Bo miłość nie jest taka prosta. Przeszłość zawsze wraca. Tom 2, część 4.

Autor: art_roxana
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Puść mnie!- Syknęła.

-Patrzcie jaka waleczna! Chyba ciągle myśli, że jest na ringu.- Debora wydała się nieco zdumiona.

-Co tak patrzysz kochana? Myślałaś, że nie wiem? Mamusia interesuje się swoimi…- Nie pozwoliła jej skończyć.

-Ja nie mam matki... Przepuść mnie.

-Daj parę groszy i sobie pójdziemy.- Uśmiechnęła się ironicznie.

-Nic ci nie dam.- Wtedy kobieta znów szarpnęła Deborę.

-Daj, ty nie wdzięczny szczeniaku! Wychowałam cię, więc mi się należy.

-A kiedy ty mnie wychowywałaś? W przerwie między jedną butelką a drugą?!- Odrzuciła kurczowo zaciśnięte palce na jej ramieniu, tak, że kobieta straciła nieco równowagę. Klęła ostro na Deborę, ale ta zdawała się nie reagować na wyzwiska. Mężczyźni, którzy jej towarzyszyli dopiero teraz podeszli do niej i pomogli jej wstać. Wcześniej tylko przyglądali się scenie między córką a matką. Debora równym krokiem jak najszybciej oddaliła się od tego miejsca. Nieplanowane spotkanie zgłębiło tylko jej, już i tak ponury nastrój. Nie miała ochoty na dalszy spacer, wróciła do mieszkania.

***

Gdzieś z daleka słyszał jakieś szmery a potem coś uderzyło, trzasnęło z niemałą siłą i nastała cisza. Otworzył oczy i miał wrażenie, że nie może rozkleić powiek. Było mu gorąco a głowa wciąż pulsowała, ale ból zelżał. Spojrzał na zegarek. Było po dziewiętnastej. Spał prawie cztery godziny a czuł się jeszcze bardziej zmęczony. Wziął czystą koszulkę i poszedł pod prysznic. Przez gorączkę cały lepił się do tej, którą miał na sobie. Gdy wyszedł z łazienki czuł się nieco lepiej po chłodnym prysznicu. Stwierdził nawet, że jego żołądek domaga się jedzenia. Wracał mu apetyt, był to dobry syndrom. Nie miał ochoty bawić się w kuchni w przygotowanie kolacji. Wybrał przyjemniejsze rozwiązanie- zamówi coś. Zanim jednak wybrał numer do restauracji, z której zwykle coś zamawiał postanowił zapytać Debory czy się do niego nie przyłączy. Zapukał i wszedł wolno uchylają drzwi.

-Nie przeszkadzam?- Leżała na łóżku na boku, plecami do drzwi. Obojętnie mu odpowiedziała.

-Nie.- Wszedł, więc dalej do pokoju. Coś go zaniepokoiło w jej zachowaniu. Zanim zapytał o to, z czym przyszedł, postanowił podpytać o to, co jej jest.

-Wszystko w porządku?- Wzięła głęboki wdech i poprawiła się na łóżku. Przywołała na twarzy najzwyklejszą, lecz miłą minę, jaką tylko mogła.

-Tak. Czemu pytasz?- Zbiło go to nieco z tropu.

-Wyglądałaś na trochę przybitą. Już myślałem, że i ciebie dopadło przeziębienie.

-Widziałam zapas na twojej szafce. W razie potrzeby zgłoszę się do ciebie.- Nawet zdołała się uśmiechnąć.

-No dobrze. Zawsze służę pomocą. Jesteś głodna? Właśnie chciałem zamówić jedzenie.- Dodał szybko.

-Oczywiście ja płace.- Nie bardzo miała ochotę na jedzenie, ale pomyślała, że może dzięki temu odciągnie swoje myśli od ponurych zdarzeń, jakie dziś miały miejsce.

-Chętnie. Zaraz przyjdę do salonu.- Bez dalszych pytań wyszedł z pokoju a Debora postanowiła doprowadzić się nieco do ładu. Narzuciła sweter na ramiona i przeczesała włosy. Gdy spojrzała w swoje lusterko, które zwykle miała pod ręką na jej twarz znów powróciła ponura mina. Cienie pod jej oczami zdradzały, że albo coś ją gnębi albo nie dawno płakała. W rzeczywistości dolegało jej jedno i drugie. To był jej naprawdę jeden z gorszych dni. Wcześniej też, patrząc w lustro nie zastanawiała się nad tym, co w tej chwili przyszło na myśl. Była tak bardzo podobna do matki. Te same oczy, usta, kształt nosa, rysy twarzy. Jej matka była piękną kobietą i silną przede wszystkim. Potrafiła stawić czoło najróżniejszym problemom. Z czasem jednak siłę zaczęła zastępować niepewność i brak wiary a na pięknej twarzy zaczęły pokazywać się wszystkie zmartwienia i porażki. Kobieta, którą zobaczyła dzisiaj wydawała się jej taka obca, zniszczona. Choć nie zawsze tak było, to wspomnienia z dzieciństwa, do których właśnie wracała były tak dalekie i rozmyte, że naszła ją myśl czy czasem sama ich sobie nie stworzyła, wymyśliła. Będąc dzieckiem, którego dzieciństwo z dnia na dzień stawało się coraz bardziej szare i bolesne przyrzekła sobie, że nigdy nie będzie miała własnej rodziny. To, przez co sama przeszła sprawiło, że nie wierzyła w szczęśliwą rodzinę. Aby nie straszyć swoim wyglądem przemknęła szybko do łazienki, aby umyć twarz i pozbyć się z niej zaschniętych łez. Wychodząc usłyszała trzask w kuchni. Poszła tam, więc. Mike klęczał przy jednej z szafek i zbierał rozbite szkło.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
art_roxana
Użytkownik - art_roxana

O sobie samym: Pisanie to moje hobby, nie zawsze wychodzi idealnie. Chętnie wczytuję się w opinię innych. Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania. Szanuję to i chcę, aby inni szanowali moje.
Ostatnio widziany: 2024-02-25 16:54:12