Jeżeli ktoś od lat szwenda się po ulicach miasteczka, musi się nazywać Szwendarri. Tytułowy Szwendarri (pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem) wcale nie szwenda się bez celu. Wprost przeciwnie – w jego działaniu jest sens: mknie przed siebie, wioząc roześmianą rodzinkę w stronę słońca.
Dziwny splot dziwnych okoliczności sprawił, że do rodziny sześcioletniej Majki trafił wściekle żółty samochód Szwendarri – ten to dopiero był dziwny! Na dodatek z wyjątkowym charakterkiem: jeździł jak chciał, skręcał gdzie chciał i parkował przed czym chciał. Tymczasem… Kim jest dziarska staruszka Stefcia Błyskawica, pod której domem ze Szwendarriego wysiedli członkowie rodziny Majki? Zresztą, uczynili to w samą porę, ponieważ na talerzykach właśnie wylądowały ogromne porcje najsmaczniejszej w świecie szarlotki. W samą porę też wsiedli z powrotem – Szwendarri powiózł ich w siną dal, a ta – o czym czytelnik szybko się przekona – skończyła się na porodówce, gdzie, po dłuższym oczekiwaniu na rozwój wydarzeń, przyszedł na świat brat Majki Oluś. Ponieważ Oluś absolutnie nie był fanem snu, zwłaszcza o bladym świcie, Szwendarri wiózł całe towarzystwo to tu, to tam, w tę i we w tę, łącznie z 88. Antywyścigami na byle czym. I tak oto stery kierowania rodziną zostały przejęte.
Opisane w zabawnej publikacji Wydawnictwa Labreto przygody ze Szwendarrim w roli głównej należą do tych, które zapamiętuje się na długo – bo czyż wyjazd do Sopotu, zakończony w pełnym gwaru turystów Zakopanem, noc w leśnej dziczy pod rozgwieżdżonym niebem, emocje na Festiwalu Słowian, Wikingów i Dansingów w Mścinach, czy chatka jak z bajki w samym środku niczego nie są warte nie tylko uwagi, ale przede wszystkim przeżycia? Wsiadający wraz z bohaterami do Szwendarriego czytelnik rzucony zostanie w sam środek osobliwych wydarzeń. I nie zawiedzie się – przecież 128 stron przygody to nie byle co, a dodatkowo w fabułę opowiedzianej przez Patrycję Południkiewicz-Kędzior historii wplecione zostały prawdy warte zapamiętania: uśmiech jest najprostszą drogą do szczęścia, warto zrezygnować z pośpiechu i rozejrzeć się wokół siebie, by dostrzec piękno otaczającego świata, spotkać przyjaciół, usłyszeć głos serca i za nim podążyć. Początek każdej przygody zdobi zapowiadająca ją ilustracja autorstwa Huberta Grajczaka, natomiast przedstawiony na okładce tytułowy Szwendarri z roześmianą rodzinką wewnątrz to obrazek wart skupienia wzroku.
Ponieważ w Szwendarrim dzieje się dużo, szybko i ciekawie, warto dołączyć do rodziny Majki i przeżyć wspaniałą przygodę.
Pamiętacie Szwendarriego , żółty samochód, który rzadko jeździ tam , gdzie powinien? No to trzymajcie się foteli i zapnijcie pasy , bo oto powraca - w...
Mały Stefcio ma cztery lata, włosy w kolorze jasnej czekolady i najlepszą mamę na świecie. Czułą, wrażliwą, uważną na potrzeby synka i swoje własne. Oto...