W doborowym towarzystwie. Fragment książki „Poczwarka"

Data: 2024-10-02 12:46:20 | aktualizacja: 2024-10-09 13:43:37 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Po wielu dniach, które Eli i Tallen spędzili w uśpieniu, następuje bolesne przebudzenie. Oboje cierpią od doznanych ran. Rewolta niewolników skończyła się porażką. Na horyzoncie pojawia się zaś nowe zagrożenie, kiedy król wszystkich Ha’ami żąda natychmiastowego wydania księżniczki, by użyć jej do własnych politycznych celów. W Kamiennym Gnieździe zjawiają się jednak długo wyczekiwani sojusznicy. Zak, dumny i nieugięty krasnolud, gotowy na każde poświęcenie, by uratować Eli i jego brat Kaz, szaman swego plemienia i niezwykle uzdolniony uzdrowiciel, który natychmiast zakasuje rękawy, by jej pomóc. Ona sama musi poradzić sobie tak z poczuciem winy po rzezi, którą Ha’ami sprawili zbuntowanym sługom, jak i ze słabością własnego, poranionego ciała.

Tymczasem w losy bohaterów angażują się niespodziewani sojusznicy: Żagiew i Wybłysk, dwugłowy smok, a także Ulula, tajemniczy Posłaniec Przedwiecznych, zdolny wpływać na wyroki przeznaczenia.

Druga część Dziewczyny bez Imienia to opowieść o przyjaźni, lojalności i niezłomnej walce z przeciwnościami losu. Na ile musimy się zmienić, by przetrwać?

Poczwarka Ula Gudel grafika promująca książkę

Do lektury książki Uli Gudel Poczwarka zaprasza Bookedit. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Poczwarka. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Tygrys stał przez chwilę nieruchomo, jakby zastanawiał się, co dalej uczynić, po czym skłonił się krótko.

– Zakładam, że przedyskutujemy to przy kolejnej sposobności oświadczył, a Namiestnik skinął głową. – Nie mam co sterczeć dłużej nad waszymi talerzami…

– Skoro o tym mowa, to naprawdę powinieneś z nami spożyć posiłek – raptownie przerwała mu Eli.

Ha’akon spojrzał na nią z lekkim zdumieniem. Nie wiedział, dlaczego upierała się, by dowódca został, ale skoro tego chciała…

– Tak, przypuszczam, że Hala Wojowników dzisiaj raczej świeci pustkami. – Wskazał jedno z krzeseł. – Może zechcesz zatem…

Ha’teng ciągle się wahał.

– Może zechcesz śniadać w Izbie Weteranów? – dokończyła ze śmiechem dziewczyna. – O, przepraszam, słaby żarcik. To muszą być jeszcze wczorajsze ziółka.

Przyjaciel spojrzał na niego przelotnie, wyraźnie zaskoczony jej przyjaznym i żartobliwym tonem. Wyczytał jednak zachętę z jego oblicza.

– Fakt, uraczyłaś nas ciekawymi spostrzeżeniami przy stole, zanim odpłynęłaś w krainę snu – odparł Tygrys, zdejmując czarne rękawice. Przysunął sobie siedzenie i dołączył do nich.

– Podobno tak – westchnęła. – Mam jednak nadzieję, że zacny posiłek rozjaśni nam umysły i pozwoli znaleźć rozwiązanie, jak przetrwać to trzęsienie ziemi, które nam właśnie ogłosiłeś.

* * *

– Rozumiem, że Kruszynka zamarudziła na bazarze przy bramie?

– rzuciła mocnej postury krasnoludka o policzkach naznaczonych geometrycznymi liniami tatuaży, które ciągnęły się od kącików ust przez brodę i policzki aż za uszy i rozpływały po bokach czaszki, udekorowanej czubem rudych włosów. Nosiła się równie barwnie, jak jej małżonek, odziana w żółty, bogato zdobiony płaszcz i zielone spodnie. – Bo jeśli mi powiesz, że jedyne, z czym wróciłeś, to ta banda okutanych w czarne zbroje łachmytów, to możesz razem z nimi wracać do nory, z której ich wygrzebałeś.

– I ja rad jestem widzieć cię w dobrym zdrowiu, Yolando – powiedział Tallen, zsiadając z konia.

Nie zaszczyciła elfa nawet spojrzeniem.

– Uspokój się, babo, wejdźmy do środka pomówić. – Zak rzucił lejce słudze, którym był szczupły ludzki młodzieniec. Skierował się w stronę ogromnego domostwa, ale żona zastąpiła mu drogę.

– Będziesz mrozić tyłek na zewnątrz, o ile nie masz dobrego wytłumaczenia – warknęła i zacisnęła dłonie w pięści. – Gdzie Eli? I gdzie zapodziałeś swego brata?

– Eli jest ranna, ty przeklęta awanturnico. A Kaz z nią został, potrzeba jej biegłego uzdrowiciela, a takich tam nie znajdziesz – odparł ostrym tonem krasnolud.

