Jeśli kogoś kochamy, to staramy się go zrozumieć. Wywiad z Magdaleną Kołosowską

Data: 2022-05-04 11:28:17 Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Jeśli kogoś kochamy, to staramy się go zrozumieć. Wywiad z Magdaleną Kołosowską z kategorii Wywiad

–  Bardzo ważna jest rozmowa – należy dobrze poznać drugą osobę, zanim rozpoczniemy z nią życie. A, jak się okazuje, czasem nawet długi staż związku nie wystarczy, by w stu procentach poznać drugą osobę. Jeśli kogoś kochamy, to staramy się go zrozumieć – mówi Magdalena Kołosowska, autorka powieści Jutro pokochamy Rzym, trzeciego tomu cyklu Pod wspólnym niebem.

Podróże – nie tylko te literackie – to Pani specjalność?

Zgadza się, choć akurat w przypadku Paryża i Neapolu były to podróże bardziej metaforyczne. Dla Zośki, głównej bohaterki Kiedyś dogonimy Paryż, stolica Francji stanowiła raczej spełnienie wszystkich marzeń. Marzeń trochę bajkowych, jak te o księżniczce, księciu i wielkiej miłości.

Zosia to romantyczka?

Trochę tak. Myślę jednak, że wszystkie kobiety są po części romantyczkami. A przynajmniej wszystkie moje bohaterki. Wydaje mi się, że wynika to z naszego wychowania, kiedy – zwłaszcza kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu – młode dziewczyny otaczane były historiami o księżniczkach czekających na swoją wielką miłość. I to znajduje odbicie właśnie w Zosi i jej wierze w Paryż – miasto miłości.

Takie myślenie pokutuje do dziś?

Na całe szczęście mam wrażenie, że dzisiejsze pokolenie kobiet – dwudziestokilkulatek – jest jednak znacznie bardziej świadome i niezależne. To kobiety, które w zupełnie inny sposób patrzą na świat, bo i mają znacznie szersze możliwości, niż było to jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu. Przede wszystkim mają zaś większe szanse na to, by poznać świat i tę właściwą osobę. Nie muszą zaraz po skończeniu szkoły trafiać na ślubny kobierzec.

Instytucja „szybkiego” małżeństwa to wynik patriarchalnego wychowania?

Tak, a w mojej powieści, co ciekawe, można bardzo łatwo zauważyć to na przykładzie Irka, partnera Irminy, który właściwie co roku jej się oświadcza, a ona – za każdym razem odpowiada: „kiedyś”. W końcu nie wytrzymuje i decyduje się zakończyć ich związek… Irek ignoruje liczne odmowy Irminy, nie poddaje się w oświadczynach, bo małżeństwo z ukochaną kobietą jest dla niego szczytem marzeń i uważa, że dla niej także. Ślub, symboliczne przyjęcie przez Irminę nazwiska to – zgodnie z jego myśleniem – wyraz największej miłości. A nie jest to przecież prawda.

Dlatego dla Irminy, głównej bohaterki powieści Jutro pokochamy Rzym, ślub nie jest spełnieniem marzeń?

Przypadek Irminy jest nieco bardziej skomplikowany, niż pozornie się wydaje. Częściowo wpływ na nią ma wychowanie, ale także jej przeszłość – moja bohaterka kiedyś została skrzywdzona w małżeństwie i pozostałe po tym związku rany jeszcze się nie zabliźniły. Poza tym Irmina po prostu chciała podejmować własne decyzje, a nie spełniać oczekiwania wszystkich wokół.

Bliscy Irminy pozostawali głusi na to, co wielokrotnymi odmowami na oświadczyny Irka kobieta chciała przekazać?

Dokładnie tak. Zapominamy bowiem, że osoba, która żyje obok nas czy wraz z nami, wcale nie musi mieć takich samych potrzeb, jak my. Każdy z nas myśli zupełnie inaczej, ma inne pragnienia. Bardzo ważna jest rozmowa – należy dobrze poznać drugą osobę, zanim rozpoczniemy z nią życie. A, jak się okazuje, czasem nawet długi staż związku nie wystarczy, by w stu procentach kogoś poznać. Jeśli kogoś kochamy, to staramy się go zrozumieć.

