Okładka w tym przypadku nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Ale jak tylko mój brat ją zauważył, od razu chciał zabrać i przeczytać, taki był ciekawy. I teraz, gdy wiem co się znajduje w środku mogę mu ją śmiało dać. :D Widzimy na niej pięć różnych postaci.
Okładka posiada skrzydełka, które są dodatkową ochrona dla lektury. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorze, a na drugim kilka polecajek.
Literówek w tekście nie znalazłam, a czcionka jest w miarę wygodna do czytania, nie trzeba mrużyć powiek, by ujrzeć co jest napisane. :) Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Przechodząc do autora, jest to jego debiut. Ale czy udany? Ciężko jest mi to stwierdzić. Czytając tę lekturę toczyłam ze sobą wewnętrzny bój. Doszłam do wniosku nie będąc jeszcze na setnej stronie, że to nie jest mój gust czytelniczy, to nie dla mnie. Jestem za stara na czytanie o goblinach, kurakach etc. Sam język, jakim posługuje się autor jest prosty, powinien być przyjemny, ale dla mnie był męczący, Podejrzewam, że ci, którzy lubią czytać o takich stworach, gustują w fantastyce mogą być zachwyceni. Niestety ja nie byłam. Uchwyciłam się recenzji u Wioli z Subiektywnie o książkach. Myślałam, że i mnie się spodoba, wszak od pewnego czasu czytam fantastykę, niektóre pozycje nawet mi się podobają, ale tutaj... no niestety.
Myślę, że książka spodoba się młodszym czytelnikom oraz fanom tegoż gatunku. Będzie dla Was bardziej zrozumiały i przystępny. Dla mnie to była walka o przeżycie i ciężko mi to mówić, ale wyznać muszę - nie podobała mi się.
Bohaterowie... Oni również wydawali mi się tacy nierealni i niestety czasami głupi jak "but". Raz mówią jedno, parę linijek już mówią co innego i to drażniło mnie ogromnie. I gdyby jeszcze taka sytuacja wydarzyła się raz, to okej, rozumiem. Ale praktycznie w tej książce cały czas się tak działo dlatego i między innymi czytało mi się ciężko. Żaden z bohaterów w jakiejkolwiek postaci nie przypadł mi do gustu ani nie zyskał mej sympatii. Chwilami wydawało mi się, że czytam może Ferdydurke? Bo takie było pomieszanie z poplątaniem. Niestety, nie kupiłam tej książki, w najmniejszym calu. Drażniła mnie. Zbyt bardzo...
Akcja gnała tu na łeb, na szyję, ale była totalnie bez sensu! Dwa pogrzeby bliskich osób, a ten się żeni? Nagle jakieś dziwne sytuacje wychodzą na wierzch, wszystko dzieje się jakby nie wiem, na dwóch odległych planetach. Bywało i tak, że jedną stronę musiałam dwa razy czytać, bo nie byłam pewna o czym czytam i czy dobrze czytam. Za dużo akcji jest w tej książce, nie ma chwili na oddech, a tym bardziej na rozeznanie - bo co właściwie się dzieje? Wszystko. A wszystko, to niestety zbyt dużo. Nic nie trzymało się kupy, nie miało to rąk i nóg. Zbyt wiele wydarzeń nieprawdopodobnych, że czytało się tą książkę i odnosiło wrażenie, że to nie ma zwyczajnie sensu. Żadnego.
Jak dla mnie nie niesie nam żadnych wartości. Owszem, jest tu wspomniany wątek straty bliskiej osoby, ale w tym całym armagedonie nie jest on ważny, tylko po prostu jest. Moim zdaniem napisany po łebkach, by móc mieć jakiś element zaczepienia.
Reasumując jak dla mnie książka jest kiepska, słaba i nie w moim guście. Mam nadzieję, że mojemu bratu spodoba się, bo on lubi fantastykę w każdym calu, odpowiednią oczywiście co do jego wieku. Czy polecam? Z pewnością osobom lubiącym gatunek fantastyki w każdej odmianie oraz szczególnie młodszemu gronu czytelników. Niestety, mnie zawiodła, chociaż cieszy się dość dobrymi ocenami. Ja niestety pasuję i żałuję, że się zawiodłam. Oczekiwałam dobrej lektury, a wyszło... jak wyszło, niestety. Więc zdecydujcie sami, czy się skusić, czy te nie. Ja bezradnie rozkładam dłonie, bo ze swojej strony nie polecam. Bo nie było tu niczego, co mogłoby mi się spodobać, niestety.
Wydawnictwo: Wieża Czarnoksiężnika
Data wydania: 2018-02-28
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 460
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Angelika Ślusarczyk