Urodziła się w Warszawie pod koniec I Wojny Światowej. Każdego dnia patrzyła na swoją mamę, która robi wszystko by utrzymać rodzinę i na rodzeństwo oddające się pracy ponad siłę zamiast nauce. Wychowywała się w strasznej biedzie, każdego dnia walcząc ze strachem i przeszkodami losu. A to był dopiero początek trudnej drogi, która dla Żydówki, Romy Talasiewicz- Eibuszyc, nie miała końca.
„Mama nigdy nie zdołała pojąć ani zaakceptować, że w ogóle doszło do Holocaustu. Jak to możliwe, by cywilizowany świat biernie przyglądał się okrutnej śmierci sześciu milionów jej sióstr i braci”?
Mogłoby się wydawać, że to kolejna książka o tym, jak trudno było funkcjonować Żydom w XX-wiecznej Europie. Kolejna historia prześladowań, przepełniona brutalnością i śmiercią. Ale w moim odczuciu to coś zupełnie innego, takiej relacji do tej pory jeszcze nie poznałam. Dla mnie to niesamowita historia przetrwania i złamanego życia, które wpłynęło na kolejne pokolenia.
Narrację naprzemiennie prowadzą Roma i jej córka, Suzanna. Jedna z nich opowiada o napotkanych trudach i przeszkodach oraz podejmowanych pod ich wpływem decyzjach, i tych dobrych i tych złych. Druga wspomina, jak koszmar przeszłości rodziców wpłynął na jej egzystencję. Relacje tych dwóch pokoleń zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. I choć uważam, że „dopiski” Suzanny były zbyt okrojone, jestem bardzo szczęśliwa, że w ogóle znalazły się w tej książce.
„Dorastałam w cieniu jej wspomnień, stałam się świadkiem przeszłości. Byłam wściekła i jednocześnie przytłoczona ciężarem nieprzerwanej żałoby, którą matka przerzuciła na mnie”.
Życie zaskakiwało Romę na każdym kroku. Zazwyczaj niestety miała do czynienia z przykrymi niespodziankami. Mimo wielu rozczarowań i serca złamanego niepowodzeniami, nie poddała się, z prawdziwą determinacją walcząc o życie i lepsze jutro. Nigdy wcześniej nie czytałam relacji osoby żydowskiego pochodzenia, która zdecydowałaby się na ucieczkę z Polski do Związku Radzieckiego. Na początku pomysł ten wydał mi się nieco szalony, jednak gdyby nie on bohaterka prawdopodobnie nie przeżyłaby wojny i nie doczekała się dzieci. Jej wspomnienia są naprawdę niesamowite, a lekkie pióro sprawia, że mimo przytłaczających emocji, czyta się je szybko, niezauważalnie pokonując kolejne kartki.
„Z Holocaustu wyszła okaleczona. Stała się wrakiem człowieka, niezdolnym doświadczać radości ani szczęścia”.
Z tej książki dowiedziałam się nie tylko tego, co spotykało Żydów w dawnej Polsce. Przede wszystkim miałam okazję lepiej poznać realia, w których żyli ludzie. Mam wrażenie, że mimo lekcji historii coś mnie ominęło, choć może chodzi raczej o przewagę faktów nad suchymi podręcznikowymi informacjami. Na każdym kroku uderzał we mnie głód, bezrobocie i ludzka bieda, wywołujące niezwykle silne emocje. Książkowe obrazy jak żywe pojawiały mi się przed oczami, nie pozwalając odłożyć książki, mimo że czasami miałam wielką chęć zamknąć ją i udawać, że to się nigdy nie zdarzyło.
I nigdy, ani przez chwilę, nie przyszły mi do głowy pytania, w tym momencie tak oczywiste. Jak żyć po tym wszystkim? Jak cieszyć się tym życiem, wyrwanym śmierci z rąk? Czy można dalej być człowiekiem, kiedy ludzkość w tobie umarła?
„Dzieciństwo matki w Warszawie, jej walka o przetrwanie w czasie wojny i dalsze losy po Holocauście stały się także częścią mnie”.
„Pamięć jest naszym domem” to przejmująca i bardzo głęboka historia o tym, jak żyć. To szczere i niepowtarzalne świadectwo wydarzeń, które mimo upływu lat, wciąż są żywe. To obraz rodziny zbudowanej na popękanych fundamentach.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-05-10
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 362
Dodał/a opinię:
Ewelina Olszewska