Tomek Witkowski widział już wiele „spadochroniarzy”. Tak nazywali w policji samobójców decydujących się na skok z wysokości.
Tak bardzo chciał, żeby już poszli. Czekał na tę wizytę, lecz gdy tylko przestąpili próg oddziału onkologicznego, wiedział, że to zły pomysł. Babcia i dziadek nie potrafili ukryć przerażenia.
Ujmowanie w słowa czegoś, na co brak słów to niełatwe zadanie.
To opowieść o domu utraconym i odnalezionym i mam olbrzymie szczęście, że moja książka trafiła pod dach tak wspaniałych ludzi.
Rozgląda się po salonie tymi swoimi małymi czarnymi paciorkami osadzonymi w pulchnej, opalonej twarzy i kalkuluje.
To małe miasteczko zasysa plotki jak odkurzacz i wypluwa je w każdym kierunku.
Nie sądziłam, że można aż tak nienawidzić wiatru. Syczy i wyje niczym horda najeźdźców. Grzechocze rurami, gra na dachówkach jak na cymbałkach, a jego przyjaciel sztorm skubie klif poniżej z taką łatwością, jakby zdzierał korę z drzewa.
Zawsze był dobry w obserwowaniu różnych rzeczy. Takich, których inni nie zauważają.
– Człowiek słyszy to, co chce usłyszeć – oświadczam dorosłym, melodyjnym tonem, którego ostatnio często używam. – Tak samo, jak dopasowuje się horoskop do własnego życia.
Było to w czasie, kiedy Bidul wracał do matki, co mu się chwali, bo matkę ma się tylko jedną i niech bolesnych pryszczy na dupie dostanie każdy, kto matki nie szanuje!
Tomek Witkowski widział już wiele „spadochroniarzy”. Tak nazywali w policji samobójców decydujących się na skok z wysokości.
Książka: Więcej niż jedno życie
Tagi: samobójca, samobójcy, policja