Nie miał czasu ani ochoty na zabawę w podchody. Tego tylko brakowało, by jak jakiś nawiedzony ganiał po mieście w poszukiwaniu narysowanego labiryntu.
Wychylił się i otworzył schowek pod deską rozdzielczą. Do tej pory uspokajało go samo spojrzenie na leżący tam pistolet, teraz jednak czuł, że bardziej przyda się trzymana w bagażniku gaśnica. Nie miał złudzeń, że przyjdzie mu się zmierzyć z ogniem. Od ognia się zaczęło i na ogniu się skończy.
Spojrzał na zegarek. Powinien być już w drodze na spotkanie z ważnym klientem, ale wiedział, że musi z niego zrezygnować. Jego myśli nieustannie będą krążyć wokół nowego labiryntu i tego, co tym razem w nim ukryła. Bał się, nie chciał nawet myśleć, do czego zmierzała przez te wszystkie lata, lecz nie miał wyboru. Musiał podjąć grę.
Uwielbiam słuchać, jak mówi o symbolice labiryntu, o rytuale przejścia, śmierci i odrodzenia, poszukiwaniach własnego "ja". To naprawdę interesujące.
O zmęczeniu psychicznym najlepiej świadczył fakt, że zaczął postrzegać ulice jako odnogi labiryntu. Gdyby się nad tym zastanowić, to wszystko, co go otaczało, rzeczywiście było pewną formą labiryntu, z którego od pięciu lat nie potrafił znaleźć wyjścia.
Nie bez powodu mówi się, że najgorsze, co może spotkać pracowników wyjeżdżających za granicę do pracy, to trafienie pod skrzydła szefa z Polski.
Nie chciał ruszać jako pierwszy, by nie dać dzieciakowi okazji do tego, by go wyprzedził. Obaj wiedzieli, że audi zdystansowałoby jego toyotę w mgnieniu oka, co zaburzyłoby naturalny porządek rzeczy. Stażyści i praktykanci nie powinni bujać się lepszymi samochodami od ich mentorów.
Jego zdaniem wszyscy powinni pracować po szesnaście godzin, inaczej do niczego nie dojdą. To nic, że jest po udarze. Ważne, że stan konta się zgadza.
Nie miał czasu ani ochoty na zabawę w podchody. Tego tylko brakowało, by jak jakiś nawiedzony ganiał po mieście w poszukiwaniu narysowanego labiryntu.
Książka: Labirynt