Zmierzyła go surowym wzrokiem.

– Rozmówmy się! – Kiwnęła głową w stronę wejścia do budynku za jej plecami. – Yanko, przypilnuj tych oberwańców.

Grupa krasnoludów uzbrojonych w zakrzywione falcaty wynurzyła się nie wiadomo skąd. Dowodził nimi młodzik o krótkiej, czarnej brodzie, którego Tallen pamiętał jako wiernego terminatora Yolandy, niezwykle uzdolnionego w kowalstwie, ale niezbyt rozgarniętego, jeśli chodziło o sprawy poza kuźnią.

Ha’ami natychmiast położyli dłonie na rękojeściach swoich mieczy.

– Macie nas za grubiańskich chamów? – burknął we wspólnej mowie Yanko. – Zaprowadzę was na strawę i spoczynek.

Wojownicy spojrzeli na niego nieprzekonani. Z nich wszystkich jedynie Tallen zrozumiał rozmowę między Zakiem a Yolandą, ich towarzysze nie mieli pojęcia, o czym dyskutowała para. Nic też nie wiedzieli o zwyczajach krasnoludów, dla których gościnność była sprawą świętą. Elf był świadomy, że pomimo opryskliwego przyjęcia ze strony gospodyni przybysze zostaną otoczeni staranną troską.

Tymczasem jej przyboczny odwrócił się na pięcie i machnął na nich, by za nim podążyli. Tallen ruszył bez wahania w jego ślady, a po chwili dołączyli do nich pozostali.

Yanko zawiódł ich do niskiego, drewnianego, ale przestronnego budynku wzniesionego przy placu. Widać było, że faktorię budowano ze starannością, choć naprędce. Nie miała nawet obwarowania, tylko palisadę, wokół której już powstawały przybudówki sklecone przez przybywających w poszukiwaniu zarobku ludzi. Kiedy jechali prowizorycznymi, zabłoconymi uliczkami, elf wyłapał zdumione spojrzenia towarzyszących im Ha’ami.

To miejsce z pewnością nie odpowiadało ich oczekiwaniom, jako że przybyli z rozkazem eskortowania wypełnionych skarbami wozów. Spodziewali się więc znacznie bardziej imponującego grodu niż to, co zastali.

Wnętrze chaty, do której ich przyprowadzono, dzięki palenisku umieszczonemu w centralnym punkcie było suche i ciepłe. Słup dymu unosił się przez okrągły otwór w dachu. Wyglądało to na miejsce zebrań tutejszej społeczności. Solidne stoły i ławy ciągnęły się przez całą długość budynku, a słudzy uwijali się przy ogniu, pichcąc posiłek. Komenderowała nimi przysadzista, ciemnowłosa krasnoludka o okrągłych policzkach i włosach splecionych w dwa grube warkocze. Jej czerwona jak mak sukienka przepasana była ciemnym fartuchem.

– No proszę, kogo tu przywiało! – zakrzyknęła w swojej mowie na widok Tallena. – Dalekoś od domu, mości elfie!

– Owszem, przeznaczenie postanowiło spłatać mi figla i doprowadzić tutaj.

– Samego? – Rozejrzała się uważnie po przybyłych, jakby wypatrywała kogoś jeszcze. Ciemne wzory na jej policzkach lśniły od wilgoci. Brzegiem chałatu otarła twarz z potu.

– W doborowym towarzystwie. – Wskazał wzrokiem na Ha’amich.

– Eli dołączy do nas niedługo. Kaz z nią jest.

– Musieli cię chyba ogłuszyć, skoroś pozwolił się wywieźć z dala od niej. – Pokręciła głową i jednocześnie zaczęła wydawać polecenia ludzkim służącym, by przynieśli misy z ciepłą wodą do obmycia.

– Musieli.

– No nic to, nie frasuj się, pewna jestem, że Zak ma w swojej zacnej łepetynie dobry plan, by ją tu doprowadzić całą i zdrową. A jak nie, to Yolanda się tym zajmie. – Poklepała go grubą dłonią po ramieniu, po czym zwróciła się we wspólnej mowie do wojowników, którzy zbili się w grupkę, nie wiedząc, co ze sobą począć. – Jestem Hela, to radość przywitać was w naszych progach. Spocznijcie, proszę, musicie być utrudzeni. Strawa wnet będzie gotowa.

Po chwili wahania w jej stronę postąpił dowódca.

– Mam na imię Ha’rim, dziękujemy za gościnę, łaskawa pani.

– Co w młynie przemielim, tym się podzielim. – Krasnoludka pokiwała raźnie głową i wskazała im miejsca przy stole, po czym przeszła znowu na swoją gwarę, zniżyła głos, jakby mimo wszystko mogli ją zrozumieć. – Ci to wszystko żrą? Czy tak jak ty, same korzonki? – rzuciła do elfa.

– Z tego, co wiem, wszystko. A ja nie jestem znowu taki głodny.

