Co to znaczy „być KIMŚ"? Fragment powieści „Kreacja"

Data: 2017-02-14 10:56:17 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Co to znaczy „być KIMŚ

Czym jest sukces w dzisiejszym świecie? Odpowiedź nigdy nie była prostsza. Gdzie nie spojrzeć, tam ściągi i gotowce podsuwane nam przez kulturę masową – scenariusze ze spełnionego życia innych osób w kolorowych pismach, telewizji, poradnikach know-how. Współczesna kobieta musi tylko na coś się zdecydować, by wykreować siebie w karierze i życiu swoich marzeń. Czy jednak rzeczywiście wystarczy tylko tyle? 

 

W życiu bohaterek Kreacji zachodzą zmiany uruchamiające machinę wydarzeń. Agata marząca o tym, aby zostać celebrytką, Wioletta, gasnąca gwiazda talk-show, wygodnie żyjąca singielka Marta i jej przyjaciółka Anka realizująca się w obrębie mitu o matce Polce – każda z nich stanie przed pytaniem, jakie miejsce odgrywają w ich życiu impulsy i pragnienia, a jakie świadoma kreacja, obliczona na wywołanie zamierzonego efektu. Jakie będą ich odpowiedzi? Aby się o tym przekonać, trzeba sięgnąć po powieść Elizy Sarnackiej-Mahoney. Książkę poleca Wydawnictwo Prozami, a my zapraszamy do lektury jej premierowego fragmentu:  

 

Agata miała wiele wad. Nie była urodzoną matką ani gospodynią.

 

Gdyby nie pomoc teściowej, ech, lepiej nie myśleć, co by było. Do tego uwielbiała błyszczeć w towarzystwie, któremu wyłącznie o błyskotki chodziło. Była łasa na tanie komplementy i łatwo poddawała się sugestiom. Bywała, nie ma co się oszukiwać – pusta, ale jednocześnie miała energię, która sprawiała, że świat miał dla Jacka sens. Gdy się z czegoś cieszyła, to jakby wszędzie zapalały się bożonarodzeniowe lampki – i nie sposób było nie śmiać się razem z nią. Gdy podejmowała się jakiegoś zdania, szła do celu po trupach.

 

Sportowcy i politycy mogliby się od niej uczyć wytrwałości w działaniu. Gdy się smuciła, przytulała się do niego i wtedy była cała jego, na wyłączność. Mógł z nią zrobić, co chciał.

 

Budziła w nim walecznego rycerza, siłacza przenoszącego góry, mędrca posiadającego patent na dobro i prawdę na świecie. A do tego wszystkiego była piękną, zadbaną kobietą, no i matką jego dziecka. Czuł z tego powodu dumę i łatwiej było znosić huśtawkę codzienności. Huśtawka nie trzęsła się na razie aż tak, by zrzucić z siebie przysięgę małżeńską, którą religijna natura Jacka przykleiła do jej siedzenia superklejem.

 

- Nie przyszło ci do głowy, że ja też mam pracę? Mam życie tutaj? – ciągnęła tymczasem Agata tym samym kłującym tonem. – I że są ludzie, którzy bardzo doceniają to, co robię? Dzięki którym do czegoś dojdę?

 

Włochate ziarno na dnie żołądka obrastało w łodygę i liście, drapało coraz wyżej, już prawie w przełyku.

 

Matka Jacka nic nikomu nie powiedziała o tym, że zamierza odejść. Pewnego dnia Jacek wrócił do domu ze szkoły, a połowa półek w szafie rodziców była pusta. Grono życzliwych cioć w obawie, by nie kochał wyrodnej matki miłością, na jaką nie zasługiwała, powiedziało mu wprost, że mama odeszła z panem, bo nie kochała synka ani męża. Przez kilka lat Jacek wpatrywał się potajemnie w zdjęcie matki trzymane za kaloryferem (ojciec podarł wszystkie inne z jej podobizną) i roztrząsał, co jest w nim samym brzydszego: odstające uszy, krzywe nogi czy chude ramiona. Matka była śliczna i doskonała.

 

On nie – i dlatego nie zasługiwał na jej uczucie.

 

Nie chciał wiedzieć, czy Agata rzeczywiście tak dużo ostatnio pracowała, jakie miała tajemnice. Bywała dla niego wystarczająco czuła, od tej strony nic się między nimi nie zmieniło, skłonny był więc raczej przyjąć, że to, co przeżywają siedem lat po ślubie, to naturalna faza w związku dyktowana rytmem życia współczesnych pracujących trzydziestolatków.

 

Wspólny dom i plany, ale oddzielne grono znajomych, a czasem sprawy, o których druga strona nie musiała wiedzieć. On też zresztą nie był bez skazy, z tym że wyznaczył sobie granice i nigdy ich nie przekraczał.

 

- To tylko rok – powtórzył. – Poza tym nie mówię, że siedziałabyś tam bez pracy i pilnowała domu. Będę organizował biuro. Byłabyś szefową personelu. Pomyśl o tym w ten sposób. Wracamy do kraju, masz międzynarodowe doświadczenie, dostajesz posadę jeszcze lepszą niż teraz ta w sekretariacie.

 

Agata wyprostowała się z szufelką pełną skorup.

