Wesele po włosku, czyli miłość, sekrety i… intrygi
Najpiękniejszy dzień w życiu czy koszmar, który wydaje się nie mieć końca? A co, jeśli jedno nagle przeradza się w drugie?
Monika oraz Lukas planują kameralny ślub w Toskanii. Niczego nie pragną bardziej niż ucieczki od toksycznych krewnych i zawarcia małżeństwa podczas romantycznej ceremonii w gronie najbliższych przyjaciół. Jednak po dotarciu na miejsce staje się jasne, że nic nie pójdzie tak, jak to sobie wymarzyli.
Organizator ślubu znika bez śladu wraz z zainkasowanym wynagrodzeniem, za to niespodziewanie pojawiają się matka i siostra Moniki – osoby, z którymi łączą ją dość chłodne relacje. Komuś ewidentnie zależy na tym, by zaprzepaścić plany zakochanych. Pytanie tylko, jak daleko się posunie, aby osiągnąć swój cel?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-02-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 262
Język oryginału: polski
Marta Jednachowska to młoda nie tylko wiekiem, ale i dorobkiem pisarskim autorka, która udowadnia, że posiada całkiem dobry potencjał pisarski. Jest autorką trzech książek, z czego dwie napisała w duecie.
Przyznam szczerze, że biorąc do czytania tę powieść spodziewałam się słodkiego romansu, nawet nie przypuszczałam, że fabuła tak pozytywnie mnie zaskoczy.
Książka od pierwszej do ostatniej strony jest bardzo ciekawa, wątek kryminalny buduje tajemniczość, a wątek romantyczny trochę intryguje.
Spędzając czas z bohaterami tej opowieści przy okazji ich pobytu w Toskanii poznajemy zarówno piękno tego regionu jak i różne ciekawostki.
Życie bywa nieprzewidywalne i marzenie może zamienić w koszmar, tak też się stało, gdy ktoś postanowił piękny z założenia i planów ślub zamienić w dramat (nie tylko) panny młodej.
Znajdziemy w książce również wzmiankę o toksycznej miłości, takiej, która niszczy zamiast cieszyć.
Od samego początku coś nie szło tak jak tego chcieli młodzi, niezbyt dobrze odebrane przez rodziny plany przyszłych małżonków to nie tylko dość toksyczne relacje rodzinne spowodowały, że zrodził się dodatkowy stres. Miało być pięknie, romantycznie i kameralnie, a okazało się nerwowo i koszmarnie.
Czy zaangażowane w organizację ślubu osoby są tymi, które powinny być w tym dniu przy boku szczęśliwej i zakochanej pary?
Muszę przyznać, że autorka świetnie wykreowała bohaterów i przyznam szczerze, że długo nie mogłam jednoznacznie określić, kto jest tym dobrym, a kto tym złym.
Moim zdaniem książka jest z tych nieodkładanych, jak już zacznie się ją czytać to trudno się od niej oderwać. Cały czas coś się dzieje i nie można ani na chwilę poczuć znudzenia. To jest lektura, której jak wspomniałam wcześniej fabuła pochłania czytelnika od pierwszej do ostatniej strony, aby na samym końcu poczęstować taką wisienką na torcie.
To jest romans z nutką tajemniczości, w którym nie brakuje emocji nie tylko wywołanych wątkiem kryminalnym. Są opisy pełnych uroku miejsc, do których chciałoby się pojechać, niekoniecznie na ślub.
Polecam zatem tę książkę zarówno miłośnikom romansów, jak i tym, którzy lubią czytać kryminały a także powieści z lekką nutką przygody.
Dziś chciałabym opowiedzieć kilka słów o kolejnej zaskakującej i mocno wciągającej historii, która trafiła ostatnio w moje skromne progi. Zaskakującej, bo spodziewałam się klasycznego i schematycznego romansu, a dostałam wciągającą i intrygującą od pierwszych stron mieszankę uczuć, emocji, intryg, tajemnic, niedomówień, gry pozorów i zaskakujących zwrotów akcji. Dostałam historię, która porwała mnie od pierwszej strony i nie pozwoliła się odłożyć na bok bez poznania rozwiązania wszystkich tajemnic i intryg zawartych na jej kartach.
