Los ośmiolatka maltretowanego latami przez opiekunów prawnych, poruszył całą Polskę dopiero wtedy, gdy chłopiec w stanie krytycznym trafił do szpitala. Wcześniej, gdy dramat dziecka trwał, nie zareagował nikt. Ani nauczyciele szkoły specjalnej, ani wykwalifikowani pracownicy opieki społecznej, ani policjanci, którzy kilkukrotnie przyprowadzali chłopca z powrotem do domu, z którego próbował uciekać.
Bartosz Wojsa zdaje raport z tego, jak bardzo zawiedliśmy - instytucjonalnie, ale przede wszystkim jako społeczeństwo. I podpowiada, co należy zrobić, by podobna tragedia nigdy już się nie wydarzyła.
Wydawnictwo: Harde
Data wydania: 2025-09-10
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 296
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Przeczytane:2025-09-19, Ocena: 5, Przeczytałem, 52 książki 2025, 26 książek 2025, 12 książek 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025,
Czy zdarza Wam się sięgać po wstrząsające reportaże? Ja ostatnio miałam okazję taki przeczytać i aż ciężko mi w to uwierzyć, że opisana w nim sprawa wydarzyła się naprawdę, choć swego czasu było o niej głośno. Dlatego dzisiaj mam dla Was recenzję książki „Dzieci odchodzą w ciszy”, której autorem jest dziennikarz Bartek Wojsa. Tak więc, jeśli ciekawi Was ten reportaż, to zapraszam na recenzję.
Książka ta przybliża sprawę ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, który był nękany latami, a w ostatnich miesiącach swojego życia także maltretowany przez swoich opiekunów prawnych. Niestety w wyniku poniesionych obrażeń, po trzydziestopięciodniowej walce o życie dziecko zmarło. Wśród wielu osób, w tym rodzina, sąsiedzi, nauczyciele, pracownicy medyczni, a nawet wykwalifikowany personel instytucji pomocowych, nikt nie podejrzewał tego, że w domu rodzinnym Kamilka dzieją się tak okropne rzeczy. Niestety wszyscy zawiedli...
Reportaż ten dzieli się na krótkie rozdziały. Opisuje to, jak doszło do tragedii Kamilka, wyszczególnia również, co musimy zrobić, aby podobne sytuacje nie zdarzyły się w przyszłości. Jak napisałam na wstępie, sprawa Kamilka bardzo mną wstrząsnęła i nie wyobrażam sobie tego, jakim trzeba być człowiekiem, aby tak skatować niewinne dziecko, które w książce tej zostało opisane, że przed tą całą tragedią było wesołe i pełne energii. Nie mogę też zrozumieć bierności osób z bliskiego otoczenia, w tym rodziny mieszkającej z matką i ojczymem Kamilka, którzy z pewnością wiedzieli o tym, co dzieje się u nich w domu, nauczycieli ze szkoły, do której chodził, którzy nie widzieli żadnych niepokojących sygnałów oraz wiele instytucji, w tym sądy, które powinny dokładniej przyjrzeć się całej tej sprawie i odebrać matce Kamilka prawa do opieki nad nim. Ta tragedia nie musiała się zdarzyć. Gdyby nie bierność osób i instytucji, z którymi miał styczność i gdyby nie bagatelizowanie niepokojących sygnałów, (w tym trzy próby ucieczki z domu Kamilka, które powinny dać do myślenia, że nie jest szczęśliwy w swoim domu rodzinnym), są duże szanse na to, że Kamilek nadal mógłby żyć, a z czasem nawet wieść normalne życie zupełnie inne od tej patologii, w której żył przez osiem lat.
„Dzieci odchodzą w ciszy” to bardzo poruszający reportaż dla twardych psychicznie, który naprawdę potrafi złamać. Mimo to uważam, że warto go przeczytać, aby poszerzyć swoją wiedzę na temat krzywd dzieci, które mogą wyrządzać im najbliższe osoby. Takich rodzin z pewnością jest wiele, jednak niestety dobrze potrafią się maskować i udawać, że wszystko jest dobrze. Warto przeczytać tę książkę również dlatego, żeby jak najszybciej reagować na niepokojące nas sygnały wśród dzieci i nie tylko oraz abyśmy nie byli bierni tak, jak najbliższe osoby z otoczenia Kamilka.