Dlaczego warto?
REJESTRACJA
LOGOWANIE
KSIĄŻKI
Nowości
Zapowiedzi
Patronujemy
Autorzy
Cykle
Streszczenia
Wydawnictwa
FILMY
Nowości
Zapowiedzi
SERIALE
Wszystkie
Popularne
Seriale obyczajowe
Seriale tureckie
Telenowele
Seriale komediowe
Seriale kryminalne
Reality show
Programy rozrywkowe
NEWSY
Wszystkie
O tym się mówi
Filmy i seriale
Konkursy i nagrody literackie
Fragmenty książek
Promocje i wyprzedaże
Telewizja
Wydarzenia
RECENZJE
Wszystkie
Biografie, wspomnienia
Dla dzieci
Dla młodzieży
Dydaktyka
Fantasy, science fiction
Historyczne
Horror
Komiksy
Kryminał, sensacja, thriller
Kuchnia
Literatura faktu, reportaż
Literatura piękna
Medycyna i zdrowie
Obyczajowe
Pedagogika
Podróżnicze
Poezja
Popularnonaukowe
Poradniki
Przygodowe
Psychologia
Romans
Sport
Wiedza ezoteryczna
Young Adult
Zarządzanie i marketing
PUBLICYSTYKA
Wszystkie
Popularne
Wywiady
Recenzje filmów i seriali
Sylwetki twórców
Analiza
Esej
Felieton
Komentarz
Kurs pisania
Jak pisać wiersze?
Recenzje gier planszowych
Relacja
CYTATY
Wszystkie
O Życiu
O miłości
O kobietach
Złe
O ludziach
RANKING
SPOŁECZNOŚĆ
Wiersze
Opowiadania
Forum
Konkursy
Granice TV
Wymieniaj punkty na książki
Zdjęcia użytkowników
Wyzwania czytelnicze
Ranking użytkowników
BIBLIOTECZKA
granice.pl
Cytaty
Autor: Roland Barthes
Roland Barthes - cytaty
Można by powiedzieć, że zniekształcenie Obrazu powstaje, gdy wstydzę się za innego (lęk przed tym wstydem, wedle słów Fajdrosa, powstrzymywał greckich kochanków na drodze ku Dobru, gdyż każdy musiał pod spojrzeniem drugiego czuwać nad własnym obrazem). A wstyd pochodzi z podporządkowania: inny, na skutek drobnego zdarzenia dostrzeżonego jedynie przez moją przenikliwość lub mój obłęd, ukazuje się nagle - odsłania się, rozdziera, zostaje wywołany w fotograficznym znaczeniu słowa - jako ujarzmiony przez instancję, która sama należy
Autor:
Roland Barthes
0
Co myślę o miłości? Właściwie nic o niej nie myślę. Chciałbym wiedzieć, co to jest, lecz tkwiąc w niej, widzę ją w egzystencji, a nie w jej esencji. To, co chcę poznać (miłość), jest tą samą materią, której używam, by mówić (dyskurs miłosny). Oczywiście wolno mi rozwijać refleksję, ale że zostaje ona natychmiast schwytana w kołowrót obrazów, nigdy nie zmienia się w refleksyjność: wykluczony z logiki (wymagającej języków, które są wobec siebie zewnętrzne), nie mogę utrzymywać, że myślę trafnie. Toteż mogę sobie rozprawiać o miłoś
Autor:
Roland Barthes
0
Przestrzenią pogłosu jest ciało - to ciało wyobrażeniowe, tak ,,spójne" (sklejone), że mogę je przeżywać jedynie pod postacią uogólnionego poruszenia. To poruszenie (analogicznie do barwiącego twarz rumieńca wstydu bądź emocji) jest strachem. W zwykłym strachu - poprzedzającym wykonanie czegoś - dostrzegam siebie w przyszłości jako tego, kto poniósł klęskę, jest uzurpatorem, wywołał skandal. W strachu miłosnym boję się własnego zniszczenia, które dostrzegam nagle w błysku słowa, obrazu jako rzecz pewną, już powstałą.
Autor:
Roland Barthes
0
Niekiedy budzę się na błysk chwili i odwracam kierunek swojego upadku. Pod presją trwożliwego oczekiwania w pokoju nieznanego hotelu, za granicą, daleko od mojego małego codziennego świata, nagle wzrasta we mnie to potężne zdanie: ,,Ale co ja tu do cholery robię?". I wówczas to miłość wydaje się odrzeczywistniona.
Autor:
Roland Barthes
0
Chwilami jestem niewierny. To warunek, bym przeżył; gdybym bowiem nie zapomniał, umarłbym. Zakochany, który czasem nie zapomina, umiera z nadmiaru, zmęczenia i napięcia pamięci (jak Werter).
Autor:
Roland Barthes
0
Chcieć zapisać miłość to zmierzyć się z zamętem języka: z tą rozkołysaną przestrzenią, gdzie języka jest zarazem zbyt dużo i zbyt mało, gdzie język jest nadmierny (w bezkresnej ekspansji ja, w potopie emocji) i ubogi (ze względu na kody, w które miłość go wpędza i w których go spłaszcza).