– Wiem, widzę, wyglądasz, jakby odessali z ciebie soki, zupełnie zamorzony! Pókiś w mojej chacie, bądź gotowy popuścić pasa! – Stanowczym ruchem usadziła go w miejscu. – Yanko, ty zakazany czerepie, co tak stoisz i się gapisz? Albo tu pomagasz, albo won do innych obowiązków. Nie ma tam jakiej podkowy, którą trzeba skończyć?

Młody krasnolud wymamrotał coś pod wąsem o poleceniach Yolandy.

– Co tam burczysz? – Hela położyła dłonie na szerokich biodrach.

– No już, zmiataj stąd, bo znajdę ci robotę.

Tallen z ulgą przyjął ciepłą wodę, którą mu przyniesiono, kawałkiem czystego płótna obmył twarz i ręce. Następnie słudzy postawili przed każdym przybyłym misy do oczyszczenia stóp. Elf zobaczył, że gwardziści znowu się wahają, co czynić, więc zdjął buty i pozwolił służącemu dopełnić rytuału.

– Przyniosłam wam czyste onuce. – Hela pojawiła się ponownie i rozdała wszystkim pasy jasnego materiału.

Wojownicy Ha’ami mieli niewyraźne miny. Tallen zastanawiał się, co ich tak poruszyło – widok ludzi na służbie u krasnoludów czy nieznane zwyczaje mieszkańców osady.

Wkrótce postawiono przed nimi talerze z parującą potrawą z gryczanym chlebem, pieczonymi warzywami i polewką, do tego miód pitny. Stół zastawiono według tradycji, znacznie ponadto, ile goście byliby w stanie spożyć. W miarę jedzenia nawet ponure twarze wojowników się rozjaśniały i nabierały rumieńców.

– No, mam w końcu chwilę! – Hela ciężko opadła na ławę tuż obok Tallena. – Możemy pogwarzyć. Co z Kruszynką? Dlaczego nie dotarła? Cała jest?

– Cała, ale Kaz musiał ją pozszywać – odezwał się nagle głęboki głos od wejścia.

W drzwiach stanęli Zak z Yolandą.

– To chwała bogom, że tam był, by się nią zająć! – Zarządczyni splotła w geście podzięki swoje pulchne palce.

– Ano chwała – zgodził się przywódca plemienia. – Wszyscy ogrzani i zadbani? – Rozejrzał się uważnie po izbie.

Ha’rim powstał z miejsca, wzniósł kubek do toastu.

– Podziękowania za tak zacną gościnę! – powiedział z uśmiechem zaprawionym trunkiem.

Pozostali wojownicy mu zawtórowali.

– Świetnie! – Zak pokiwał głową, jego oblicze pozostało jednak chmurne. – Niedługo do was dołączę, tymczasem muszę rozmówić się z elfem.

Tallen podniósł się i ruszył w jego stronę.

– Dokończymy rozmowę później, Helu. – Położył dłoń na ramieniu krasnoludki. – Dziękuję za strawę. W kuchni nie masz sobie równych.

– A co ty tam zjadłeś, zdechlaku! – Westchnęła z rozczarowaniem krasnoludka. – Musisz dokończyć, ale posiłek, na gadanie zawsze przyjdzie czas. Nie trzymaj go tam za długo! – zwróciła się do przywódcy. Sam jesteś na wpół przezroczysty, wracajcie szybko, żeby się pokrzepić!

Zak odburknął coś niezrozumiałego, po czym we trójkę udali się na zewnątrz.

* * *

Eli z ulgą skorzystała z okazji, kiedy dwaj przyjaciele pogrążyli się w sprowokowanej przez nią rozmowie i roztropnie postanowiła dać im sposobność do pojednania. Oznajmiła, iż jest znużona i potrzebuje drzemki, po czym wycofała się do sypialni.

Tak naprawdę łaknęła chwili, by zebrać myśli, które kołatały się w jej głowie jak spłoszone kurczaki. Powlekła się do łoża i ostrożnie spoczęła na boku. Z trudem zebrała rozpierzchnięte po głowie wątki i splotła je w pojedynczy strumień świadomości.

Nie miała wiele czasu. Powinna jak najszybciej zorganizować wymarsz Azzgotów, wyprawić ich na Wschód, zanim Ha’akon się do niej zniechęci.

W tym jednym zgadzała się z Ha’tengiem.

Być może Namiestnik pałał do niej uczuciem. Być może okazywał jej względy… Ale to kwestia czasu. Była kaleką.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Poczwarka. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Poczwarka
Ula Gudel0
Okładka książki - Poczwarka

Po wielu dniach, które Eli i Tallen spędzili w uśpieniu, następuje bolesne przebudzenie. Oboje cierpią od doznanych ran. Rewolta niewolników skończyła...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
A kiedy nadejdzie dzień
Ewelina Maria Mantycka
A kiedy nadejdzie dzień
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Pokaż wszystkie recenzje