W koñcu zaczê³am ¿egnaæ siê ze seniork±. Zmienniczka, czuj±c, ¿e teraz ona przejmuje moje obowi±zki, g³o¶no i wyra¼nie, z francuskim akcentem zwróci³a siê do podopiecznej: Heute ich machen kolacjon (znaczy „dzisiaj ja robiê kolacjê”, przy czym w jêzyku niemieckim nie ma s³owa kolacjon, Jadzia stworzy³a swoje w³asne, które tylko kto¶ znaj±cy jêzyk polski móg³by zrozumieæ).
Po przyje¼dzie zmienniczka dozna³a szoku. Mówi³a, ¿e inaczej to sobie wyobra¿a³a. My¶la³a, ¿e bêdzie siedzia³a w piêknym domu i pi³a ze staruszk± kawê. Nie bardzo rozumia³am jej zdziwienie. Kawê przecie¿ pijamy z podopieczn±. Ha, ha. Pewnie chodzi³o jej o to, ¿e spodziewa³a siê spotkaæ przyjazn± osob±, która ucieszy siê na jej widok, u¶ciska j± i zaæwierka na dzieñ dobry. Tymczasem pani Kowalski przyjê³a j± tak samo ch³odno jak mnie.
Starsza pani, która wcze¶niej na pytanie córki, czy to ja podjê³am decyzjê o wyje¼dzie, krzycza³a: „Co? Ona bardzo chce zostaæ! Ma tu przecie¿ tak dobrze. Stoi w³a¶nie i na mnie patrzy. Jej firma prosi³a, ¿ebym pozwoli³a jej zostaæ. Ona bardzo chce. Ale ja jej nie chcê!”, sprawia³a wra¿enie, jakby ¿a³owa³a swojej decyzji. By³a jednak jeszcze na tyle przy zdrowych zmys³ach i na tyle dumna, ¿e odwo³ywanie wszystkiego nie mia³o ju¿ sensu. Jej krzyk, ¿e ja chcê bardzo zostaæ, przyda³ mi siê podczas zwrotu pieniêdzy za podró¿.
Firma zareagowa³a b³yskawicznie. Natychmiast zadzwoni³a koordynatorka z Niemiec. Nie mia³am ochoty zostawaæ w tym miejscu. Ale ¿eby nie by³o, ¿e to ja zrezygnowa³am, powiedzia³am, ¿e je¶li za³agodz± tê sytuacjê, to zostanê. Rozmowa koordynatorki z podopieczn± nie mia³a ¿adnego sensu. Podopieczna nie potrafi³a powiedzieæ, dlaczego jest niezadowolona, ale wiedzia³a, ¿e mnie nie chce. Koordynatorka nie by³a w stanie na ni± wp³yn±æ. W pewnym momencie przerwa³am im rozmowê i powiedzia³am, ¿e szkoda czasu i powinni poszukaæ innej opiekunki. Firma wymusi³a na rodzinie zachowanie terminu wypowiedzenia.
Podopieczna sta³a w ³azience z kobiet± w fartuszku i z chustk± na g³owie. Pochylone nad pralk± pstryka³y namiêtnie przyciskami. Spyta³am, o co chodzi. Okaza³o siê, ¿e seniorka zadzwoni³a do s±siadki, poniewa¿ w pralce ¶wieci³o siê jedno ¶wiate³ko. Krêci³y pokrêt³em, wciska³y przyciski i spogl±da³y na mnie z wyrazem twarzy mówi±cym: „Ledwo przyjecha³a, a ju¿ popsu³a”.
Wiktoria uspokoi³a mnie, ¿e do koszenia trawy przychodzi ogrodnik. Opiekunka natomiast plewi grz±dki i dba o kwiaty. Rano po ¶niadaniu idzie do ogródka i do obiadu tam pracuje. Gdy zobaczy³am grz±dki z sa³at± zjedzon± przez ¶limaki, koprem, buraczkami i innymi ró¿no¶ciami, które mo¿na znale¼æ w ogródku, zrobi³o mi siê s³abo na sam± my¶l, ¿e tego dogl±daæ ma opiekunka. Czê¶æ warzyw wyros³a, bo nie zosta³a zu¿yta w porê, czê¶æ zjad³y ¶limaki, czê¶æ obsiad³a mszyca. Warzywa lepiej wygl±da³y w szklarni. Ros³y tam cukinie i pomidory. Poza tym w ogrodzie znajdowa³y siê porzeczki, agrest i maliny… Zmienniczka opowiedzia³a mi o pracy tutaj. Zaznacza³a, ¿e jej siê tu podoba, dobrze rozumie siê z podopieczn± i wróci tu jesieni±. Wtedy bêdzie wystarczaj±co pracy, bo spadn± li¶cie w ogrodzie i bêdzie mia³a co grabiæ. S³ucha³am jej i zastanawia³am siê, czy to ¿art. Wiktoria niestety mówi³a powa¿nie.
