Tajemnica srebrnego dysku
ał powstać Krąg.
Alia dla zachowania pozorów przygotowywała się razem z innymi, ale ukradkiem wypatrywała dogodnej chwili na rzucenie zaklęcia. Odpowiedni moment nastał szybciej niż się spodziewała.
- Zostawię was na chwilę - zwrócił się do nich Barnaba. - Zbliża się pora przyjazdu wojowników...
- Wojowników? - przerwał mu zaskoczony mężczyzna, stojący tuż obok niego. - Na cóż nam oni?
- Przywiozą chorych - odparł krótko szaman. - Wkrótce do was dołączę i zaczniemy.
Na słowa Barnaby wiele duszków zareagowało podekscytowanymi szeptami. Prędko się jednak uspokoili ponaglani przez pozostałych zielarzy. Skupieni na powierzonym im zadaniu nie zwracali najmniejszej uwagi na to, co dzieje się wokół. Alia zaczekała aż Barnaba wejdzie do chaty i z kieszeni sukni wyciągnęła srebrny pierścień, zdobiony małym rubinem. Wcisnęła go na palec i wyszeptała wprost do kamienia magiczną formułę. Niemal natychmiast zaświecił delikatnie czerwienią, po czym przed Alią zmaterializował się jej klon, w pełni pochłonięty szykowaniem ziół. Kobieta przyjrzała się uważnie czy iluzja działa poprawnie. Nie zauważyła jednak różnic między sobą, a sztucznym tworem, układającym pudełka na stole. Schowała pierścień i ostrożnie wycofała się za brzozy.
Od tej chwili zaczynała się jej wielka przygoda. Fakt ten wywoływał w Ali zarówno radość jak i strach. Bicie serca znacznie przyspieszyło, a dłonie drżały, gdy starała się niepostrzeżenie i w pośpiechu dotrzeć do domu. Noc jej sprzyjała pomimo pełni, gdyż duszki szykowały się na spoczynek i dawno wróciły do swoich domów. Niemal biegła przez opustoszałe uliczki, dla pewności ciągle uważnie lustrując otoczenie.
Zgodnie z planem, gdy dotarła do swojej chaty, zjadła kolację i wykorzystała ostatnie godziny na sen. Zbudziła się przed świtem, najadła do syta, założyła plecak na plecy i ruszyła za grupką wojowników, zmierzających wprost do lasu.
Idąc za nimi w gęstej, wysokiej trawie, porastającej delikatne zbocze - oddzielające z jednej strony las od wioski - przeklinała ich w duchu za wybór trasy - były inne, prostsze, sprzyjające śledzeniu. Westchnęła jednak zrezygnowana. To jej nie powstrzyma, choć kilka razy mężczyźni zerkali za siebie, jakby spodziewali się nieproszonego towarzystwa. Zadbała jednak o to, aby jej nie widzieli, nawet jeśli coś usłyszą. To powinno wystarczyć. Oczywiście, mogłaby też rzucić zaklęcie czyniące każdy jej ruch bezszelestnym, lecz na utrzymywanie dwóch równocześnie - przez długi czas - brakowało jej sił. Wybrała więc niewidzialność. Musiała tylko uważać jak stawia kroki i zachować większy odstęp, żeby nie było widać trawy kładącej się pod naciskiem stopy.
Duszki nieprzywykły do używania magii w innych sytuacjach niż ich praca, czyli obrona lasu. Gdy się działo coś nietypowego najpierw szukały prostych rozwiązań i wytłumaczeń, gdyż magia była zarezerwowana tylko dla jednej sfery ich życia. Ta tradycja ułatwiała teraz Ali realizację planu.
Dysk pozostawił po sobie mnóstwo śladów, więc podążanie za nim nie stanowiło najmniejszej trudności. Uszkodził wiele drzew i wyżłobił głębokie bruzdy w ziemi. Zalegająca wokół cisza świadczyła o tym, że spłoszył też wszystkie zwierzęta mieszkające w okolicy. Wojownicy pokazywali sobie rozległe uszkodzenia i szeptali coś, lecz Alia nie była w stanie pochwycić ich słów. Wiedziała jednak, że idą za tajemniczą maszyną - tak samo jak ona - nie wiedząc co mogą zastać na końcu tej wędrówki. Alia czuła jak wzbierają w niej różne emocje. Widząc jakie zniszczenia pozostawił po sobie dysk, zaczęła błądzić myślami wokół całej sytuacji. W rezultacie stoczyła niemały pojedynek sama ze sobą. Dosięgła ją bowiem myśl, że podjęła decyzję bez zastanowienia. Marzycielskie zapędy wzięły górę, ale może nie być tak jak to sobie wyobrażał. Może nie doświadczyć pasjonującej przygody, nie poczynić wielkich odkryć, nie okryje się chwałą jak dawni bohaterowie. Nie będzie legend z nią w roli głównej. Czuła jak las płacze na
