Oryginalny debiut literacki Pawła Piliszko „Przepraszam, bo ja pierwszy raz..." to must read tego roku.
Barwny obraz przygotowań i pobytu Pawła w sanatorium „Dom Zdrojowy", gdzie pojechał podreperować „kręgosłup, nogę, rękę, cukier, płuca, nadgarstek, kolana, biodra, szyję... "
Autor i bohater w jednej osobie wprowadza czytelnika lekko, humorystycznie, momentami złośliwie i sarkastycznie do swoich wspomnień, gdzie 3 posiłki dziennie były świętością, wieczorki taneczne tradycją, choć uciążliwą, schody przekleństwem, a wszelakie zabiegi medyczne uchodziły za cudotwórcze. Opisane perypetie i relacje międzyludzkie wywołują nie schodzący z twarzy uśmiech, uwalniając endorfiny. Każda strona to prześmiewcze i szczere myśli bohatera z ciekawymi dialogami oraz wieloma celnymi obserwacjami obyczajowymi. Opowieść, w której większość kręci się wokół głębokich przemyśleń nad ośmieszającą ideą systemu NFZ, przepleciona intrygującym „dekalogiem sanatorianina” oraz piękną puentą o wdzięczności. Stylistycznie wciągająca, pędząca jak lokomotywa z czytelnym językiem ukazującym w krzywym zwierciadle ludzkie słabości, gdzie choroby stają się tłem dla historii. Wszystko to opakowane w porównania, sprytnie zatytułowane rozdziały oraz genialne nazwy własne („sweterkowi wyrywacze" 🤣), które zapadają w pamięć.
Ponoć nie należy oceniać książki po okładce, ale oprawę wyraźnie widać, że jest nieszablonowa i takie też jest jej wnętrze.
Polecam zabawną, atrakcyjną, przewrotną, dokumentalną komedię o meandrach życia nowicjusza na zimowym turnusie nie miłości.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2024-01-24
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
Urszula_Chlasta