Opowieść o Półwyspie Helskim w 1834 roku, gdy rybacy i ich rodziny żyli pod dyktando żywiołu, łapie za serce. Choć praca rybaka może wydawać się romantyczna, w rzeczywistości wymaga wiele siły i odporności psychicznej. Znajdka to historia o tworzeniu więzi, bliskości i życiu ludzi, którzy zdecydowali się być blisko morza.

Na helskiej plaży stara rybaczka Maria znajduje dziewczynkę. Rudowłosa przybłęda potrafi powiedzieć tylko jedno słowo: taita. I takie też zyskuje imię. Jednak Maria wie, że nie może sama jej wychować, więc oddaje ją pod opiekę wdowie, Krystynie Budziszynie, która jest już matką trzech chłopców. Ku radości obu kobiet, Taita szybko się aklimatyzuje i jest przez rodzinę szczerze kochana. Oczywiście nie wszystkim podoba się obecność obcej sieroty. Jednak Budziszyna to kobieta, która nigdy nie dała się złamać. Ma swoje zasady i rybacy nie będą w stanie narzucać jej swojego zdania.
Autorka z dokładnością i czułością oddaje wszelkie detale życia rybaków. To społeczność bardzo zżyta, ale też mocno zahartowana przez żywioł. Morze potrafi dawać, ale równie szybko zabiera. Sztorm za każdym razem niesie w sobie ryzyko utraty dobytku i śmierci bliskich. Jesteśmy świadkami tych dramatycznych zmagań, gdy ważą się losy bohaterów. Każdy, kto kocha morze, odnajdzie w tej powieści coś unikalnego. Zapach fal, brzegu, soli, ryb. Ta książka jest tym przesiąknięta, co daje ogrom satysfakcji.
Liliana Fabisińska pokazuje jednak nie tylko codzienność rybaków i kaszubską kulturę, ale też piękno i siłę miłości. Jej bohaterowie kochają mocno i są w stanie bronić bliskich za wszelką cenę. Akcja książki krąży nie tylko wokół Taity, ale też między innymi zakochanych Mikołaja i Anieli oraz Polaków, którzy nie chcą pogodzić się z tym, co spotkało ich kraj.
Nie mogę jednak pominąć również tego, w jaki sposób Znajdka powstała. A jest ona pisarskim skarbem, który musiał poczekać, aż ujrzy światło dzienne. Jej początki sięgają połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy Liliana Fabisińska zobaczyła apel wydawnictwa Pol Nordica. Szukano polskiej sagi o ludziach morza. Autorka zaangażowała się w ten projekt całym sercem! Tak powstała piękna historia o rudej dziewczynce, znalezionej na helskiej plaży.
Potem historia utknęła w piwnicy i szufladach. Przeleżała tam dwadzieścia osiem lat. Wróciła przypadkiem, podczas panelu na Targach Książki w Warszawie. Wystarczyła jedna wzmianka autorki, żeby trzy wydawnictwa natychmiast się odezwały. Poproszono autorkę, żeby odnalazła maszynopis. Udało się! Tekst został uzupełniony, a autorka ponownie zanurzyła się w świat rybaków:
W 1997 roku zrobiłam gigantyczny research. Jeździłam kilkanaście razy na Półwysep Helski, rozmawiałam ze wszystkimi, z którymi mogłam. Spędziłam wiele godzin z Juliuszem Struckiem, prowadzącym prywatne muzeum rybackie w Jastarni (dziś Pan Juliusz już nie żyje, ale muzeum wciąż działa – przejął je jego syn). Rozmawiałam z Mirosławem Kuklikiem, który był najpierw kierownikiem Muzeum Rybołówstwa w Helu, a potem dyrektorem Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy w Pucku. Z członkami Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Z rybakami. Siedziałam w bibliotekach. Zebrałam w domu całą półkę książek o historii i folklorze Półwyspu.
A to zaledwie kawałek tej tytanicznej pracy. Autorce pomogli pasjonaci Helu i lokalni muzealnicy. Dzięki temu opowieść o Taicie, Marii i Krystynie nabrała prawdziwej mocy. Pachnie solą, wiatrem i ziołami z rybackiej chaty. Ma się poczucie, że historia wreszcie trafiła tam, gdzie powinna. Warto po nią sięgnąć.
Monika od dzieciństwa miała tylko jedno marzenie: dużą, szczęśliwą rodzinę. Daga gra w najlepszej orkiestrze w Polsce. Już w przedszkolu wymarzyła sobie...
Kaśka, Julka, Zuzia i Emma mieszkają w Polsce i są właśnie takie jak Ty! Nocą lubią gadać o szkole, chłopakach, swoich rodzinach i koleżankach. I przeżywają...