Spojrzała na mnie zielonymi oczami, a ja poczułem się tak, jakbym dostał z piąchyw splot słoneczny.
Reszta ludzimogła dla mnie nie istnieć. Byli po to, aby zarabiać dla mnie pieniądze albo mi usługiwać.
Zacisnąłem zęby, zacisnąłem pięścii zupełnie nie wiedziałem, co jest grane.
Była piękną kobietą; pracowaliśmy razem odpięciu lat, więc wiedziałem o niej wszystko, znałem jej przeszłość i sekrety. Ona także wiedziałao mnie prawie wszystko. Prawie.
Miałem do niej słabość, ale nie w jakimś gównianymdamsko-męskim znaczeniu.
Wierzyłem, że liczą się więzy nie krwi, tylko duszy czyinnego gówna.
Każdy ma swoją historię, sam dobrze wiesz, stary.
Wiem, jak wygląda. Wydaje mi się, że potrzebuje kasy, skoro pracuje w kilkumiejscach. Niech dostanie porządną premię za pracę na imprezie. To wszystko.
Nienawidzę. Ludzie to mendy, a świat to pies.
– Tak. A w piątek wpadnę na piwo. I będziesz miał mnie dość – odparłem krótko i sięrozłączyłem.
Spojrzała na mnie zielonymi oczami, a ja poczułem się tak, jakbym dostał z piąchy
w splot słoneczny.
Książka: Kastor