Nie będę opisywać ponownie fabuły, bo opis wydawcy już wystarczająco nakreślił główną oś, i nie chciałabym czegoś istotnego dla całej fabuły nieopatrznie zdradzić. Ze swojej strony dodam tylko tyle, żebyście byli przygotowani na niezły szok, gdy prawda ujrzy światło dzienne i okaże się, kto stoi za tą całą niezwykle trudną sytuacją, bo takiego rozwiązania przez długi czas, a może nawet do samego końca na pewno nie będziecie brali pod uwagę.
Jest to opowieść o relacjach międzyludzkich i cienkich granicach, które łatwo jest niepostrzeżenie przekroczyć, o manipulacji innymi i wyciąganiu z tego korzyści tylko dla siebie, nie patrząc na dobro innych. Jest to opowieść o trudnych relacjach rodzinnych, niewypowiedzianych prawdach i nieprzepracowanych traumach, jest to opowieść o przyjaźni i miłości, która może spalać, ale i budować. Jest to także opowieść o marzeniach i pragnieniach, podróżach
Autorka zabiera nas w piękną podróż do Toskanii, cudownie oddając jej klimat i towarzyszącą mu trudną do wyjaśnienia magię i niezwykłe ciepło. Jestem autentycznie zachwycona opisami miast, zabytków, kultury, czy lokalnego jedzenia. Drugą mocną stroną tej historii są dopracowani i autentyczni bohaterowie. Oddając każdemu z nich głos, możemy poznać nie tylko ich osobowości, ale i rozterki, które im towarzyszą, wejść w ich głowy poznać myśli, zrozumieć motywy, spróbować zrozumieć ich nie zawsze odpowiedzialne posunięcia. Ich relacje tworzą mętlik w głowie, trudno jest się określić, po której stronie chce się stanąć, kto tak naprawdę zawinił. Każdy z nich wywołuje skrajne emocje, nikt nie jest tu kryształowo czysty, każdy nosi maski i gra tak jak jest mu w danej chwili wygodnie. A Johan jest w tym absolutnym mistrzem.
Akcja powieści jest dość szybka, mocno zaskakująca, a uknuta intryga jest totalnym majstersztykiem, w momencie, w którym do bohaterów dociera, że zostali oszukani, a organizator ślubu znika, poczułam wszystkie ich emocje, żal i niedowierzanie. Autorka cudownie oddała te wrażenia i emocje.
Książkę czyta się doskonale, bardzo płynnie. Napisana w bardzo przyjemny sposób, choć poruszająca niełatwe tematy.
Zaznaczyć przy okazji trzeba, że jest to pierwsza samodzielna książka pani Marty (wcześniej na rynku pojawiły się dwa tytuły napisane we współpracy z Jolantą Kosowską- "Kalendarz adwentowy", "Spotkajmy się we śnie").
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To wielowarstwowa słodko-gorzka opowieść o tym, że nie zawsze wszystkie jest takie, jak się nam wydaje. Każdy w tej historii odnajdzie coś dla siebie.
Niezwykła opowieść o miłości, przyjaźni, przy okazji w tle piękna Toskania. Cóż więcej. Po prostu zasiąść wygodnie w fotelu i czytać strona po stronie. Książka pt. : ”Toskański ślub” autorstwa Marty Jednachowskiej to poruszająca, ciekawa i jedyna w swoim rodzaju powieść.
Zapraszam do lektury każdego kto lubi czytać i chce przeżyć coś nowego, wciągającego i jednocześnie zaczerpniętego z życia codziennego. Monika i Lukas mają wziąć ślub w kameralnym gronie w Toskanii. Ale czy im się uda. Czy warto zawierzyć organizatorowi ślubów jedynie opierając się o internet, co z przyjaciółmi, z Sarą i Johanem. Jak potoczą się losy bohaterów? Musisz sam przeczytać. Na pewno wciągająca powieść, warta i godna polecenia. Jak przebiegnie podróż do winnicy, czy dojdzie do wymarzonego dnia, a może rozwikłają się przy okazji inne tajemnice?
Autorka w trafny sposób przechwyciła wszystkie wątki na karty książki i powoduje to, że bez reszty zanurzasz się w lekturze. Czy komuś zależy na popsuciu planów pary młodej, czy to się uda i na ile trzeba mieć w sobie pokładów intrygi, by uknuć takie zdarzenie?
Zapraszam serdecznie do przeczytania. Polecam
Do zaczytania!