Autor:
Roland Barthes
0
Doświadczam rzeczywistości jako systemu władzy. Coluche, restauracja, malarz, Rzym w świąteczny dzień - wszyscy narzucają mi swój system bycia: są źle wychowani. Czyż niegrzeczność nie jest tylko: pełnią? Świat jest pełny, pełnia jest jego systemem, a system ten - jeszcze jedna zniewaga - przedstawiany jest jako ,,natura", z którą muszę utrzymywać dobre stosunki: aby być ,,normalnym" (zwolnionym z miłości), muszę uznać Coluche'a za komicznego, restaurację J. Za dobrą, malarstwo T. za piękne, a święto Bożego Ciała za pełne życia: m
Autor:
Roland Barthes
0
Takie więc byłoby ,,przeznaczenie"
Autor:
Roland Barthes
0
ALEŻ JA NIGDY NIE BYŁEM DO TEGO PODOBNY! - SKĄD PAN WIE? CZYM
Autor:
Roland Barthes
0
Myśl o samobójstwie; myśl o rozłące; myśl o odejściu; myśl o podróży; myśl o ofierze itd.; mogę wyobrazić sobie wiele rozwiązań kryzysu miłosnego i robię to nieustannie. Jednakże mimo całego mojego wyobcowania nie przychodzi mi trudno uchwycić w tych powracających myślach jednej pustej figury, figury wyjścia; żyję chętnie fantazmatem innej roli: roli kogoś, kto ,,z tego wychodzi". W ten sposób ujawnia się raz jeszcze językowa natura uczucia miłosnego: wszelkie rozwiązanie jest bezlitośnie odsyłane do myśli o nim - to znaczy do sł
Autor:
Roland Barthes
0
Idea jest zawsze patetyczną sceną, którą sobie wyobrażam i którą się wzruszam; słowem, teatr. I to z tej teatralnej natury Idei czerpię korzyść: ten teatr, z natury swej stoicki, powiększa mnie,nadaje mi rangę. Wyobrażając sobie skrajne (to znaczy prowadzące do kresu, to znaczy wciąż określone) rozwiązanie, wytwarzam fikcję, staję się artystą, tworzę obraz, maluję własne wyjście: Idea siebie widzi, niczym brzemienna (opatrzona senesem, wybrana) chwila w dramacie mieszczańskim: raz jest to scena pożegnania, innym razem uroczysty
Autor:
Roland Barthes
0
Niekiedy dobrze znoszę nieobecność. Jestem wtedy ,,normalny": dostosowuję się do sposobu, w jaki ,,wszyscy" znoszą wyjazd ,,bliskiej osoby"; umiejętnie poddaję się tresurze, którą bardzo wcześnie przyzwyczajono mnie do rozłąki z matką. (...) Ta dobrze znoszona nieobecność nie jest niczym innym jak zapomnieniem. Chwilami jestem niewierny. To warunek, bym przeżył; gdybym bowiem nie zapomniał, umarłbym. Zakochany, który czasem nie zapomina, umiera z nadmiaru, zmęczenia i napięcia pamięci.
Autor:
Roland Barthes
0
Typowym argumentem w ,,scenie" jest uzmysłowienie innemu, co mu się ofiarowuje (czas, energię, pieniądze, pomysłowość, inne związki itd.); chodzi o to, by wypowiedzieć replikę, która nakręca całą scenę: A ja? A ja? Czy ja ci mało daję? Dar ujawnia wówczas próbę sił, której jest narzędziem: ,,Dam ci więcej, niż ty mnie dajesz, i w ten sposób będę nad tobą panował".
Autor:
Roland Barthes
0
Pewnego dnia, dawno już temu, wziąłem do ręki fotografię najmłodszego brata Napoleona, Hieronima (1852). Zdziwiony powiedziałem sobie: "Patrzę na oczy, które widziały Cesarza". To zdziwienie nie minęło do dzisiaj. Czasem mówiłem komuś o tym zdziwieniu, ale ponieważ nikt nie zdawał się go podzielać ani nawet rozumieć (życie składa się z takich małych samotności), o wszystkim zapomniałem.
Autor:
Roland Barthes
0
Pewnego dnia, dawno już temu, wziąłem do ręki fotografię najmłodszego brata Napoleona, Hieronima (1852). Zdziwiony powiedziałem sobie: "Patrzę na oczy, które widziały Cesarza". To zdziwienie nie minęło do dzisiaj. Czasem mówiłem komuś o tym zdziwieniu, ale ponieważ nikt nie zdawał się go podzielać ani nawet rozumieć (życie składa się z takich małych samotności), o wszystkim zapomniałem.
Autor:
Roland Barthes
0
←
pierwsza
poprzednia
5
6
7
8
następna
ostatnia
→
Dodaj nowy cytat
Najpopularniejsze tagi
życie(190)
ludzie(140)
miłość(132)
smierc(126)
bóg(112)
praca(102)
kobieta(74)
dzieci(69)
kobiety(66)
prawda(61)
Reklamy