Patrząc na tytuł i okładkę, spodziewałam się lekkich i przyjemnych opowiadań związanych z różnymi miesiącami: wiecie, takich słodkich i ciepłych, o zimowym białym szaleństwie, nadchodzącej wiośnie, letnich wędrówkach i bożonarodzeniowych cudach. Dostałam zbiór bardzo różnych historii, owszem, związanych z kolejnymi miesiącami w roku, ale takie lekkie i milutkie można policzyć na palcach jednej ręki. Większość z tych opowiadań dotyka czegoś głębszego, uderza w poważną nutę i mówi o czymś więcej niż przemiany pór roku.
Bardzo mi się spodobało to, że mamy tutaj oczywiście święta charakterystyczne dla poszczególnych miesięcy – ale już ich ujęcie nie jest wcale typowe. Przeżywamy dzień babci i dzień matki, Wielkanoc i majówkę, wakacyjne wędrówki i Boże Narodzenie, a nawet szukamy kwiatu paproci – a wszystko to w interesującym towarzystwie. I muszę przyznać, że bardzo miło ten rok biegnie, dzięki naszym zdolnym pisarkom.
Jak to zwykle bywa w przypadku zbioru opowiadań różnych autorek, poziom tych historii jest zróżnicowany. Niektóre opowiadania bardzo mi się podobały, inne wydały mi się nieco zbyt schematyczne, skrótowe, ale moje ogólne wrażenie po tej lekturze jest pozytywne – nie nudziłam się przy żadnej historii, choć oczywiście, nie każda mnie zachwyciła. Gdybym miała ocenić ten zbiór jednym zdaniem, powiedziałabym, że to piękna książka, która wprowadza w nastrój zadumy, nostalgii, ale też – pozwala powrócić we wspomnieniach do czasów dziecinnych, kiedy dziadek i babcia wydawali się czarodziejami, którzy potrafią odganiać smutki i zło…
Na piątkę z plusem oceniam też jakość wydania – eleganckie grafiki z tytułami kolejnych opowiadań, ładnie skomponowane notki biograficzne, piękne, przemyślane motta będące wprowadzeniem do poszczególnych rozdziałów, no i urocza okładka, która wręcz krzyczy: „Przeczytaj mnie!”. Wszystko to sprawia, że przyjemnie bierze się tę książkę do ręki.
Ta książka była dla mnie także okazją do zapoznania się z twórczością polskich pisarek, po których książki do tej pory nie sięgnęłam, a opowiadanie to zawsze dobry sprawdzian i szansa na przekonanie się, czy odpowiada nam styl i język, jakim posługuje się autorka. Miłym odkryciem była dla mnie Hanna Urbankowska i jej „Wielkanoc u dziadka Mateusza” – nie znałam wcześniej żadnych książek tej autorki, a bardzo mi się spodobał klimat jej opowiadania: pełen magii, ciepła, niezwykłych zdarzeń, rozgrywających się często na pograniczu jawy i snu. Na pewno rozejrzę się za książkami tej autorki. Zaskoczeniem była też – sięgająca czasów wojny – opowieść o przeklętym pierścieniu Anny Klejzerowicz. Te autorkę znałam tylko ze słyszenia, ale to opowiadanie zachęciło mnie do zapoznania się bliżej z jej twórczością.
Czego mi w tym tomie zabrakło? Nastrojowych opisów przyrody. I tu paradoks, bo zwykle nie przepadam za tym elementem w książkach, ale kiedy tytuł książki brzmi „Wszystkie barwy roku”, to chciałoby się jednak przeczytać o słodkiej zieleni budzącej się wiosny, błękitnym niebie i złocistych promieniach słońca, kolorowych liściach i śniegowych zaspach… Jak dla mnie było tego trochę za mało. I to chyba jedyny zarzut.
Komu powinna spodobać się ta książka? Myślę, że spektrum czytelników będzie tu dość szerokie, bo szeroka jest tematyka, po która sięgają autorki. Znajdzie się tu zarówno coś dla miłośników rodzinnych sekretów, jak i fanek historii, osób zakochanych w prozie skręcającej w stronę poetyckiego języka i pogranicza magii; opowieści obyczajowych czy romantycznych.
Podsumowując: „Wszystkie barwy roku” to ciekawa i nastrojowa książka, pełna niezwykłych historii, wśród których każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Na pewno warto wybrać się w podróż przez dwanaście miesięcy z polskimi autorkami i przez chwilę popatrzeć na świat ich oczami.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2018-10-30
Kategoria: Opowiadania
ISBN:
Liczba stron: 416
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli