Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 272
Opowieść o pragmatycznych decyzjach, które przeradzają się w decyzje "niepragmatyczne".
A przy tym dużo pięknych widoków ;)
Zdecydowanie nie jest to romans. Ale jest o miłości. I to o różnych jej odcieniach.
Bohaterowie to Zosia i Adam. Ona pracuje jako opiekunka w państwowym domu dziecka ale marzy o założeniu własnego rodzinnego domu dziecka. Ale do tego musi mieć męża. A tego ani widu, ani słychu. On pracuje jako dziennikarz w szczecińskiej telewizji. Jednak jest już wypalony zawodowo i nadal szuka celu w życiu. Los sprawia mu niespodziankę w postaci spadku po zmarłej ciotce. Jest to olbrzymi dom ale żeby go otrzymać, musi się ożenić. Poznają się dzięki miłości do szantów. W wyniku pewnych zdarzeń decydują się na małżeństwo z rozsądku. Dzięki temu Adam dostaje dom a Zosia może podjąć walkę o swoje marzenia. Nieoczekiwanie zyskuje mocne wsparcie w mężu w nierównej walce z urzędami. Oboje są w stanie poświęcić wiele by pomóc dzieciom, którymi chcą się zaopiekować.
Książka jest napisana lekko, nieco humorystycznie. Jednak nie zmienia to faktu, że porusza bardzo ważny problem - rodzinne domy dziecka. W trakcie lektury cały czas miałam wrażenie, że nic się nie zmieniło w tej kwestii. Chętni muszą z murem ograniczeń, niechęci i dokumentów. Autorka porusza również kwestię sytuacji dzieci z domu dziecka. A ta nie jest lekka. Niejednokrotnie mają rodziców ale ci z różnych powodów albo nie chcą ich albo też mają ograniczone lub całkowicie odebrane prawa rodzicielskie.
Mimo wszystko książka kończy się happy endem i niesie pozytywne przesłanie, że warto walczyć o swoje. Naprawdę polecam.
Nowy format. Bohaterka powieści jest reporterka telewizyjna około trzydziestki, która tuz przed wyjazdem na zdjęcia dowiaduje się, że zostanie mamusią...
Nowy format. Powieść błyskotliwa, skrząca się humorem i traktująca o sprawach żywo nas dziś obchodzących, a do tego przewrotna. "Jestem nudziarą"...
Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2024,
"Dom na klifie" to powrót do książek Moniki Szwai, które, choć lekkie i pisane sercem, niosą w sobie przesłanie pełne pokrzepienia. Jak to u tej autorki bywa, bohaterowie napotykają trudności, a fabuła nie jest pozbawiona przewidywalności – ale ostatecznie wszystko dobrze się kończy, pozostawiając czytelnika z poczuciem nadziei i ciepła.
Ostatnio sięgnęłam po ten właśnie tytuł. Tym razem Szwaja porusza bardziej wymagający temat, wpisując się w trudną rzeczywistość polskich domów dziecka i rodzin zastępczych. Książka pokazuje, jak wyboista może być droga tych, którzy chcą dać dzieciom nie tylko opiekę, ale i serce – ludzi, których poświęcenie nie zawsze spotyka się z docenieniem, mimo ich ogromnych wysiłków.
Głównymi bohaterami są Zosia Czerwonka, pełna serca wychowawczyni ze szczecińskiego domu dziecka oraz Adam Grzybowski, dziennikarz, który poszukuje celu w życiu. Po śmierci ciotki Adam otrzymuje dom pod Szczecinem, ale pod warunkiem, że się ożeni i wykorzysta posiadłość do zrobienia czegoś dobrego. W wyniku tego nietypowego warunku Adam i Zosia decydują się na ślub – początkowo z rozsądku – i wspólne założenie rodzinnego domu dziecka, choć Adam nie jest Zosi całkowicie obojętny.
Pod ich opieką znajdują się dzieci z trudnymi doświadczeniami, dla których to miejsce ma stać się prawdziwym domem. Losy tej gromadki to historia przejmująca i wzruszająca – od małego Cycka i Mycka po Adolfa, którego rodzice ukazani są jako wyjątkowo negatywne postacie. Dzięki temu kontrastowi Szwaja nie tylko wzrusza, ale także prowokuje do refleksji nad rolą rodziny i wpływem dorosłych na rozwój psychiki dziecka. To, co przeżywają bohaterowie w domu dziecka „Magnolie”, to trudna rzeczywistość: dzieci czują się porzucone, starsi wychowankowie bywają okrutni, a rodzice – nieobecni, nieodpowiedzialni. Każda z tych postaci wnosi do fabuły coś unikalnego i wyrazistego, a dzięki wyjątkowemu stylowi Szwai nawet smutne momenty wciąż noszą znamiona humoru i ciepła.
"Dom na klifie" to książka warta polecenia – zabawna, ale i przejmująca, z głębszym przesłaniem niż typowe, „babskie czytadło”. Autorce udało się stworzyć opowieść realistyczną, pełną życia, która przypomina, że mimo trudności zawsze można odnaleźć szczęście i miłość.