Jak to czêsto bywa, pierwsze dni w nowym domu z nieznanym cz³owiekiem okazuj± siê chaotyczne i nie bardzo wiadomo, co robiæ. Zw³aszcza je¶li jest siê pierwsz± opiekunk± i Stelle (miejsce pracy, posada) nie zosta³o jeszcze „ustawione”. Opiekunka powinna wtedy uwzglêdniaj±c potrzeby swoje i podopiecznej, stworzyæ sta³y plan dnia, który jest przekazywany kolejnym zmienniczkom. Jest to wa¿ne nie tylko dla samych opiekunek, ale równie¿ dla osób z otêpieniem starczym, które ¼le znosz± najmniejsze zmiany. £atwiej jest im funkcjonowaæ wed³ug utartych schematów, które „wchodz± im w krew”. Dziêki temu w bardzo zaawansowanym stadium choroby wiele czynno¶ci wykonuj± automatycznie. Nie musz± siê zastanawiaæ, pytaæ. S± spokojniejsi, gdy wiedz±, co maj± w danej chwili robiæ. Taki program dnia nale¿a³o wprowadziæ u Marlen. Nie chcia³am jednak jej ¿ycia stawiaæ na g³owie. Próbowa³am najpierw poznaæ jej nawyki i przyzwyczajenia, jak i sam± seniorkê.
Podopieczna stwierdzi³a, ¿e chce wracaæ do domu starców. Dowiedzia³am siê, ¿e to ju¿ drugi, w którym by³a. W obu znalaz³a siê na w³asne ¿yczenie. Decyzjê, ¿e opu¶ci i jeden i drugi o¶rodek podjê³a równie¿ samodzielnie. Przez chwilê przygl±da³am siê i s³ucha³am. Pierwszy dom starców by³ jednym z lepszych. Monika ¿artobliwie mówi³a, ¿e mia³ cztery gwiazdki. Przebywali w nim adwokaci, lekarze, dyrektorzy, prawnicy, arty¶ci. Podopiecznej nie podoba³o siê, ¿e wszyscy ju¿ od rana chodzili tam ubrani w eleganckie ciuchy, z pe³nym makija¿em. To chyba by³y za wysokie progi na Marlen nogi. Natomiast w tym miejscu, z którego j± w³a¶nie odebra³y¶my, ludzie byli dla niej za bardzo oble¶ni. Skar¿y³a siê siostrzenicy, ¿e nie mo¿e ¿yæ w takich warunkach. Opowiada³a, ¿e mieszkañcy podczas posi³ków parskaj±, kas³aj±, kaszl±, pluj±. Kto¶ wyci±ga³ protezê, kto¶ inny zabra³ jej widelec i go obliza³. Ona by³a za delikatna, by na to patrzeæ. Faktycznie wygl±da³a super. Nie ¶lini³a siê, nie parska³a i wydawa³o mi siê, ¿e mówi z sensem.
W¶ród pustych czterech ¶cian siedzia³a moja podopieczna. By³a szczup³a, ubrana w niebieski dres. Mia³a d³ugie blond w³osy, zakrêcone w przepiêkne loczki. Przebywa³a w nijakim pokoju, przy otwartym oknie i wygl±da³a, jakby przeniesiono j± prosto z lat siedemdziesi±tych.
