Pełna dramatyzmu powieść historyczno-obyczajowa. „Słowiańska krew" Anny Krzysteczko

Data: 2025-05-29 09:57:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Żywiecczyzna, XIII wiek. Zima w górach jest surowa i codzienność wystawia ludzi na ciężkie próby. Nocą, gdy ktoś próbuje wtargnąć do domu Żywki, kobieta bez namysłu chwyta za kuszę, gotowa bronić rodziny i dobytku. Nie wie, że jej życie właśnie splotło się z losem człowieka skrywającego tragiczną tajemnicę.

Kim jest napastnik? Czy do Zabłocia przywiódł go przypadek, czy może przeznaczenie? I co tak naprawdę czai się w mrocznych lasach wokół zagrody, a co jest jedynie wytworem wyobraźni?

Słowiańska krew - grafika promująca książkę

Słowiańska krew Anny Krzysteczko to intrygująca fabuła, która łączy historię i słowiańskie wierzenia w opowieść o bolesnej przeszłości, ludzkich namiętnościach, moralnych dylematach oraz cienkiej granicy między rzeczywistością a magią. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Słowiańska krew:

Święty Sylwester spowił Żywiecczyznę gęstym, białym puchem i przeszył powietrze przenikliwym zimnem, co we­dle górali miało zwiastować słoneczne i płodne miesiące letnie. W pierwszych dniach roku tysiąc dwieście dziewięćdziesiątego chłodna aura wciąż się utrzymywała, z tą różnicą, że mróz nie był już tak bardzo dotkliwy.

W kraju rozbitym na dzielnice dwaj zwaśnieni książęta – Władysław Łokietek i Henryk IV Probus – toczyli między sobą zaciętą walkę o tron krakowski. Tuż przed Nowym Rokiem Ło­kietek sprowadził na Śląsk wojska ruskiego księcia Lwa Daniło­wicza wspomagane przez tatarskie zagony, lecz wieści o tym nie zdążyły jeszcze dotrzeć do górskich osad.

Żywka ułożyła dzieci do snu, jednak sama, pomimo zmęczenia, nie potrafiła zasnąć. Od rana odczuwała dziwny, niczym nieuza­sadniony lęk, i choć starała się odganiać złe myśli, te wciąż wraca­ły jak stado głodnych szpaków przepędzane z owocującej czereśni.

Coś wisi w powietrzu, pomyślała, przewracając się z boku na bok nie wiadomo który już raz.

Kiedy dziewczynę zmógł wreszcie sen, szybko wyrwało ją z niego natarczywe pukanie do okna. Podniosła leniwie po­wiekę i mocno się zdziwiła, bo na zewnątrz zaczynało świtać. Prędko mi ta noc przeleciała, zauważyła rozdrażniona. Wyj­rzała na podwórze i omal nie wrzasnęła. Przed jej domem stał Witold.

Ale jakim cudem?, przeraziła się. Doskonale wiedziała, że mężczyzna skonał w ramionach jej męża, i do dziś nosiła w ser­cu żałobę po nim, choć nie chciała się do tego przyznać na­wet przed samą sobą. A może Sambor ją okłamał, bo chciał, by wreszcie zapomniała o pierwszej, wielkiej miłości?

Poczuła rozlewającą się po ciele falę wściekłości przemie­szaną z radością, że znów widzi lubego. Zdenerwowany Witold machał rękami, jakby przywoływał ją do siebie. Pędem puściła się do drzwi, aby znów spojrzeć w jego nieziemskie oczy w kolo­rze nieba. Złapała za rygiel i…

Obudziła się. W izbie panował mrok, a w ganku coś chrobo­tało. Wymacała na poduszce męża Łaskę. Cóż więc tak hałasuje? Myszy? Nie, za głośno. Prędzej szczur, uznała. Drzwi. Do Żyw­ki dotarło, że ktoś właśnie próbuje je otworzyć. To nie może być Sambor! Wiedziała, że tej nocy miał czuwać nad chorym dziec­kiem w przytułku. Poza tym, jakby wracał do domu późną porą, ustalili, że będzie stukać w okno izby sypialnej, a nie w drzwi. Te­raz nikt w okno nie stukał, za to drzwi trzeszczały. Z łomoczą­cym sercem sięgnęła pod łóżko.