Częściowo przez brak rozmowy w związku Irminy i Irka pojawia się kryzys?

Irek rzeczywiście myślał, że małżeństwo będzie dla Irminy, podobnie jak dla niego, spełnieniem marzeń. Problemem może być jednak to, że Irek – myśląc o ich wspólnym życiu – wciąż miał w głowie ich związek sprzed kilkunastu lat, kiedy byli młodzi i beztroscy. Jednak w międzyczasie sporo się zmieniło i ani on, ani ona nie są już tymi samymi ludźmi, co kiedyś. Dlatego też Irek i Irmina muszą zakochać się w sobie jeszcze raz. W ludziach, którymi są teraz, a nie w tych, którymi byli kiedyś.

Szczęśliwe związki opierają się na ponownym zakochiwaniu się w sobie?

Tak, bo jeśli którakolwiek ze stron spocznie na laurach, to taki związek w końcu się wypali. Relacje – partnerskie, małżeńskie – wymagają nieustannej pracy zarówno jednej, jak i drugiej osoby. Cieszę się, że coraz częściej się o tym mówi, bo jeszcze nie tak dawno nie było to takie oczywiste. Dawniej po ślubie mężczyzna nie musiał się już w ogóle starać, a kobieta musiała przy nim trwać. Dziś wzrasta świadomość tego, że o nasze relacje musimy cały czas dbać. W przeciwnym wypadku niezwykle trudno będzie bowiem odtworzyć tę chemię, która była na początku.

Pani bohaterowie mają za sobą pewien bagaż doświadczeń. Przeszłość może być przeszkodą w miłości?

To zależy od tego, czy owa przeszłość jest przepracowana, czy może – tak jak w przypadku Irminy – wciąż nie wszystko zostało powiedziane. W ich przypadku wiele spraw tak naprawdę dopiero po wielu latach zostało wyjaśnionych. Po długim czasie Irmina jest gotowa na to, by podzielić się z Irkiem swoim bólem, który przez lata skrzętnie ukrywała. Tajemnice Irminy były pilnie strzeżone – do czasu, aż sama nie była w stanie sobie z nimi poradzić. W momencie, kiedy między Irminą i Irkiem nie ma już niedomówień, ich związek przechodzi na zupełnie inny poziom. Szczerość jest fundamentem związku.

Ten ukrywany przez Irminę ból to kolejny ze skutków wychowania?

Kobiety często muszą same narzucać sobie takie tabu na własne cierpienie, bo w środowisku patriarchalnym, które z góry uznaje kobiety za słabą płeć, muszą one nieustannie udowadniać swoją siłę. A o niektórych problemach nie wypadało Irminie mówić, bo – wychowana w wierze katolickiej – mogłaby spotkać się z krytyką za popełniane „grzechy”. Wierzę, że dziś takie myślenie nie jest już aż tak powszechne.

Myśli Pani, że dzięki otwarciu na świat córka Irminy nie popełni takich błędów, jak jej mama?

Córka Irminy to już zupełnie inne pokolenie. To pokolenie, które już się niczego nie boi. Oczywiście nie wyklucza to tego, że Amelia popełni błędy, choć będą to błędy zupełnie innego rodzaju.

Czasem, mimo prób, związku nie udaje się naprawić. Rozstanie to jedyna opcja?

To kwestia mocno indywidualna, zależy od wielu różnych życiowych zdarzeń, ale i ludzkich charakterów. Niektórzy szybko się poddają, inni – walczą o swoją miłość do samego końca. Są też różne sposoby na to, by ratować związek: jedna para uda się na terapię, inna poszuka rozwiązania w kościele i wierze. Tak jest nie tylko w prawdziwym życiu, ale i w literaturze. Jako autorka mam pewien wpływ na decyzje podejmowane przez moich bohaterów, choć jednocześnie, muszę przyznać, że za pokierowanie życiem bohaterów jestem rozliczana przez czytelniczki i czytelników. Pamiętam, że jedna z moich książek – Dlatego mnie kochasz – wywołała mnóstwo emocji z tego powodu, że bohaterka trwała w nieszczęśliwym związku.

Czuje Pani odpowiedzialność za swoje bohaterki i bohaterów?