Na szczê¶cie w koñcu trafi³y¶my na przytuln± w³osk± restauracjê, w której mo¿na by³o zap³aciæ kart±. Zamówi³am pizzê z parmezanem i rukol±, Monika wziê³a pizzê i sa³atkê. Do picia mia³a wodê i wino. Ja zdecydowa³am siê na Apfleschorle (sok jab³kowy z gazowan± wod± mineraln±). Najad³am siê. Zamówi³y¶my jeszcze karafkê wina i siedzia³y¶my prawie do pó³nocy, rozmawiaj±c o wszystkim i o niczym. By³o mi³o. Trochê siê uspokoi³am. Gdy biega³am po mieszkaniu podopiecznej, targa³y mn± ró¿ne dziwne my¶li. Na szczê¶cie mia³y¶my to ju¿ za sob±. Monika równie¿ w koñcu siê rozlu¼ni³a. By³a bardzo przyjemn± i otwart± osob±.
Nikt obecnie nie interesuje siê ani mn±, ani podopieczn±. To miejsce, gdzie jestem, bardziej przypomina bezludn± wyspê, pustkowie, miasto trupów. Albo miasto ¶piochów. Spokojne, ale opuszczone przez wszystkich. Podopieczna nafaszerowana lekarstwami i opuszczona przez rodzinê i znajomych. Pozosta³am jej tylko ja − wierna towarzyszka.
Przysz³a moja „ulubiona” córka podopiecznej, pani sekretarka. Zda³am jej relacjê, koñcz±c stwierdzeniem, ¿e Agnes musi du¿o chodziæ. Erika wsta³a, podesz³a do matki i rzek³a: „Chod¼, mamo, pochodzimy trochê”. Wyci±gnê³a rêce w jej kierunku. Agnes pos³usznie wsta³a i chcia³a od razu zrobiæ krok do przodu. Jej nogi zaczê³y siê telepaæ. Erika przestraszy³a siê, pu¶ci³a matkê i podopieczna opad³a na fotel.
Córka podopiecznej ca³y dzieñ prowadza³a Agnes po domu. Momentami my¶la³am, ¿e za du¿o tego chodzenia. Ania koniecznie chcia³a postawiæ matkê na nogi, by w koñcu móc nas opu¶ciæ. Po nieprzespanych nocach i kilku dniach zamkniêcia w czterech ¶cianach by³o widaæ, ¿e opieka nad matk± jej nie s³u¿y. Pewnego wieczoru o¶wiadczy³a, ¿e wraca do siebie. Jakby co¶ siê dzia³o, mia³am dzwoniæ. Przynios³a mi Baby Phone do pokoju i pojecha³a do siebie.
Planowa³am zostaæ u Agnes d³u¿ej. W zwi±zku z tym musia³am siê zameldowaæ. Ania s³ucha³a. Pani koordynator kategorycznie zaprzecza³a, ¿e jest taki obowi±zek. Twierdzi³a, ¿e jeste¶my w Unii Europejskiej i w tej chwili nie jestem do tego zobligowana. Wda³y¶my siê w dyskusjê. Owszem jeste¶my w Unii, ale to oznacza dla mnie jako pracownika tylko tyle, ¿e mogê tu pracowaæ bez specjalnego zezwolenia. Ale z pewno¶ci± nie zwalnia mnie to z obowi±zku zameldowania, który w Niemczech funkcjonuje. I wtedy koordynatorka palnê³a najwiêksz± g³upotê, jak± mo¿na by³o us³yszeæ z jej ust. Powiedzia³a, ¿e przecie¿ wiadomo, ¿e opieka to szara strefa i nie ma to znaczenia. Otworzy³am szeroko usta. Ania, która do tej pory przys³uchiwa³a siê bez wiêkszego zainteresowania, zrobi³a siê czerwona. Nasz go¶æ chyba zda³ sobie sprawê, ¿e paln±³ gafê i próbowa³ zmieniæ temat.
W koñcu zaczê³am ¿egnaæ siê ze seniork±. Zmienniczka, czuj±c, ¿e teraz ona przejmuje moje obowi±zki, g³o¶no i wyra¼nie, z francuskim akcentem zwróci³a siê do podopiecznej: Heute ich machen kolacjon (znaczy „dzisiaj ja robiê kolacjê”, przy czym w jêzyku niemieckim nie ma s³owa kolacjon, Jadzia stworzy³a swoje w³asne, które tylko kto¶ znaj±cy jêzyk polski móg³by zrozumieæ).
Ksi±¿ka: Per³y rzucone przed damy
Tagi: starosc, demencja, #alzheimer, cz³owiek, ¿ycie, praca, #emigracja, #obczyzna, otêpienie, biografia, Autobiografia, Niemcy, Opieka, #literaturafaktu, opowiadania