 

- W telewizji – poprawiła go. – A ty, gdybyś był mądrzejszy, dawno już rzuciłbyś tę pieprzoną fabrykę temperówek i robiłbyś normalną karierę. Jak inni normalni faceci. Dawno mielibyśmy ten pieprzony domek z ogródkiem, czy o co ci tam chodzi, a ja nie musiałabym w tajemnicy przed znajomymi kupować butów na wyprzedaży! Dawno bylibyśmy KIMŚ! Zaczynam mieć obawy, że nigdy nie będziesz w stanie mi tego zapewnić.

 

Zaczyna mieć obawy? Wcześniej ich nie miała? Za milionera, kurza twarz, nie wychodziła, a on za takiego nigdy się nie podawał!

 

Walizeczka na kołkach, którą zabierał w podroż, toczyła się po nierównym chodniku w Kowlu, robiąc większy hałas, niż było to potrzebne. Większość pasażerów, którzy wysiedli razem z nim na stacji, rozjechała się taksówkami, tylko on szedł na piechotę. Pogoda i tutaj nie dopisywała, mżyło i dął silny wiatr, przynosząc ze sobą zapach śmietników i alkoholu. Bary w okolicach stacji czynne były całą dobę, a pijacy, mimo prawie zerowej temperatury, spali na ulicy.

 

Na dole hotelu, w którym zawsze rezerwował miejsce, znajdował się kiosk z drobiazgami, na wystawie leżało kilka artykułów jego firmy. Zatrzymał się przy szybie i patrzył na nie ze ściągniętymi brwiami.

 

Przecież właśnie odniósł sukces. Na tle znajomych wypadał przyzwoicie. Z jego kolegów tylko Szymon mieszkał we własnej willi, ale wcale nie dlatego, że na nią samodzielnie zarobił, lecz odziedziczył po zmarłej babce. Reszta – tak jak on, jak oni z Agatą – żyła w apartamentowcach lub nawet starych blokach z płyty. Byli młodzi, dopiero się dorabiali, z pomocą rodziców lub bez. Brali i spłacali kredyty. Dopiero szkicowali przyszłość. Kogo Agata miała na myśli, mówiąc „normalny”? Chyba nie prezesa tej swojej durnej telewizji czy aktorczyków udzielających się w durnych serialach? Ludzie z ekranu może i zarabiali kokosy, musieli w końcu skądś brać na te drinki na Malediwach i żaglówki, ale jakim kosztem? No jakim? Jeśli o niego chodzi, to wolał uczciwie, tradycyjnie pozasuwać za mniejszą kasę, niż pokazywać gołą dupę za milion.

 

A może chodzi o męża tej jej przyjaciółki, jak jej tam, Moniki? Tego nerwusa, co kombinuje z giełdą? Stres jak jasna cholera, człowiek za gardło na czerwonych szelkach wisi każdego dnia od nowa, tymczasem jedna pomyłka komputera i portfolio z milionami pyk! – zmienia się w stosik papierków do podtarcia interesu w ubikacji.

 

Znajoma recepcjonistka w hotelu uśmiechnęła się na jego widok całym ciałem, gotowa wyskoczyć zza blatu i go wyściskać.

 

Przyspieszył kroku i wyciągnął do niej rękę. Brzdęk! Zahaczył łokciem o wazonik ze sztucznymi frezjami. Choć poleciał na wykładzinę, i tak rozpadł się na kawałki.

 

-Nieudaczja! – zaśmiała się recepcjonistka. – Nie chwilujtjestia. Wsje w porjadku!

 

Wydała mu klucz, zaszurała nogami i wyszła z szufelką i zmiotką.

 

Miała na sobie takie same szpilki jak handlarka dezodorantami na granicy. Gdy niemal klęczała z szufelką u jego stop (swoją drogą, co za niezręczna sytuacja!), po drugiej stronie recepcyjnego blatu rozległo się tłumione kaszlnięcie, potem drugie i wynurzył się zza niego starszawy łysy facet o niezdrowo czerwonych policzkach. Jacek mimowolnie spojrzał na zmiatającą skorupy dłoń dziewczyny. Miała na palcu obrączkę.

 

- Dlaczego to robisz? – zapytał, gdy się wyprostowała.

 

Popatrzyła na niego obrażonym, wyniosłym wzrokiem. Odłożyła szufelkę ze szczątkami wazonika i obciągnęła spódnicę.

 

- Bo jestem kobietą, a mąż o mnie nie dba. Ot i pacziemu.

 

Wciąż na nią patrzył.

 

- A ty co, jak ty o żonę dbasz? – wypaliła. – Przyjeżdżasz tu ciągle, a ona tam pewnie w domu sama, samiuteńka zostaje, ze wszystkim na głowie. Kobiety tego nie lubią! Nienawidzą! Odwrócił się i prawie biegiem ruszył do windy.

 

 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Virion. Legenda miecza. Krew
Andrzej Ziemiański ;
Virion. Legenda miecza. Krew
Herbaciane róże
Beata Agopsowicz ;
Herbaciane róże
Kołatanie
Artur Żak
Kołatanie
W rytmie serca
Aleksandra Struska-Musiał ;
W rytmie serca
Mapa poziomów świadomości
David R. Hawkins ;
Mapa poziomów świadomości
Dom w Krokusowej Dolinie
Halina Kowalczuk ;
Dom w Krokusowej Dolinie
Ostatnia tajemnica
Anna Ziobro
Ostatnia tajemnica
Hania Baletnica na scenie
Jolanta Symonowicz, Lila Symonowicz
Hania Baletnica na scenie
Lew
Conn Iggulden
Lew
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Pokaż wszystkie recenzje