„Toskański ślub” to samodzielny debiut autorki, który muszę przyznać, że mnie nieco zaskoczył. Przyciągnęła mnie do siebie oczywiście okładka, ale tytuł wskazujący na miejsce fabuły również miał znaczenie. Może nie jestem zbytnią zwolenniczką typowych romansów, lecz od czasu do czasu staram się przeczytać coś innego niż kryminał.
Spodziewałam się romantycznego ślubu w pięknej scenerii, i chociaż to wszystko się wydarzyło, to historia w zasadzie już niemal od początku była dla mnie dużym zaskoczeniem.
A im dalej, tym bardziej fabuła stawała się tak intrygująca, że trudno było się oderwać od czytania.
Monika oraz Lukas, po wielu kłótniach ze swoimi rodzinami postanawiają wziąć kameralny ślub we Włoszech, wybrali na tę okazję Toskanię. Ślub w pięknej, malowniczej okolicy, w zabytkowym kościele i z przyjaciółmi przy boku, wydawał się najlepszym pomysłem. Cała impreza przewidziana była tylko dla sześciu osób. Para młoda, świadkowie, plus przyjaciel pana młodego i przyjaciółka panny młodej. Zwykle narzeczeni zapraszają więcej gości, lecz w tym przypadku koszty byłyby z pewnością zbyt duże.
Bardzo dziwną sprawą było już to, że i świadkowie i dwójka przyjaciół nie miała możliwości zabrania ze sobą swoich partnerów.
"Para młoda tak sobie to wymyśliła. Tylko oni, świadkowie bez partnerów i dwoje ich najbliższych przyjaciół, również w pojedynkę. Mały, sześcioosobowy wyjazd na ślub do Toskanii."
Czy ten niespotykany zbyt często pomysł na cudowny ślub w magicznym miejscu się spełni zgodnie z oczekiwaniami Moniki i Lukasa? Dlaczego parze młodej tak bardzo zależało na tym, żeby ich świadkowie i przyjaciele przybyli na ślub i wesele bez swoich partnerów?
Czytając tę książkę, kilka razy się zastanawiałam nad tym, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, jaka zdarzyła się tej parze w Toskanii? Dręczyło mnie także pytanie, czy ślub i wesele jest dla młodej pary, czy może bardziej dla gości? Dziwiło mnie również to, że na ślub i wesele zaproszone zostały osoby, które wcześniej się nie znały. Można im tylko współczuć w takim przypadku, bo łączy ich tylko znajomość z Moniką lub Lukasem. A na dodatek część wydatków sami musieli pokryć zaproszeni goście...
"Romantyzm romantyzmem, ale nie byli tutaj przecież sami. Nie powinni się przy nas tak obnosić ze swoim uczuciem, szczególnie że nam uniemożliwili przywiezienie swoich drugich połówek."
Bo przecież to wszystko można było zaplanować zupełnie inaczej. Lecz wiem, po lekturze powieści, że przecież nie o to chodzi.
Książka dość intrygująca i wciągająca w swoją niewyszukaną fabułę. A czyta się ją lekko i szybko, mnie zajęło to tylko kilka godzin. A opisy malowniczej Toskanii są bardzo zgrabnie wplecione w romantyczny wątek oraz uknutej intrygi. Przez kogo? Tego nie zdradzę. Musicie sami przeczytać. Dodam tylko, że to dość skomplikowana zagadka.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
RECENZJA
„Miłość jest pasją, jest obsesją, jest czymś, bez czego człowiek nie może żyć. Jeśli nie zaczniesz od tego, z czym skończysz?” – „Joe Black” (1998).
„Toskański ślub” autorstwa Marty Jednachowskiej to książka, która łączy romantyzm z elementami sensacyjnymi. Historia opowiada o Monice i Lukasie, którzy planują kameralny ślub w malowniczej Toskanii, z dala od rodzinnych zawirowań. Jednak kiedy przybywają na miejsce, sytuacja szybko wymyka się spod kontroli. Okazuje się, że organizator ślubu znika, a wkrótce pojawiają się także osoby, które burzą spokój bohaterów, w tym matka i siostra Moniki, z którymi ma ona trudne relacje.
