Twarz nieboszczyka zastyg³a w grymasie bólu. Wytrzeszczone oczy zdawa³y siê patrzeæ na ni±. Ka³u¿a krwi wokó³ g³owy wygl±da³a jak czerwona aureola.
Poczu³, jak jego serce zwalnia, jakby wybiera³o siê spaæ jakby zapada³ w sen zimowy. Nie powstrzymywa³ tego, by³o to dobre.
To nic, pomy¶la³a. Chwila s³abo¶ci. Ten dziwny mê¿czyzna mówi±cy niepokoj±ce rzeczy zamiesza³ jej trochê w g³owie, ale to przecie¿ nic takiego. Ogarnie siê zaraz. Jest profesjonalistk±, zimn± suk±, prokuratorem Rzeczypospolitej Polskiej. Do¶æ tego. Zakazuje sobie takich g³upot.
Poczu³a siê dziwnie. Bardzo nieprofesjonalnie. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie wiedzia³a, jak zareagowaæ. Dra¿ni³o j±, ¿e tak prosty, ¿eby nie powiedzieæ prostacki tekst tak na ni± podzia³a³. Równocze¶nie jednak chcia³a, by mówi³ w ten sposób dalej. Musia³a to jako¶ zakoñczyæ. I to jak najszybciej.
Po³o¿y³ siê ko³o niej. Ich du¿e, ma³¿eñskie ³ó¿ko skrzypnê³o. Czy meble za dwadzie¶cia tysiêcy powinny skrzypieæ? W ka¿dym razie skrzypi±. Mo¿e mniej ni¿ te za cztery, ale jednak.
Przy ¶wiadomo¶ci, ¿e choæby¶my wyszli ze skóry, ¶wiata nie naprawimy; mo¿emy tylko sprawiæ, ¿e nie popsuje siê do koñca.
Dziwne, piêkne i niezwyk³e by³o to miasto. Zburzone prawie do fundamentów, wymordowane niemal w jednej trzeciej, pe³ne tablic i pomników upamiêtniaj±cych zabitych i rozstrzelanych w ulicznych egzekucjach, podnios³o siê, odbudowa³o i sta³o prawdziwa, europejsk±, nowoczesn± metropoli± na ¶wiatowym poziomie.
To ciekawe zreszt±, ¿e wysz³a za malarza. Prawnicy, zw³aszcza ci ze starych rodów, wi±zali siê raczej miêdzy sob±, jak niegdy¶ arystokracja. Albo psy z rodowodem, doda³a w my¶lach nie bez pewnej z³o¶liwo¶ci.
Nie mog³a siê oprzeæ i tu równie¿ podesz³a do szyby. Widzia³a w dole plac Grzybowski i ko¶ció³ Wszystkich ¦wiêtych.Ogromna ¶wi±tynia z tej wysoko¶ci wygl±da³a jak eksponat z parku miniatur. Patrzy³a na jej dach i dziwi³a siê, jak ³adnie by³ wykoñczony. Budowniczowie nie mogli przecie¿ wiedzieæ, ¿e kto¶ kiedy¶ bêdzie patrzy³ na niego z góry. Mo¿e wiêc by³ to widok przeznaczony specjalnie dla Boga?
Podobno cz³owiek nie powinien mieszkaæ wy¿ej ni¿ na dziesi±tym piêtrze. Ponad tym poziomem rozpoczyna siê ju¿ strefa, w której trzeba siê liczyæ z niekorzystnym wp³ywem wysoko¶ci na organizm. Fizycznym i psychicznym. A to by³o przecie¿ trzydzieste piêtro. Ponad sto metrów nad poziomem gruntu. Jak mo¿na ¿yæ w takim miejscu?
I ten wiatr wcale nie by³ metaforyczny.
Twarz nieboszczyka zastyg³a w grymasie bólu. Wytrzeszczone oczy zdawa³y siê patrzeæ na ni±. Ka³u¿a krwi wokó³ g³owy wygl±da³a jak czerwona aureola.
Ksi±¿ka: Wie¿a strachu
Tagi: trup, nieboszczyk, krew, smierc