Czuję, dlatego też chcę, by moi bohaterowie byli właśnie tacy, jacy ludzie są naprawdę. Nie tworzę bohaterów wyidealizowanych, żyjących w doskonałym świecie i mających wydumane problemy. Zamiast tego stawiam na pisanie o zwykłych ludziach, takich jak my. I chyba to mi się udaje! Największy komplement, jaki otrzymuję od czytelniczek i czytelników, to gdy słyszę, że moje fikcyjne bohaterki to osoby z krwi i kości, które mogłyby żyć w naszym świecie naprawdę. To jednocześnie zakłada jednak, że niektórzy bohaterowie niekoniecznie muszą być szczególnie sympatyczni – bo przecież i w prawdziwym życiu nie lubimy wszystkich. Czasem nawet ja ich nie lubię!

A Zosię, Dankę i Irminę Pani lubi?

Cała ta trylogia jest dla mnie o tyle ważna, że opiera się na wielu wydarzeniach z mojego własnego życia. Bardzo wiele z opisywanych zdarzeń wydarzyło się naprawdę, nawet część dialogów nie do końca jest fikcją literacką! Kiedy myślę więc o Zośce, Dance i Irminie, to myślę o konkretnych osobach. Więc tak, zdecydowanie je uwielbiam!

Początkowo życie singielki nie dokucza Irminie. Uzyskana wolność i niezależność szybko okazują się jedynie namiastką tego, czego pragnie?

Irmina przekonuje się, że to życie, które prowadziła, nie było jednak tak do końca złe. Początkowo była przekonana, że zrywając z Irkiem, w końcu osiągnie to, czego jej tak mocno brakowało. Życie szybko jednak weryfikuje to myślenie. Irmina przekonuje się, że zaczyna brakować jej stabilizacji, a tego nie mogą zapewnić przelotne romanse. Często musimy się sparzyć i coś utracić, by zrozumieć, jak było to dla nas ważne.

To kryzys wieku średniego?

Coś w tym jest. W pewnym momencie życia, najczęściej w okolicach czterdziestki, przychodzi taki moment, że robimy podsumowania. Zestawiamy listę naszych osiągnieć i porażek. W głowie pojawiają się plany na to, co jeszcze chcielibyśmy osiągnąć, a jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że liczba w rubryce podpisanej „wiek” z każdym rokiem będzie rosnąć. Stąd też często taka w nas chęć zatrzymania tego, co było najlepsze, powrotu do lat młodości. To strach przed tym, co dopiero nastąpi w naszym życiu.

Nie jest to najlepsza droga do szczęścia?

W życiu najważniejsze jest to, żeby się tym życiem po prostu cieszyć. W każdej chwili znajdować to, co jest w niej dobrego. Powinniśmy cieszyć się nawet tym, co drobne i ulotne – jak dobrą pogodą czy śpiewem ptaków. To z tych małych dobrych rzeczy składa się nasze życie, warto więc umieć je dostrzec. Moje życiowe motto brzmi: chcesz być szczęśliwa, to bądź. Myślę, że warto się nim kierować.  

Bohaterki Jutro pokochamy Rzym przekonują się, że skrajne sytuacje zmuszają nas do tego, by podjąć decyzje, z którymi do tej pory zwlekaliśmy.

Czasem nie chcemy podjąć pewnych decyzji, odsuwamy je na bliżej nieokreślony czas, a za sprawą pandemii trzeba było działać już. Okazało się, że bardzo ważne są słowa, istotna jest komunikacja. Warto ze sobą rozmawiać i po prostu być ze sobą szczerym. Inaczej nic nie będzie z tego, co próbujemy zbudować.

Ostatecznie więc rację miał Seweryn Krajewski, śpiewając, że wielkiej miłości zostajemy wierni na zawsze?

Miłość jest pięknym uczuciem, bez względu na to, jak się kończy. Choć nie wszystkie związki się udają, czasem w nich czegoś brakuje, a czasem wymagają wiele wysiłku i pracy, to ostatecznie – miłość, która się z nich narodziła, pozostaje w nas. Gdzieś w naszym sercu na zawsze pozostanie po ślad po tym uczuciu.

Książkę Jutro pokochamy Rzym kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.