Przeczytałam "Przewrotność dobra" jakiś czas temu. Wtedy zdobyłam się jedynie na wyrażenie krótkiej opinii o książce, na więcej nie pozwalały kłębiące się we mnie emocje. Nie byłam pewna jak - tak do końca - ocenić historię Doroty. Książka wzbudziła we mnie masę uczuć o szerokim spektrum: przerażenie, niedowierzanie, współczucie, empatię, zdziwienie, konsternację, radość i smutek - ten najczarniejszy. Zadawałam sobie pytanie z pozycji rodzica - jak tak można traktować dziecko; z pozycji człowieka żyjącego w określonej społeczności - jak można tak naprawdę nie chcieć dostrzegać tego, co się dzieje w moim otoczeniu; z punktu widzenia człowieka czynu - powalała mnie bezsilność.
Biedne dziecko ta Dorotka, zostawiona z jednej strony samej sobie, z drugiej wyćwiczona pod kątem spełniania cudzych oczekiwań... Takie dzieci są silne, potrafią się dostosować, i przetrwać fizycznie, tyle, że ich psychika nigdy do siebie nie dochodzi, trauma braku uczuć, zainteresowania, wsparcia i poczucia bezpieczeństwa pozostaje w nich na zawsze - stąd Dorotka-idiotka domagająca się uwagi i uczuć od Doroty, robiąca jej wyrzuty "zapomniałaś o mnie, długo cię nie było..."
W miarę dorastania Dorota twardnieje, szkoli się w przewrotnym wykorzystywaniu ludzi, niby to czyniąc im dobro. Wszystko, aby osiągnąć swój cel. Zimna kalkulacja poparta wiedzą i praktyką.
Od momentu, gdy dorosła, z każdą kolejną odwracaną stroną nie lubiłam jej coraz bardziej, choć przez chwilę rozważałam, czy aby nie byłoby warto wypróbować stosowane przez nią techniki, ale przecież to takie brudne, oblepiające sumienie działanie...
Zrodziło się we mnie podszyte przerażeniem podejrzenie, że może ja też... może znajoma... sąsiadka.. pani z warzywniaka... też tak jak Dorota... byle osiągnąć cel, byle zaspokoić swoją próżność, zwiększyć poczucie wartości - jestem super, czynię dobro, uszczęśliwiam ludzi, dokarmiam koty...
Czy aby nie jest tak, że większość dobrych uczynków wobec ludzi robimy z niecnych - oby - nieuświadomionych - pobudek?
Strasznie powalająca myśl. I stanowczo chcę jednak pozostać naiwna w tej kwestii.
Nie powiem, że "Przewrotność dobra" to "fajna" książka,nie powiem też, że lekko się ją czyta, płynie po tekście, pochłania. Czytanie jej to jak mozolne wspinanie się na szczyt wąską ścieżką nad przepaścią. I tak samo, jak zdobycie szczytu, cieszy przeczytanie "Przewrotności..."
W historii Doroty możemy przejrzeć się jak w lustrze, zbadać głęboko ukryte przed samym sobą intencje wszelkich działań, zobaczyć, jacy tak naprawdę jesteśmy, a na jakich staramy się wyglądać. Czytanie "Przewrotności..." jest uwierającym sumienie doświadczeniem. Uważam jednak, że naprawdę warto. Wierzę, że większość czytelników wyjdzie z tego pojedynku z tarczą w dłoni.
O "Przewrotności dobra" można dyskutować w nieskończoność, każda strona rodzi nowe pytania, skłania do przemyśleń i refleksji.
Wieki całe nie czytałam tak dobrej książki, a Dorota pozostanie we mnie na zawsze, przypominając mi w chwilach zwątpienia, co to tak naprawdę jest dobro i jak się go "używa" właściwie.
Informacje dodatkowe o Przewrotność dobra:
Wydawnictwo: Dobra Literatura
Data wydania: 2012-05-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-933290-8-3
Liczba stron: 280
Dodał/a opinię:
Anna Pułaska
Sprawdzam ceny dla ciebie ...