W miarę jak historia się rozwija, pojawiają się tajemnicze wydarzenia, które zaczynają zagrażać nie tylko ślubowi, ale i życiu bohaterów. Jednachowska z powodzeniem tworzy atmosferę napięcia, łącząc wątki obyczajowe z sensacyjnymi i wciągając czytelnika w intrygującą fabułę.
Piękne opisy malowniczej Toskanii, winiarni czy Florencji zmuszają czytelnika do pobudzenia wyobrażni i przeniesienia się do krainy miłości i wina. Dodatkowo, dynamika akcji i nieoczekiwane zwroty fabularne sprawiają, że powieść staje się angażującą lekturą. „Toskański ślub” to książka, która zaskakuje i angażuje, oferując czytelnikom nie tylko romantyczną historię, ale także intrygującą fabułę z elementami sensacyjnymi.
Podsumowując, „Toskański ślub” to książka, która łączy romans z tajemnicą, oferując nie tylko emocjonującą historię, ale także pełną uroku scenerię i wciągającą fabułę. Jeśli lubisz romanse z elementami sensacyjnymi i lubisz malownicze tła, ta książka z pewnością będzie warta Twojej uwagi.
Książkę, w ramach współpracy barterowej, otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res, za co bardzo serdecznie dziękuję.
Idealny ślub to marzenie niejednej pary. Moment planowania wesela niejednokrotnie wzbudza wiele emocji, a stres z nim związany jest ogromny. Pojawia się wiele myśli, czy wszystko wyjdzie idealnie? Czy na pewno wszystko pójdzie zgodnie z planem?
"Toskański ślub" to piękna opowieść o słodko-gorzkich przygodach młodej pary, Moniki i Lukasa. Narzeczeni zaplanowali idealny ślub w malowniczej Toskanii. Całość dopięta była na ostatni guzik, a sam ślub miał być niezwykle kameralny. Niestety, tuż przed samą uroczystością pojawił się ogromny problem. Osoba odpowiedzialna za organizację zniknęła, a razem z nią pieniądze. Sytuacja coraz bardziej się komplikuje, gdy na jaw wychodzą kolejne fakty...
Marta Jednachowska stworzyła świetną historię opowiadającą losy młodych ludzi, którzy pragnęli rozpocząć wspólną podróż przez życie. W ciekawy sposób przedstawia ich relację, powoli odkrywając tajemnice każdego z nich. Równocześnie, w tle rozgrywa inne wątki, które jednocześnie dopełniają główny temat. Fabuła jest zaskakująca, łącząca w sobie wiele wątków. Akcja powieści toczy się dość powoli, lecz sam klimat Toskanii pozwala nam wówczas na delikatne rozkoszowanie się, płynięcie przez kolejne strony.
"Toskański ślub" wywołał na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Historia ta, podobała mi się. Lekkość pióra autorki pozwoliła mi równie lekko przejść przez całą opowieść. Nie było tutaj dla mnie większych zaskoczeń, ani dużych zwrotów akcji. Sam klimat, tak jak wspomniałam, był niesamowitym tłem. Co do głównych bohaterów - polubiłam wszystkich, dając się jednocześnie "wkręcić" w życie każdego z nich. To oni dodatkowo uzupełnili całą opowieść. Historia każdego z nich pozwoliła na chwilę zatrzymać się i spojrzeć na to, co spotyka również nas, w codziennym życiu. Ogólnie mówiąc, powieść ta zasługuje na uwagę. Choć nie wciąga bez granic, to ma w sobie "to coś", co warto poznać. Śmiało przyznaję jej ocenę 7/10.
