Czy można robić co się chce kiedy jest się kobietą? Nawet teraz nie zawsze jest to możliwe, a co dopiero w XVII wieku. Ale Artemizja miała w nosie konwenanse i robiła co chciała. Jeśli chciała pracować z ojcem to to robiła, nawet jeśli było to pozowanie do obrazów w negliżu. Jeśli chciała malować to malowała, niezrażona tym, że kobiety nie powinny malować nic poza misą z owocami. Jeśli chciała się uczyć malarstwa, to robiła to nawet nie będąc przyjętą do akademii.
Jednak cena takiego życia była wysoka. Zostaje uznana za dziwkę, zgwałcona, a to koniec dla kobiety w jej czasach. Jednak ona wcale tak nie myślała. A może raczej później tak nie myślała. Był jeszcze czas, że przejmowała się tym, co inni powiedzą, ufała, że wieloletni oprawca się z nią ożeni jak przyrzekał. Cóż miała innego zrobić? Przecież nikt by nie zechciał puszczalskiej, a zarabiać na obrazach też nie mogła. Niejedną kobietę takie wydarzenia by złamały. Nie ją. Jednak po jej twórczości, bardzo brutalnej i bezwzględnej, widać było, że cierpi. Tematyka jej prac często krążyła wokół zemsty. Sztuka stała się swoistą terapią.
Natalie Ferlut opowiedziała losy Artemizji w bardzo emocjonalny sposób. Nie mamy tu tylko nakreślonego życiorysu malarki, ale i świetnie zaprezentowane tło społeczne bohemy, w której nie znajdywano miejsca dla kobiet.
Więcej na
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2019-04-24
Kategoria: Architektura, kultura, sztuka
ISBN:
Liczba stron: 102
Tytuł oryginału: Artemisia
Dodał/a opinię:
MonikaKilijanska