,Tego potrzebuje wyobraźnia, kiedy już pojmiemy, że miejsce, w którym przyszło nam żyć, okazuje się ostateczne, przez co niejako dla pocieszenia lub równowagi nabiera głębi i zdaje się odsłaniać korytarze wiodące wstecz, do pierwszych pokoleń pterodaktyli czy do bakterii rozpoczynających ciężkie zadanie przerobu".
Wydawnictwo: Karakter
Data wydania: 2025-01-29
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 288
Przezroczystość, przejrzystość, transparentność – pojęcia te niepostrzeżenie zdominowały niemal wszystkie sfery naszego życia: od projektów politycznych...
,,Melancholio, Nimfo, skądżeś ty rodem?" - dociekał Słowacki i jego pytanie postawić można na nowo każdemu, kogo dotknęła, wszystkim bohaterom tej książki...
Przeczytane:2025-10-03, Ocena: 6, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 52 książki 2025, 2025, Mam,
Uwielbiam prozę Marka Bieńczyka, bo jest ona taka "bardzo moja". Piękne zdania, przesycone emocjami, bardzo plastycznie opisujące miejsca, które mogą się wydawać mało atrakcyjne, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Czytając najnowszą książkę autora miałam wrażenie, że ten typ prozy mieści się pomiędzy twórczością Philippe'a Delerma a dziełem Marcela Prousta i jest dokładnie taki, jak lubię najbardziej. Głęboki, piękny, sensoryczny. I chociaż do tej pory nie byłam entuzjastką Warszawy, to po lekturze "Ronda..." zapragnęłam pojechać na warszawski Grochów, spróbować rurek z Wiatracznej i odwiedzić Bazar Szembeka. Ech... narobił mi pan Bieńczyk apetytu na stolicę.