Toskański ślub" Marta Jednachowska
Każdy z nas, kto czyta książki i w miarę systematycznie śledzi nasz rodzimy rynek wydawniczy, wie doskonale, że rozwija się on bardzo prężnie. Fakt ten oczywiście nas czytelników bardzo cieszy, ale również zapewne zgodzicie się ze mną, że jednocześnie często stawia przed nami nie lada wyzwanie zdecydowania o tym, które z szerokiej oferty nieustannie prezentowanych nam nowości książkowych wybrać dla siebie. Nie ulega wątpliwości, że każdy miłośnik książek, chciałby przeczytać je wszystkie, ale oczywiście wiemy, że jest to niemożliwe. Jednak są takie świeżynki, nad których lekturą nie zastanawiamy się ani chwili, ponieważ z jakiś tylko sobie znanych powodów, już od momentu ich zapowiedzi bardzo chcemy je przeczytać. Nie piszę Wam moi drodzy tego wszystkiego bez powodu, a to dlatego, że właśnie teraz będę opowiadać wam o książce, która była na mojej liście tych obowiązkowych do przeczytania. A mam na myśli powieść Marta Jednachowska- Konie i Książki ,,Toskański Ślub", która swoją premierę miała zaledwie kilka dni temu tj.7.02.2025. pod opieką wydawnictwa Wydawnictwo Novae Res . Na pewno część z was wie, że autorka ma już w swoim dorobku twórczym dwie powieści napisane we wspaniałym duecie z Jolanta Kosowska ,,Toskański ślub" natomiast jest pierwszą samodzielną książką pisarki. Mając to na uwadze, do lektury przystąpiłam z ogromną ciekawością, chcąc dowiedzieć się, jak autorka poradziła sobie z tym nowym dla siebie wyzwaniem, a także, co dla nas przygotowała. I już teraz mogę bez wahania napisać, że książka ta okazała się dla mnie i jestem pewna, że nie tylko dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, o czym opowiem w dalszej części recenzji.
Z chwilą, kiedy sięgamy po książkę, do czego każdego, kto czyta moją recenzję, gorąco zachęcam, wspólnie z jedną z jej bohaterek Ewą wylatujemy do Toskanii. To właśnie w tym magicznym miejscu przyjaciółka kobiety - Monika chce wyjść za mąż za swojego ukochanego Lukasa. I teraz moglibyśmy pomyśleć sobie, że na pewno będzie to wymarzony, wręcz bajkowy ślub. Nic bardziej mylnego, bowiem, choć książka została sklasyfikowana jako romans, to jednak z gatunkiem tym ma niewiele wspólnego. I tutaj dochodzimy do pierwszego z wielu, jak się przekonacie czekających nas zaskoczeń. Mianowicie nie jest to typowa obyczajówka, jakiej moglibyśmy się spodziewać. Owszem, w książce znajdziemy elementy obyczajowe, lecz niezwykle wciągającą i angażującą nas od pierwszych stron historię tworzą wydarzenia wręcz kryminalne. W tym miejscu rodzi się pytanie, co też kryminalnego może wydarzyć się na ślubie? Otóż życie bywa nieprzewidywalne i nawet tak piękne z założenia przeżycie, jakim jest zawarcie związku małżeńskiego, może okazać się męczarnią.
Wszystkie pary młode chcą, aby ten jeden z najważniejszych dni w ich życiu był wyjątkowy, niesamowity, niepowtarzalny i niezapomniany. Tego także pragną nasi narzeczeni. I jednego możecie być pewni, tego, co przeżyją przez pięć dni wycieczki do Włoch, nigdy nie zapomną, choć bez wątpienia oboje zapragną wymazać ten czas z pamięci. Wszystko, co dotyczy tego ślubu, już od momentu jego planowania nie układało się po myśli młodych, bo choć to oni i ich wizja ślubu powinna być najważniejsza, to niestety niesnaski i toksyczne relacje rodzinne odzierają czas przygotowań z wyjątkowej otoczki i generują niepotrzebny stres, od którego Toskania staje się swego rodzaju ucieczką. Plan B zakłada zaproszenie świadków i najbliższych przyjaciół Moniki i Lukasa. I tak też się staje. W tej kameralnej i zapowiadającej się bardzo romantycznie uroczystości zaślubin uczestniczyć mają świadkowie i dwójka przyjaciół. Niestety czar romantyzmu pryska w momencie, kiedy najstraszniejszy koszmar, który mogliby wyśnić przyszli małżonkowie, staje się jawą. Nie zjawia się organizator ślubu, który inkasując dużą sumę pieniędzy, miał zadbać o to, aby wszystko odbyło się tak, jak wymarzyli to sobie młodzi. Wszelkie próby nawiązania kontaktu, kończą się niepowodzeniem, a wszelki ślad po nim zaginął. A to zaledwie wierzchołek problemów i przeciwności, z którymi będą musieli się zmierzyć. Chciałabym tak wiele napisać, ale pozostawię was w swego rodzaju zawieszeniu, aby skupić się na kilkorgu bohaterach książki.