Mężczyźnie udało się wreszcie podnieść rygiel zamykający drzwi od środka. Durni ludzie, i to ma być ochrona przed zło­dziejem? A może liczyli, że ta licha psina ich przed nim ustrzeże?, pomyślał zadowolony z siebie. Szarpnął za pochwyt, a po chwili oblał się zimnym potem. Światło! Zbudził gospodarzy! Już miał brać nogi za pas, ale gdy w blasku świecy dojrzał dziewczynę w koszuli nocnej, zastygł w bezruchu. Dzierlatka była nad wyraz urodziwa, może nawet ciut podobna do niej… A nawet bardzo podobna, uznał, wytężywszy wzrok.

– Rozalia – szepnął ledwo dosłyszalnie i poczuł mocne ukłu­cie w sercu.

Ale, na Boga, co ona trzyma w rękach?! Zbój dopiero teraz zauważył, że gospodyni celuje do niego z kuszy. Cięciwa napięta i bełt wymierzony prosto w jego pierś! Sądząc po minie, dziewka wypuści go bez najmniejszych skrupułów, a grot wejdzie w ciało tak gładko, jak nóż w masło.

Przełknął ślinę. Jego wzrok spoczął na małym stworzeniu, które siedziało dziewczynie na ramieniu. Łasica zeskoczyła na ziemię i zaczęła krążyć wokoło jej nóg; to się pojawiała, to zni­kała, wszędzie było jej pełno, tak jakby biegało wokół gospodyni już nie jedno, a kilka zwierząt.

Poczuł, że żołądek podchodzi mu do gardła i odruchowo uniósł ręce. Zwykle to on doprowadzał niewiasty do śmiertel­nego przerażenia, a ta tutaj? Ani cienia strachu! I jeszcze to de­moniczne stworzenie u jej stóp! Coś takiego zdarzyło mu się pierwszy raz! Pierwszy raz, odkąd stał się… tym. Pierwszy i wszystko wskazywało na to, że ostatni.

Zamknął oczy.

Rozalka… Myśl o niej znów wywołała ból. No dalej, strzelaj, głupia dziewko! Na co czekasz?! Dokończ to, czego sam nie po­trafiłem uczynić!

– Wynocha mi stąd! – ryknęła Żywka, a mężczyzna odwrócił się na pięcie i tyle go widziała.

Serce biło jej w piersi jak oszalałe i czuła, że jeszcze chwila, a się z niej wyrwie. Doskoczyła do drzwi, zasunęła rygiel, a na­stępnie podparła je stołkiem.

Zabezpieczywszy wejście, padła na kolana i ze łzami w oczach dziękowała Bogu za broń, którą mąż przywiózł z wojny. Gdyby nie kusza, może teraz leżałaby już z dziećmi martwa!

Wciąż nie mogła odegnać od siebie wspomnienia potwornej twarzy obcego. Chociaż nie, tylko jej połowa była potworna, jak­by ktoś zdjął z niej skórę albo czymś przypalił, za to druga część wydawała się całkiem przyjemna dla oka. Lecz widok całości… Na samą myśl dostała gęsiej skóry.

Książkę Słowiańska krew kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Słowiańska krew
Anna Krzysteczko2
Okładka książki - Słowiańska krew

Żywiecczyzna, XIII wiek. Zima w górach jest surowa i codzienność wystawia ludzi na ciężkie próby. Nocą, gdy ktoś próbuje wtargnąć do domu Żywki, kobieta...

Wydawnictwo
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje