Niezwykle rzadko czytam książki z wywiadami, a ta bardzo mi się spodobała. Trudno nie polubić Raczkowskiego, mimo, że "dziwki i narkotyki". Jest w tej książce duża doza humoru. Już samo zapewnienie na tylnej części okładki mówiący, że cały zarobek zostanie spożytkowany na ulubione nałogi Raczkowskiego, wywołuje uśmiech. Podobnie wpis na wstępie o tym, że gdyby nie wypłacona zaliczka na książkę, to nigdy by ona nie powstała.
Raczkowski jawi się jako barwna postać, ekshibicjonistyczna i taka, dla której nie ma tabu. Dowiadujemy się sporo prywatnych rzeczy - o małżeństwie, o córkach. A nawet mocno zdenerwowany tym faktem Raczkowski wyjawia, że właśnie komornik zajął jego super auto. Bo ekskluzywne samochody, to jego pasja.
Jest i o matce, przy której zaczął palić dopiero, gdy przestała go rozpoznawać z powodu Alezheimera choć pali w ukryciu całe życie, jak i o tym, że jest umierająca. Poznajemy historię rodu, dziadka, który był prawą ręką generała Andersa.
Raczkowski przyznaje, że jako dziecko był brzydki, ale że był jedynym chłopcem wielbiono go w rodzinie choć jego siostra się go brzydziła. Z kart książki wyłania się ciekawy opis barwnej rodziny indywidualistów. Są też zdjęcia, na których Raczkowski wygląda bardzo przystojnie choć jak sama przyznaje, nawet jego córka jest od niego wyższa. Miła, zabawna lektura.
Informacje dodatkowe o Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki:
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2013-02-06
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
978-83-7700-066-3
Liczba stron: 336
Dodał/a opinię:
wordila
Sprawdzam ceny dla ciebie ...