Ich zestawienie i różnorodność zarówno pod względem osobowości, mentalności, jak i charakterów kusi czytelnika, by zadać sobie pytanie: czy kiedykolwiek możemy z całą stanowczością powiedzieć, że naprawdę znamy drugiego człowieka? Czy nawet jeśli, uważamy kogoś za przyjaciela, bądź bliska naszemu sercu osobą możemy być pewni, że osoby te są wobec nas do końca szczere i nie mają przed nami tajemnic? Odpowiedź nasuwa się sama, a wszystko, o czym przeczytamy w książce, doskonale pokazuje, że każdy ma swoje mniejsze i większe sekrety i tajemnice. Nasi bohaterowie mają ich naprawdę wiele, co przyczynia się do intrygujących, ale także budzących obawy i niepewność zwrotów akcji. Tutaj nikomu nie można ufać i niczego nie da się przewidzieć. Na pewno będziecie chcieli dowiedzieć się, co tutaj tak naprawdę się dzieje i rozwikłać zagadkę nagłych zdarzeń, których nic wcześniej nie zapowiadało, jeszcze zanim autorka ukaże nam całą prawdę. Ja też próbowałam, ale nieskutecznie, ponieważ ta książka jest nieprzewidywalna. Owszem będą momenty, w których poczujecie, że znacie całą prawdę, ale bardzo szybko okaże się, że tkwicie w mroku domysłów i przypuszczeń, które w żadnej mierze do owej prawdy was nie przybliżają. A prawda jest naprawdę szokująca. Taka, która wpłynie na życie wielu osób.
Nie mogłabym nie wspomnieć, o jeszcze jednym ważnym aspekcie historii, do której poznania zaprasza nas Marta Jednachowska. Otóż zdradzę wam, że goście pary młodej zostali zaproszeni na ich ślub bez swoich partnerów, co początkowo spotyka się z ich niezadowoleniem. Początkowo to w tym przypadku słowo klucz, gdyż choć oni sami jeszcze o tym nie wiedzą, to ta rozłąka, da niektórym z nich możliwość spojrzenia na swój związek z zupełnie innej perspektywy, i pokuszenia się o przemyślenia, czy na pewno chcą w nim trwać.
Jak widzicie, tutaj naprawdę dużo się dzieje, co sprawia, że czytania tej książki nie da się przerwać, dopóki nie dotrzemy do ostatniego jej zdania. To świetny materiał na film. Mamy tu kłamstwa, tajemnice, intrygi, które ktoś o wielu twarzach bardzo stara się ukryć. A także wątek psychologiczny, który daje do myślenia i skłania do refleksji. A niemym świadkiem tych dynamicznie rozgrywających się wydarzeń, mających swoje drugie dno jest piękna, ale również nieco mroczna Toskania. Jestem przekonana, że ta książka pochłonie was bez reszty, a jej wspaniałym uzupełnieniem będą włoskie ciekawostki, opowieści i legendy.
Brawo Pani Marto, jestem pod ogromnym wrażeniem Pani samodzielnego debiutu. Poprzeczka została podniesiona naprawdę wysoko. Ja z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki, a Wy moi kochani, jeśli jeszcze nie czytaliście ,,Toskańskiego ślubu", nie zwlekajcie ani chwili dłużej. Naprawdę warto!
,,nie dla każdego przeznaczone są szczęśliwe zakończenia"
Ślub to wyjątkowy czas dla zakochanych par, które chciałyby, żeby ten wyjątkowy dzień będący początkiem wspólnej drogi, był niezapomnianym wydarzeniem. Niestety, bywa tak jak u bohaterów książki ,,Toskański ślub", że ten dzień stał się koszmarnym wspomnieniem.
Monika i Lukas chcą wziąć ślub tylko w niewielkim gronie. Wymyślili, że miejscem tej szczególnej ceremonii będzie Toskania. Zapraszają tylko swoich świadków i dwójkę przyjaciół. Ze strony panny młodej świadkową jest Ewa, a zaproszoną przyjaciółką - Sara, natomiast świadkiem ze strony Lukas jest Nickolas oraz przyjaciel z lat szkolnych, Johann. Stawiają jednak warunek, by przylecieli sami, bez osób towarzyszących. To jeden z wątków tej historii, która nie skupia się tylko na parze młodej, ale też pokazuje osobowość, punkt widzenia na wydarzenia kilku perspektyw. Mamy więc narrację osób biorących udział w wydarzeniu i śledzimy och losy.
