Blogerzy na każdym kroku powtarzają, że na czytanie zawsze jest czas. Podobno jedynym sposobem wyrobienia sobie nawyku czytania, jest oddawanie się lekturze codziennie. To nieprawda. Uwierzcie mi, że po 20 godzinach spędzonych na pracy, czyli czytania komentarzy, monografii, artykułów a później pisaniu, gdy kładziecie się do łóżka, kark chce się złamać, a przed oczami latają mroczki, nie możecie patrzeć na słowo pisane. Tak było ze mną, czwartek i piątek spędziłam zagrzebana w komentarzach(fundamentalne pytanie czy neutralność światopoglądowa władz publicznych, to to samo co bezstronność i jakie konsekwencje ma odpowiedź.) a w sobotę miałam seminarium i kopę stresu, z niewyspania, głodu(jak jestem zestresowana nie mogę jeść) bolała mnie cała czaszka, nie byłam w stanie czytać, spać, ani myśleć. Cały ten wywód nie jest próbą uśpienia Was, ale wyjaśnieniem, dlaczego „Sto imion” w mojej torebce spędziło tyle dni. Gdy długo czytam, tak – w sumie- cienką książkę, zwykle oznacza, że morduję się z nią, jak parlamentarzyści z ideą demokratycznego państwa prawnego. Tymczasem może po prostu być tak, że nie mam sił czytać. Bo takie dni też są. Nie chciałabym, żebyście zrazili się do tej powieści.
Nie znałam do tej pory prozy Cecelii Ahern, słyszałam o słynnym „Ps. Kocham Cię” od kilku lat leży u mnie na półce, ale film mnie zraził i jakoś wciąż nie sięgnęłam . Widzę po blogsferze, że proza autorki cieszy się popularnością. Nie byłabym sobą gdybym nie chciała sprawdzić o co kaman. Zwłaszcza, że okładka jest urokliwa, eteryczna, a po przeczytaniu książki, okazuje się idealnie z treścią korespondować.
Poznajemy Kitty Logan w bardzo niefortunnym momencie. Kitty jest dziennikarką, je błyskotliwa kariera w TV zakończyła się reportażem w którym obrzuciła bogu ducha winnego nauczyciela, wieloma oskarżeniami, zniszczyła facetowi życie, po czym okazało się, że wszystkie oskarżenia były nieprawdziwe, a temat podsunęła jej żądna zemsty była uczennica. Kariera Kitty jest zrujnowana, telewizja musi zapłacić ogromne odszkodowanie i nie chce znać dziewczyny. Jakby tego było mało, jej przyjaciółka i mentorka umiera na raka. Tuż przed śmiercią, rozmawia z Kitty o pracy dziennikarza, tłumaczy jej o co w tym naprawdę chodzi. Po śmierci Constance gazeta chce uczcić jej pamięć i to Kitty ma napisać ten artykuł. Artykuł którego Constance nie zdążyła napisać. Jedynym śladem o czym ma być ten artykuł jest lista 100 osób. Kitty walcząc z prywatnymi problemami, próbuje odnaleźć osoby z listy, znaleźć wspólny mianownik. Jak domyślacie się, nie będzie to proste.
Nie będę ukrywała, że wciągnęłam się w książkę od pierwszej strony. Akcja jest spokojna, toczy się leniwie, jakby od niechcenia. Jedne wydarzenia przechodzą w kolejne, zazębiają się i krążą wokół Kitty ściskającej w ręku listę osób, które są najzwyczajniejsze w świecie. Czy chodzi o to, że mają jakieś tajemnice, których nie chcą wyjawić Kitty, a o których jakoś dowiedziała się Constance? Jakim cudem? Skoro z żadną z tych osób Constance nie rozmawiała? Zanim się wciągnęłam, zadawałam sobie pytanie o fenomen autorki. Pisze nieźle, czyta się nie najgorzej, ale summa summarum bez rewelacji. Do czasu. W pewnym momencie po prostu utonęłam.
Zwłaszcza zakończenie, jest… cudowne, ciepłe jak kubek gorącej herbaty po ciężkim dniu. Rozgrzewa i uspokaja. Przywraca wiarę w dobro, w sens rozmów z innymi ludźmi. Można znowu uwierzyć w happy end. Nawet gdy dopiero co, wszystko co było pewnikiem, obróciło się w gruzy i nadal lecą nam cegły na głowie.
Chcę sięgnąć po kolejne książki Ahern, dla niespieszności, ciepła i wzruszeń.
Informacje dodatkowe o Sto imion:
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2014-03-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
9788377586105
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: One Hundred Names
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Agnieszka Andrzejewska
Dodał/a opinię:
Kasiek
Sprawdzam ceny dla ciebie ...