Budowanie na kłamstwach
Isabel, Kate, Fatima i Thea chodziły razem do szkoły Salten House. Były przyjaciółkami, które stworzyły własny zamknięty krąg także poza szkołą. Ich szkolna kariera zakończyła się skandalem, po którym opuściły szkołę, a ich drogi rozeszły się. Teraz, po wielu latach, SMS jednej z nich sprawia, że przeszłość powraca, a dorosłe kobiety muszą się z nią zmierzyć, zwłaszcza z tajemnicami, których czas nie pokonał.
Narratorką jest Isa. Ma kochającego męża oraz małą córeczkę Freyę, która jest dla niej najważniejsza. To, że ma się nagle po latach spotkać z przyjaciółkami, z jednej strony ją cieszy, z drugiej – niepokoi. Coś się musiało wydarzyć. Coś związanego z ich przeszłością. Isa i nie tylko ona ma jednak wiele do stracenia.
Powrót do przeszłości. Trochę wymuszony. Przed oczami przesuwają się wspomnienia, jak krótkie filmy na Youtube. Reminiscencje, nie zawsze realne czy obiektywne, ale na pewno osobiste. Powoli, bardzo powoli poznajemy przeszłość, wydarzenia, które zmieniły życie nie tylko grupy przyjaciół. Powoli dochodzimy też do prawdy, która wcale nie jest taka oczywista.
Wadą powieści jest bardzo powolne wejście w problem. Naturalne, ale dosyć nużące. Wadą jest narratorka, która może irytować. Buduje ona swój związek na kłamstwach i niedopowiedzeniach. Nieustannie rozważa, wspomina, analizuje. Pełna jest zmiennych nastrojów, które potrafią być męczące. Taka forma narracji ma swoje zalety i wady. Zaletą jest głębsze wejście w świat Isabeli. Wadą jest to, że nie wiemy tego, co wie Isa i trudno nam zrozumieć jej dylematy. Chwilami irytujące mogą być dziwne dialogi, zwłaszcza te między Isabel a jej mężem Owenem.
Zaletą jest pokazanie świata skomplikowanych relacji, zwłaszcza młodych dziewcząt, które niby łączy zażyła przyjaźń, ale taka nie do końca oparta o szczerość. Ciekawe jest przypominanie sobie tego, co było i nowe spojrzenie na to, oparte o większe życiowe doświadczenie. Miejscami jednak możemy odnieść wrażenie, że dziewczyny nie do końca dojrzały i nadal potrafią zachowywać się jak nastolatki. Zaletą jest budowanie atmosfery zagrożenia, niepewności.
Wadą Gry Kłamstw Ruth Ware są, niestety, zbyt liczne literówki. Jest ich sporo, automatycznie nie są łatwe do wychwycenia. Trafiona jest klimatyczna okładka, dobrze oddająca nastrój opowieści.
Przeszłość jest tym, czego nie można zmienić. Można o niej zapomnieć – o ile pozwoli – można udawać, że jej nie było. Zmienić? To się nie uda. Teza, że na kłamstwach można budować i za ich pomocą bawić się uczuciami innych, jest dosyć przewrotna. Czy jest prawdziwa? Nikt chyba nie chce tak naprawdę być oszukiwany i trudno emocjonalnie wiązać się z postacią, którą bawi okłamywania innych, manipulowanie nimi dla zabawy. Pozornie niewinne kłamstwa potrafią realnie ranić, a zasada: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe ma więcej sensu, niż się może wydawać.
Jak powstrzymać mordercę, skoro nikt nie wierzy w jego istnienie? Szeregowa dziennikarka Lo Blacklock dostaje od przełożonej życiową szansę: ma zdać relację...
„Panie Wrexham, to ja jestem tą nianią ze sprawy Elincourtów. I nie zabiłam tego dziecka.”Intratna oferta pracy w charakterze niani...