Jednym z nich jest Ewa i Michał, którzy są ze sobą od 6 lat, ale jak dotąd on nie śpieszył się z oświadczynami. To od tej pary zaczynamy poznawać tę historię, która ukazana została z perspektywy trzech kobiet: Ewy, Moniki i Sary. Michał odwozi narzeczoną na lotnisko, ale nie rozumie idei wymyślonej przez Monikę i Lukasa. Ja, zresztą, też nie popierałam tego dziwnego punktu uroczystości, a w trakcie poznawania tej historii, nie wszystko w zachowaniu młodych mi odpowiadało. Mimo wszystko zaproszeni goście spełniają oczekiwania Moniki i Lukasa.
Nie od razu wszyscy pojawiają się na lotnisku w Pizie. Jednym z ostatnich jest Johann, który spóźnia się o jeden dzień, a wówczas Ewa ma wrażenie, że on i Sara znają się, ale udają, że widzą się po raz pierwszy. Do tego momentu fabuła toczy się spokojnie, bez zrywów, ale intrygująco, bo poznajemy poszczególne osoby biorące udział w tej historii.
Opowieść nabiera tempa od chwili przybycia Johanna i robi się bardziej wciągająca, gdyż okazuje się, że nie wszystko idzie tak, jak sobie państwo młodzi zaplanowali. Zaczyna być bardziej intrygująco, gdyż pojawiają się tajemnice i dziwne zdarzenia. Atmosfera jeszcze bardziej się zagęszcza, bo ewidentnie widać, że ktoś tu miesza, by do ślubu nie doszło. I wiadomo, że tam, gdzie dwoje się kłóci, trzeci korzysta, ale kto, tego Wam nie zdradzę.
To tylko i tak ogólny zarys fabuły, bo trudno opisać wszystko, ale mam nadzieję, że wystarczająco ukazuje jej przebieg. Fabuła jest oryginalna z ciekawym pomysłem. Początkowo miała charakter obyczajowy i można by pomyśleć, że mamy do czynienia z romansem. Jednak potem przybiera ona bardziej tajemniczego klimatu i pojawiają się zagadki. Nie spotkałam się z taką historią i bardzo powieść mnie zaciekawiła. Przeczytałam ją z rosnącym zainteresowaniem.
Od razu dałam się wciągnąć w tok wydarzeń, mimo że nie od razu akcja toczy się szybko. Narracja z poziomu osób daje możliwość wgłębienia się w poszczególne postacie i poznania ich charakterów, intencji, problemów, a tym samym próby odkrycia, kto za tym bałaganem stoi.
Pani Marta Jednachowska ma za sobą dwie powieści ,,Spotkamy się we śnie" i ,,Kalendarz Adwentowy", która zostały napisane razem z jej mamą, którą jest pani Jolanta Kosowska. Zatem niejako debiutuje powieścią ,,Toskański ślub", która sygnowana jest tylko jej nazwiskiem. Widać w niej wpływy mamy, gdyż także zabiera nas w podróż w ciekawe miejsce, jakim jest Toskania.
,,Toskański ślub" to powieść, która zaskakuje i absorbuje uwagę, pokazując, że nic nie jest takie, jak wygląda w pierwszej chwili. Trudno ją zaszufladkować do tylko jednego gatunku literackiego, gdyż można w niej wychwycić różne klimaty. Na tle takich urokliwych zakątków i klimatu autorka stworzyła ciekawą, zaskakującą intrygę trzymającą w zainteresowaniu i napięciu do końca. Zaletą jest niewątpliwie płynny, wciągający oraz spójny styl i ciekawy pomysł na fabułę z sensacyjnym wątkiem. Okazuje się, że wystarczy tylko sześć dni, by zmieniło się wszystko.
Wraz z toczącymi się wydarzeniami zwiedzamy z bohaterami piękną Toskanię i to jest niezaprzeczalny ogromny plus tej historii. Wędrując uliczkami miast i miasteczek, słuchając niektórych ciekawostek czy obserwując zachody słońca, poznajemy zarówno piękne rejony tej części Italii, jak i też zwyczaje Włochów. Można więc poczuć się jak na wakacjach, za którymi nie jeden z pewnością tęskni.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Novae Res