Szeregowy walczący dla swojego kraju. Jak to dumnie brzmi. Jednak czy słysząc tak godne określenie, zastanawiamy się, ile lat ma taki szeregowy? Czy bierzemy pod uwagę fakt, że może być za młody, niedoświadczony lub zwyczajnie niegotowy do takich zmagań? 21-letni Bartle poznaje trzy lata młodszego Murpha podczas szkolenia dla rekrutów. Zupełnie nieoczekiwanie i nieostrożnie obiecuje jego matce, że sprowadzi go do domu żywego. Czytelnik szybko przekonuje się, że to zwyczajna obietnica bez pokrycia, a autor bierze na siebie ciężar wytłumaczenia nam, jak do tego doszło.
Historię poznajemy z perspektywy szeregowego Bartle. Mimo młodego wieku, mężczyzna wydaje się zdeterminowany, żeby faktycznie pojechać na wojnę i walczyć za swój kraj. Momentami można by odnieść wrażenie, że Irak go nie przeraża, a zakrwawione, pozbawione kończyn ciała, nie robią na nim wrażenia. Zupełnie inaczej na ten widok reaguje Murph. Odpowiedzialność za niego spada na Bartle, tak po prostu, zazwyczaj silniejsi opiekują się słabszymi, czy to z własnej woli, czy z przypadku. Mimo tego, że mają ten sam cel, szybko przekonujemy się, jak wiele ich dzieli, a różnice te wydają się nie do pokonania. Przede wszystkim, Murph szybko traci siłę, energię i chęć do walki. Nie wiadomo, czy powoduje to młody wiek, czy delikatny, za słaby, charakter. Po prostu nie chce już tam być, tęskni za domem.
Wydaje mi się, że bardzo chciałabym poznać historię z jego perspektywy i byłaby to właśnie ta historia, której oczekiwałam. Wzruszająca, przepełniona emocjami, pozwalająca nam zbliżyć się do tych wydarzeń i je zrozumieć. Relacja Bartle kojarzyła mi się raczej z ocenzurowanym filmem dla dzieci, które wiedzą, że gdzieś dzwoni, ale nie wiedzą, w którym kościele. Czytelnikowi odebrano te fragmenty, które w tego typu książce powinny być przecież oczywiste. Zabrakło tutaj miejsca na brutalność, krew, próbę zrozumienia. Co w takim razie otrzymaliśmy? Bardzo barwne przedstawienie życia po wojnie. Pokazanie, że ono już nigdy nie jest takie samo, bo uczestnicy wojennych potyczek nie są już tymi samymi ludźmi. Autor zaoferował nam także piękny obraz męskiej przyjaźni. Tylko czy w prawdziwym życiu Ci sami chłopcy również mogliby być przyjaciółmi?
„Próbowałem przypominać sobie inne rzeczy, ale pojawiła się pustka- jak szybko się zorientowałem, był to jedyny pewnik, na który mogłem liczyć. Moja tęsknota za nim stała się grobem, którego nie można ani wypełnić, ani zrównać z ziemią, spłowiałą skazą terenu i cholernie kiepskim substytutem żalu, tak jak to często bywa z grobami”.
No właśnie, chłopcy. Zbyt młodzi na wojnę. Za młodzi na śmierć. To w książce uderzyło mnie najbardziej. To jeszcze dzieciaki, obydwaj młodsi ode mnie, z całym życiem przed sobą. Tyle, że nie zrozumiałam, tak naprawdę, dlaczego tak musi się dziać, dlaczego Ci ludzie musieli zginąć. Czy to naprawdę konieczne?
Rzadko podejmuję się lektury tak ciężkich książek. Nie przekonuje mnie czytanie o wojnie, polityce i śmierci, zwłaszcza, kiedy wątki te tak mocno się przeplatają lub są nierozłączne. Tym razem zrobiłam wyjątek i jak to często bywa, nie jestem do końca zadowolona z tej decyzji. Braki dziwią mnie tym bardziej, że autor sam to przeżył. Może po prostu nie potrafi tego dobrze przekazać, a może my nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć?
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2013-09-25
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 300
Dodał/a opinię:
Ewelina Olszewska